Triumfalny poranek TV Republika. Ekspert: "Zagranie rodem z piaskownicy"
Donald Trump został wybrany 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych mimo sondaży wskazujących na możliwą wygraną Kamali Harris. Polskie media relacjonowały wydarzenie prosto z USA, ale tylko TV Republika miała bezpośredni dostęp do sztabu Trumpa w noc wyborczą. Stacja Tomasza Sakiewicza w swojej transmisji wyraźnie ten fakt podkreślała.
Wydarzenia wyborczej nocy z 5 na 6 listopada śledził medioznawca, dr Krzysztof Grzegorzewski, który w rozmowie z WP wyszczególnia kilka aspektów transmisji przeprowadzonej przez stację TV Republika. Jego uwagę szczególnie zwróciła atmosfera triumfalizmu, jaka panowała od wczesnych godzin rannych w stacji, a także podkreślanie, że w sztabie wyborczym prezydenta-elekta znalazł się jej pracownik – Michał Rachoń - a zabrakło konkurencyjnej telewizji TVN24.
- Historia dzieje się właśnie teraz - mówił podekscytowany Michał Rachoń, relacjonując to, co dzieje się w sztabie kandydata Republikanów. Jednocześnie stacji TVN24, która również przedstawiała przebieg kampanii i cały wieczór wyborczy tyle, że - podobnie jak inni światowi nadawcy - sprzed siedzib kandydatów, TV Republika zarzucała, "szuranie po ulicy".
"Nie jest zapraszana na wieczór wyborczy Donalda Trumpa, po prostu telewizja, z którą nie liczy się największe mocarstwo na świecie!" - przekonuje na swojej stronie internetowej TV Republika, uderzając w TVN.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Medioznawca zabiera głos
- Oglądając dziś w nocy i o poranku TV Republikę, nie trudno było dostrzec swego rodzaju triumfalizmu, takiej powiedziałbym fety na siekance z demokratów – mówi Krzysztof Grzegorzewski.
- Dodatkowo, z wideo Michała Rachonia w serwisie X, wyczuć się dało czysty, wręcz chłopięcy entuzjazm. Oczywiście każdy może prowadzić swoje relacje jak chce, natomiast ja nie widzę w tym niczego, że tak powiem, profesjonalnego. Ale to dziś mnie nie zaskakuje, bo Rachoń taki styl zawsze właściwie prezentował, odkąd go widzę, a widzę go od mniej więcej 10 lat – dodaje.
Krzysztof Grzegorzewski, zapytany o to, którą transmisję oglądało się lepiej, biorąc pod uwagę fakt, że tylko jedna polska stacja znalazła się bezpośrednio w sztabie Trumpa, a jej konkurencja musiała zmagać się z trudnymi warunkami atmosferycznymi, wskazał jednak stację TVN24.
- Mnie szczerze mówiąc bardziej przekonał zmoczony od stóp do głów Marcin Wrona, który był dużo bardziej profesjonalny zarówno w retoryce, jak i merytoryce. Dziennikarz stojący na deszczu, gotowy do pracy w każdych warunkach, sprawia wrażenie większego autentyzmu. I na pewno dużo bardziej przemawia do mnie czy do widzów emocjonalnie. A na pewno bardziej niż rozradowany, skaczący czy pląsający się gdzieś tam po dużej sali Michał Rachoń – przyznał Grzegorzewski.
Dlaczego TVN24 zabrakło w sztabie Trumpa?
Medioznawca wskazał też, co mogło wpłynąć na fakt, że Marcin Wrona musiał relacjonować wybory w deszczu, podczas gdy Michał Rachoń nadawał z klimatyzowanej sali.
- Jest kilka wcześniejszych akcji, które sztabowcy Trumpa mogli docenić, a które przełożyły się na zaproszenie na wieczór wyborczy. Przede wszystkim niedawny wywiad Rachonia z Donaldem Trumpem. Był jaki był, niczego merytorycznego się raczej z niego nie dowiedzieliśmy, ale Trump mógł to zapamiętać, a już w sztabie w swoim stylu rzucić do swoich ludzi: "E, tych wpuśćmy, a tamtych to nie" – mówi Krzysztof Grzegorzewski.
