PolskaTragiczny "wypadek" w Olsztynie

Tragiczny "wypadek" w Olsztynie

Wydarzył się poważny wypadek z udziałem autobusu pełnego dzieci, w który uderzyły dwie ciężarówki, jest wielu rannych i zabici - taką informację otrzymali wieczorem w Olsztynie dziennikarze. Wiadomość szybko obiegła kraj, ale jak się okazało, były to tylko ćwiczenia.

Informację o poważnym wypadku, która zelektryzowała media przed godz. 18, potwierdzali dyżurni policji. Lokalna rozgłośnia Polskiego Radia - Radio Olsztyn - otrzymała m.in. wiadomość, że dwie ciężarówki zmiażdżyły autobus pełen dzieci.

Jak się potem okazało ani oficer dyżurny Komendy Wojewódzkiej Policji, ani dyżurny komendy miejskiej w Olsztynie nie wiedzieli, że podają informację o ćwiczeniach, które zorganizowała straż pożarna.

Strażak wiedział, nie powiedział

Dostaliśmy zgłoszenie, że był poważny wypadek, że dwie osoby zginęły i są też ranni. Dopiero na miejscu przekonaliśmy się, że to ćwiczenia zorganizowane przez straż pożarną - powiedziała rzeczniczka komendy miejskiej policji Izabela Niedźwiedzka.

O tym, że to były ćwiczenia, nie wiedziała nawet rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Olsztynie Małgorzata Szmidt-Jeżewska, która przyznała, że wiadomość ta zelektryzowała ją.

Nic nie wiedzieli także dyspozytorzy pogotowia ratunkowego, ani lekarze w karetkach, które natychmiast wysłano na miejsce zdarzenia.

Wicekomendant miejski straży pożarnej w Olsztynie Marek Eljasiak powiedział, że organizatorzy ćwiczeń imitujących poważny wypadek drogowy nie informowali mediów, iż są to ćwiczenia, bo chcieli "zapewnić okoliczności podobne do rzeczywistych i sprawdzić działanie wszystkich służb w przypadku masowego wypadku".

Dziennikarze zadziałali, jak w wielu przypadkach; media mają działać szybko, ale powinny być rzetelne i powinny podawać informacje, które do końca odpowiadają sytuacji - ocenił Eljasiak, autor ćwiczeń w Olsztynie. Pytany, czy słusznie się stało, że nikt wcześniej nie poinformował mediów o ćwiczeniach, nie był w stanie odpowiedzieć, czy to dobrze, czy źle, że w konsekwencji wiadomość o wypadku obiegła kraj.

Uprzedzać media czy nie?

Rzecznik Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej Witold Maziarz powiedział, że ćwiczenia akcji ratunkowej były zaplanowane na poziomie prezydenta miasta, z udziałem przedstawicieli straży pożarnej, policji i służb ratowniczych. Podkreślił, że informacja o tym, iż będą to ćwiczenia, nie przedostała się do wykonawców akcji, dlatego wszyscy byli przekonani, że jadą do autentycznego wypadku z udziałem m.in. autobusu.

To w przekonaniu organizatorów akcji było celowe, szczególnie po niedawnym tragicznym wypadku autokaru pod Białymstokiem, który wiózł tegorocznych maturzystów na pielgrzymkę do Częstochowy. Maziarz uważa, że także dla mediów ta sprawa powinna stać się przyczynkiem do zastanowienia się. Podkreślił, że w przypadku akcji ratunkowej na drodze to strażaccy ratownicy koordynują operacją.

Jednoznacznie na ten temat wypowiadali się skonsternowani całą sytuacją dziennikarze: takie akcje są potrzebne, ale media powinny zostać uprzedzone.

Jeśli poligonem ćwiczeń jest konkretna ulica, w konkretnym mieście dziennikarze powinni być uprzedzani przez rzeczników służb o takich symulacjach. Media podając informacje o wypadkach działają w intencjach poprawy bezpieczeństwa i pomocy wszystkim, którzy znajdują się na drodze. Jeśli służby podają informacje nieprawdziwe, dziennikarze przekazują nieprawdziwe informacje odbiorcom - podkreślił olsztyński dziennikarz radia RMF FM Daniel Wołodźko.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)