Tragiczny wypadek w Łódzkiem: pociąg zderzył się z busem, 9 osób nie żyje
Do tragicznego wypadku doszło przed godz. 6 rano na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Bratoszewicach w województwie łódzkim. Pociąg zderzył się z busem. Osiem osób - pasażerów busa - zginęło na miejscu. Kolejna ofiara po kilku godzinach zmarła w szpitalu. Jedna osoba jest ranna, trwa walka o jej życie. To nie pierwszy wypadek, do jakiego doszło na tym przejeździe. 20 lipca w pociąg jadący z Gdyni do Krakowa wjechała osobowa toyota. Wówczas pociągiem wracało z kolonii 400 dzieci. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
30.07.2012 | aktual.: 30.07.2012 14:18
Samochód wiozący dziesięć osób jechał lokalną drogą Domaradzyn-Bratoszewice. Prawdopodobnie kierujący pojazdem nie zachował należytej ostrożności i tuż przed godziną 6 rano na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Bratoszewicach nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu pociągowi relacji Łowicz Główny-Łódź Kaliska.
- Około godz. 5.50 rano ford transit zderzył się z pociągiem na niestrzeżonym przejeździe kolejowym. Prawdopodobnie bus wjechał pod pociąg - potwierdził st.asp. Radosław Gwis z komendy wojewódzkiej w Łodzi w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Pracujemy bardzo intensywnie nad wyjaśnieniem przyczyn tragedii. Obecnie kilku prokuratorów przeprowadza w tej sprawie czynności. Na ostateczną ocenę musimy jednak jeszcze poczekać. Wstępne ustalenia wskazują na to, że to kierowca busa najprawdopodobniej nie zachował ostrożności i nie zatrzymał się przed przejazdem kolejowym, mimo znajdującego się tam znaku STOP - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania. O winie kierowcy mają świadczyć m.in. bardzo krótkie ślady hamowania, już za znakiem STOP, oraz relacja świadka.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że sposób oznakowania był prawidłowy i zachowane zostały warunki bezpieczeństwa. Wiemy, że pociąg był sprawny i poruszał się z prędkością ok. 79 km/h a dozwolona prędkość na tym odcinku to 90 km/h. Oznakowanie przejazdu będzie jednak jeszcze szczegółowo sprawdzane - powiedział Kopania.
Maszynista pociągu był trzeźwy.
- Nie wiemy natomiast, w jakim stanie był kierowca. To będziemy mogli sprawdzić po przewiezieniu zwłok do zakładu medycyny sądowej i przeprowadzeniu wnikliwych badań - dodał Kopania.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że przystosowanym do przewozu sześciu osób fordem transitem jechało dziesięć osób w wieku 20-40 lat. Wszyscy to obywatele Ukrainy, którzy jechali do pracy. Byli zatrudnieni w pobliskim zakładzie przetwórstwa - ustaliła policja. Identyfikacja może potrwać nawet kilka dni. Rzecznik łódzkiej prokuratury nie wykluczył, że w kilku przypadkach będą potrzebne badania DNA.
Na miejsce wypadku przyjechała m.in. wojewoda łódzki Jolanta Chełmińska, która o tragedii poinformowała już ambasadę Ukrainy. - Prawdopodobnie przyjedzie tu konsul lub wicekonsul Ukrainy - powiedziała dziennikarzom Chełmińska.
- Samochód jest tak zniszczony, że nie możne rozpoznać marki - powiedział na antenie TVN24 Krzysztof Zieliński ze straży pożarnej w Zgierzu. - Nie żyje sześć kobiet i dwóch mężczyzn. Dwie poszkodowane kobiety zostały przetransportowane do szpitali - dodał. Jedna z nich zmarła. Pociąg zatrzymał się około 200 metrów od przejazdu.
Z relacji strażaka wynika, że bus leżał na nasypie kolejowym. Strażacy musieli podnieść wywrócony pojazd, aby wydobyć rannych. - Ewidentnie zawinił błąd ludzki. Przejazd jest oznakowany. Wyraźnie widać znak STOP - powiedział. Kierowca nie miał przy sobie dokumentów pojazdu.
Z informacji radiowych wynika, że nie ucierpiał żaden z pasażerów pociągu.
Na miejscu zderzenia jest przedstawiciel prokuratury, która z policją prowadzi postępowanie wyjaśniające przyczyny wypadku. Nadal są również strażacy, którzy będą pomagać usuwać pojazdy uczestniczące w wypadku.
Linia kolejowa pomiędzy Głownem i Strykowem przez kilka godzin była nieprzejezdna. PKP na tym odcinku uruchomiła zastępczą komunikację autobusową.
Przeklęty przejazd?
Na tym samym przejeździe 20 lipca także doszło do wypadku. Około godziny 7:30 na niestrzeżonym przejeździe kolejowym pomiędzy Głownem a Bratoszewicami 34-letni kierujący toyotą nie zachował należytej ostrożności i wjechał na część toru, po którym poruszał się pociąg specjalny z jadącymi kolonistami. Kierowca samochodu był trzeźwy, został przewieziony do szpitala w Zgierzu. Podróżującym pociągiem blisko 400 dzieciom nic się nie stało.
Ambasada Ukrainy pomoże rodzinom ofiar
Rodziny ofiar wypadku w Bratoszewicach mogą liczyć na pomoc ukraińskiej ambasady - zapewnił na miejscu zdarzenia, radca-konsul ambasady Ukrainy w Warszawie Serhij Miniajło.
- Z tego co wiemy, kilka osób miało obywatelstwo ukraińskie. W firmie, w której byli zatrudnieni pracowały jednak również osoby innej narodowości. Przy pełnej współpracy z łódzkim urzędem wojewódzkim musimy więc ustalić teraz dane ofiar. Później będziemy pomagali rodzinom w przyjeździe i transporcie zwłok naszych obywateli do kraju - powiedział Miniajło.
Z miejsca wypadku przedstawiciel ukraińskiej ambasady pojechał do Cesarki k. Strykowa (Łódzkie), gdzie mieszkały ofiary.
- Z informacji przekazanych przez właściciela firmy wynika, że pracuje w niej jeszcze ok. 15 Ukraińców. Grupa uczestnicząca w wypadku przyjechała tu trzy tygodnie temu - poinformowała wojewoda łódzki Jolanta Chełmińska.
Policja apeluje o ostrożność
Od początku roku do dzisiejszego poranka, na terenie województwa łódzkiego na przejazdach kolejowych policja odnotowała cztery wypadki drogowe, w całym 2011 roku również cztery. W 2011 roku jedna osoba zginęła, trzy zostały ranne, w 2012 (do dzisiaj) jedna ofiara śmiertelna, trzy ranne. W 2011 roku na przejazdach kolejowych doszło do 52 kolizji, natomiast w 2012 roku - 28.