Tratwą chciał uciec od problemów. Dwa dni dryfował po Bałtyku
Zbudował tratwę z butelek i palet i wypłynął na morze. 24-latek ze Szczecina od 20 lipca dryfował po Bałtyku. Straż Graniczna szukała go z lądu, na morzu i z powietrza. W środę wieczorem załoga SG-216 znalazła tratwę przeszło 11 kilometrów na północny wschód od Świnoujścia, ratując mężczyźnie życie.
23.07.2015 11:41
O nietypowym obiekcie pływającym na Bałtyku służby morskie poinformowały przepływające kutry. Rybacy twierdzili, że dryfujący na tratwie mężczyzna nie chciał żadnej pomocy, a kontakt z nim znacznie był utrudniony.
Pomorski Dywizjon Straży Granicznej natychmiast postawił swoje służby w stan alarmu. Tratwy szukały jednostki pływające, a z powietrza wypatrywali go na Bałtyku piloci samolotu M-20 Mewa, jednak złe warunki pogodowe utrudniały widzialność.
W środę kontynuowano poszukiwania. Kilka minut po godz. 21 załoga jednostki interwencyjno-pościgowej SG-214 natrafiła na dryfującego samotnika. Znaleziono go przeszło 11 kilometrów na północny wschód od portu w Świnoujściu. Jego tratwa już się rozpadała, więc rozbitka podjęto na pokład SG-214. Strażnicy graniczni wciągnęli mężczyznę, zabrali także szczątki tratwy.
Mężczyzna nie był rozmowny, był odwodniony i wycieńczony wielogodzinnym pływaniem. Przybyły na miejsce lekarz pogotowia uznał, że 24-latek nie wymaga hospitalizowania.
Rozbitek powiedział, że sytuacja rodzinna zmusiła go do podjęcia decyzji o samotnym rejsie donikąd. Tratwę sam skonstruował z odpadów, które znalazł w niemieckim Uckeritz, skąd wypłynął. Sprawiał wrażenie, jakby nie był świadomy niebezpieczeństwa, jakie mu groziło.