- Sam Rachoń prowadzi też część swoich programów po angielsku, a kierowane są ewidentnie do tamtej Polonii czy generalnie widza anglojęzycznego. Te konsekwentnie stawiane przez niego i Republikę proamerykańskie cegiełki mogły przełożyć się na takie zaproszenie – dodaje.
Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że w wieczorze wyborczym kandydata Republikanów w Palm Beach na Florydzie uczestniczył szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek, prezydencki minister Wojciech Kolarski i Nikodem Rachoń, od niedawna urzędnik Kancelarii Prezydenta, a do połowy czerwca radca i kierownik referatu komunikacji ambasady w stolicy USA. Ten ostatni to brat Michała Rachonia, który dla Telewizji Republika prowadził we wtorkowy wieczór relację z Palm Beach.
Pieniądze od widzów
Oglądając minionej nocy TV Republikę, nie trudno było dostrzec, że sygnał stacji, a także scenografia przeszły w ostatnich tygodniach solidny lifting. O pieniądze na poprawę jakości od jakiegoś czasu Tomasz Sakiewicz wraz z pracownikami stacji wielokrotnie zabiegali na jej antenie, prosząc darczyńców o wpłaty.
- Po technikaliach bardzo widać, że TV Republika pieniądze już ma. Nie ma już tego przaśnego greenboksa i coś więcej dzieje się już technicznie. Ale nie tylko to. Wysłanie korespondentów do Stanów, zorganizowanie studia wyborczego, wcześniejsze nawiązanie współpracy z agencją Associated Press musiało kosztować. I widać teraz tę zmianę w stosunku do tego, jak to wyglądało jeszcze w grudniu zeszłego roku, kiedy wyłączono sygnał poprzedniego TVP Info – podkreśla Grzegorzewski.
Później jednak dodaje, że do poprawy wizerunku stacji trzeba nie tylko wpłat od widzów.
- Wszystkie pozytywne aspekty tej transmisji bledną, jeśli popatrzeć na warsztat, merytorykę, brak profesjonalizmu wyzierający zwłaszcza z pasków wyświetlanych u dołu ekranu oraz szyderczego triumfalizmu, jaki mogliśmy obserwować dziś nad ranem – wskazuje medioznawca.
Kontrowersyjny pasek
Wielu komentujących wieczór wyborczy w serwisie X zwróciło uwagę na jedną z belek pokazanych w TV Republika. Podkreślono na niej fakt nieobecności TVN24 w sztabie Donalda Trumpa.
- Moim zdaniem takie "heheszki", jakie Republika prezentowała na pasku – "patrzcie, my weszliśmy, a TVN nie" – są zagraniem rodem z piaskownicy. To jest po prostu nieprofesjonalne, ale wynika poniekąd z tego, że pracownicy stacji Sakiewicza nie są wpuszczani na konferencje Donalda Tuska. To jest błąd, poważny błąd, bo Tusk spokojnie by sobie z nimi poradził. A teraz z tego błędu TV Republika korzysta, na swój charakterystyczny, infantylny czy wręcz przedszkolny sposób – komentuje Grzegorzewski.
- Każda poważna telewizja raczej nie zwracałaby uwagi widzów na taki szczegół na antenie, a na pewno nie w taki sposób. Mogli to akcentować inaczej – że owszem, jesteśmy tu bo jesteśmy profesjonalni, bo nas doceniono, bo robimy dobrą robotę. A dziś w nocy wybrali przekomarzanie rodem z przedszkola – kończy medioznawca.
Trump ponownie w Białym Domu
Amerykańskie media podały w środę, że kandydat republikanów Donald Trump wygrywa wybory prezydenckie w USA, zdobywając 277 głosów elektorskich, czyli siedem ponad wymagane minimum. Kandydatka Partii Demokratycznej Kamala Harris ma obecnie 224 głosy elektorskie.
Z Krzysztofem Grzegorzewskim rozmawiał Michał Fedorowicz, dziennikarz Wirtualnej Polski