Trasa narciarska na Gubałówce wciąż zamknięta
Otwarcie trasy narciarskiej na Gubałówce w Zakopanem w ciągu najbliższych kilku - kilkunastu dni jest mało prawdopodobne - oceniają przedstawiciele spółki Polskie Koleje Linowe (PKL), która do niedawna administrowała tym stokiem. Na przeszkodzie stoją m.in. wymogi bezpieczeństwa.
23.01.2006 | aktual.: 23.01.2006 16:20
W sobotę rodzina Gąsieniców Byrcynów poinformowała, że podpisała umowy dzierżawy swych działek na Gubałówce z powołaną specjalnie w tym celu firmą Regionalne Trasy Narciarskie (RTN). Według Byrcynów, trasą na Gubałówce mogłyby zarządzać teraz dwie firmy - PKL w górnej części stoku i RTN na jego dolnym odcinku.
Wicedyrektor PKL ds. technicznych, Paweł Murzyn powiedział, że spółka otrzymała od firmy współpracującej z rodziną Byrcynów krótkie pismo, w którym zawarto sugestię, aby Polskie Koleje Linowe podjęły starania o ponowne otwarcie trasy narciarskiej. Chodzi o wystąpienie do TOPR o zgodę na otwarcie stoku dla narciarzy.
To nie jest takie proste i nie da się tego załatwić jednym krótkim pisemkiem. Obydwie firmy czeka wiele spraw, podstawową kwestią jest np. jasne ustalenie zakresu odpowiedzialności jednej i drugiej firmy. Przecież musimy wiedzieć, którymi konkretnie działkami będą administrować firma RTN, bo to wiąże się z wzięciem odpowiedzialności za przygotowanie pokrywy i bezpieczeństwo na tych fragmentach trasy. Na razie nie otrzymaliśmy takiej informacji - powiedział Murzyn.
Dodał, że firma współpracująca z Byrcynami musi spełnić wszystkie wymogi prawne oraz zalecenia TOPR w zakresie bezpieczeństwa na swoim odcinku trasy. Dopiero wtedy będzie miało sens wystąpienie PKL do Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego o zezwolenie na otwarcie całej trasy.
Trasa na Gubałówce nie była czynna tej zimy, więc wymaga szczegółowego odbioru i dopuszczenia przez TOPR do sezonu narciarskiego. Później określony standard bezpieczeństwa trzeba utrzymywać przez cały sezon, bo codziennie rano trasa jest sprawdzana przez dyżurujących na niej ratowników.
Właściciel firmy Regionalne Trasy Narciarskie mówił w sobotę dziennikarzom, że zgodnie z życzeniami Byrcynów, trasa w obrębie ich działek nie będzie sztucznie zaśnieżana i ubijana ratrakami, lecz ma być przygotowywana ręcznie.
Przedstawiciele PKL oceniają, że taki sposób utrzymywania tras, zwłaszcza wtedy, gdy w dzień występuje odwilż, a w nocy mróz, jest mało realny. O ile przy dużym nakładzie ludzkich sił można ubijać naturalny śnieg i równać go ręcznie, to z oblodzonym podłożem trudno sobie poradzić bez ratraków.
Dotychczas do przygotowania całej trasy na Gubałówce zatrudnialiśmy na stałe 12 ludzi i używaliśmy 3 ratraków, nie mówiąc o armatkach śnieżnych. Do utrzymywania dolnej połowy stoku potrzeba mniej więcej połowy tego sprzętu i ludzi, a tymczasem RTN, to - przynajmniej na razie - firma jednoosobowa. Trudno mi sobie wyobrazić, ile osób będzie musiała zatrudnić, aby zastąpić nimi maszyny - powiedział wicedyrektor PKL.
Od początku sezonu zimowego trasa narciarska na południowym stoku Gubałówki jest formalnie zamknięta przez PKL. Rodzina Byrcynów posiada prywatne działki w obrębie tej trasy i nie zgadza się, aby PKL prowadziły jakąkolwiek działalność na ich gruntach. Spółka ta nie może sztucznie zaśnieżać i ubijać ratrakami trasy. Dopóki na stoku leży naturalny śnieg część narciarzy i tak jeździ z Gubałówki.
W połowie grudnia PKL wstrzymały kursowanie kolei linowo- terenowej na Gubałówkę. Władze spółki argumentowały, że zimą kolejka przestaje być rentowna, gdy nie wozi narciarzy, ale tuż przed świętami wznowiły przewozy na Gubałówkę.