Tragiczne imieniny
Wczoraj w kaliskim szpitalu zmarł 31-letni
mężczyzna, który został brutalne pobity pod jednym z pubów w
Ostrzeszowie, informuje "Gazeta Poznańska".
09.11.2004 | aktual.: 09.11.2004 06:46
Kilka dni temu Przemysław Zieleziński spotkał się z grupą przyjaciół w pubie, aby uczcić swoje imieniny. Nic nie wskazywało na tragiczny przebieg dalszych wypadków. Była godzina 23, gdy jeden z imieninowych gości wyszedł na powietrze. Po chwili udały się za nim cztery inne osoby. Gdy długo nie wracali, zaniepokojony solenizant wyszedł zobaczyć, co się dzieje za drzwiami. Okazało się, że cała czwórka pastwi się nad jego kolegą. Gdy stanął w jego obronie, ściągnął na siebie agresję napastników. Zaczęli go bić i kopać. Ktoś sięgnął po kamień.
- Opierając się na zeznaniach świadków, już następnego ranka zatrzymaliśmy cztery osoby. Jednak nie wykluczamy, że napastników mogło być nawet do dziesięciu. Prowadzimy intensywne śledztwo, aby ustalić wszystkich, którzy brali udział w bójce - poinformował naczelnik Sekcji Kryminalnej KPP Ostrzeszów, podinsp. Jan Olkiewicz.
Wszyscy zatrzymani to mieszkańcy Ostrzeszowa w wieku od 19 do 21 lat. Są studentami poznańskich uczelni. Skierowano wobec nich wniosek o tymczasowy areszt, ale sąd oddalił go. Wkrótce zażaleniem na takie postanowienie zajmie się Sąd Okręgowy w Kaliszu.
Tymczasem pobity 31-latek bezpośrednio po zdarzeniu trafił do szpitala w Ostrzeszowie, skąd po 4 godzinach został przewieziony do Kalisza. Miał zmasakrowaną twarz i ogromnego krwiaka na mózgu, spowodowanego uderzeniem twardym przedmiotem. Po operacji przez kilka dni przebywał na intensywnej terapii. Lekarze przyznawali, że jeśli uda mu się uratować życie, może zostać kaleką. Spekulacje te skończyły się wczoraj rano, gdy ostrzeszowianin zmarł, nie odzyskawszy przytomności.
Czy mężczyźni, którzy dopuścili się tak bestialskiego pobicia, poniosą zasłużoną karę? To pytanie zadaje sobie dziś nie tylko rodzina zmarłego. Według bliskich Przemysława Zielezińskiego, wiele wskazuje na to, że tak się nie stanie, bo od początku w tej sprawie gromadzi się sporo niejasności. Być może wynika to z faktu, że wśród zamieszanych w sprawę jest syn cywilnej pracownicy Komendy Powiatowej Policji w Ostrzeszowie. -
Dementuję to całkowicie - mówi podinsp. Jan Olkiewicz. - Owszem, syn naszej pracownicy był w lokalu w tym czasie, ale przecież znajdowało się tam około 50 osób. Chcemy ich wszystkich odszukać i przesłuchać. Wiele wyjaśni też opinia biegłego z dziedziny medycyny, który określi mechanizm powstania obrażeń.
Zapewnieniom policji nie wierzy rodzina zmarłego. Do Wydziału Inspekcji KWP w Poznaniu skierowała wniosek o objęcie postępowania szczególnym nadzorem bądź przekazanie go innej jednostce.
- Nie przeprowadzono badania alkomatem i nikogo nie przesłuchano na miejscu bójki - wylicza uchybienia Tomasz Zieleziński, brat zmarłego, który był razem z nim w pubie. - Sprawców schwytano następnego dnia. W tym czasie mogli ustalić wspólną wersję wydarzeń. Nie zabezpieczono śladów krwi na ubraniach napastników i ofiary, ani kamienia, którym uderzono brata w głowę. Sugerowano mnie i moim znajomym, że to my mogliśmy być prowodyrami. Straszono mnie, że zostanę podany do do prokuratury za pomówienie. Próbowano namawiać mnie, abym wycofał pismo do Komendy Wojewódzkiej. Proponowano mi nawet spotkanie poza komendą.
Ostrzeszowska ulica aż huczy. Mówi się, że feralnego dnia w pubie były także dzieci innych miejscowych VIP-ów, a nazajutrz po zdarzeniu niektóre telefony tamtejszych notabli aż się grzały od rozmów.
Przemysław Zieleziński zostawił żonę i 3-letniego syna. Rzadko odwiedzał ostrzeszowskie lokale. Wolał ze znajomymi jechać do oddalonego o 30 km Ostrowa. W swoje imieniny postanowił jednak zmienić tę zasadę...