Tragiczne historie pasażerów "lotu śmierci"
228 pasażerów było na pokładzie Airbusa A330 linii Air France, który rozbił się w poniedziałek nad Atlantykiem. To 228 tragicznych historii ludzkich.
Jednym z pasażerów był 11-letni Aleksander Bjoroy. Jego rodzice nie zdawali sobie sprawy, że machając mu przed odlotem, widzą go ostatni raz. W Rio de Janeiro została też jego siostra. Chłopiec był jednym z pięciu Brytyjczyków na pokładzie. Jego rodzina mieszka w Brazylii od stycznia. Aleksander leciał do Wielkiej Brytanii pod opieką ciotki do szkoły z internatem, w której się uczył. Rodzice chłopca wyrazili głębokie wyrazy współczucia dla wszystkich, którzy stracili bliskich w tej katastrofie.
W rodzinach zaginionych cały czas tli się nadzieja, że ich bliscy jednak przeżyli. Do tej pory nie znaleziono żadnego ciała ani żadnej części do samolotu.
W samolocie był też inżynier Arthur Coakley, który wracał do domu po miesięcznej rozłące z rodziną. Pracował na brazylijskiej wieży wiertniczej. Jego żona cały czas ma nadzieję, że znajdzie się na jakiejś tratwie ratunkowej, bo jego telefon wciąż odbiera sygnał. - To daje mi jeszcze odrobinę nadziei - tłumaczy żona. - On będzie cały czas obecny w domu. Będziemy cały czas mówić o nim w czasie teraźniejszym - dodaje.
Wśród zaginionych po katastrofie Airbusa jest też m.in. szef PR koncernu Mazda, Neil Warrior, pracownik firmy naftowej Graham Gardner i trzy lekarki z Irlandii - Aisling Butler, Jane Deasy i Eithne Walls. Na pokładzie znajdowało się też dwóch Polaków.
Stomatolog Jose Souza leciał do swojej rodziny, żeby przedstawić im swoją narzeczoną Isis Pinet. Poznali się pięć lat temu. Ich przyjaciółka Sophie Reiner opowiada, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. - Szalenie się kochali, byli ze sobą bardzo szczęśliwi. Bardzo nam ich brakuje - mówi Sophie. - Dobrze, że przynajmniej byli razem - dodaje.
Jose był zapalonym surferem. Należał do klubu surfingowego w Londynie. Prezes klubu Ben Farwagi wspomina go jako bardzo zdolnego, oddanego i aktywnego człowieka.
Linie lotnicze Air France powiadomiły rodziny pasażerów airbusa, że nie ma żadnej nadziei, aby ktokolwiek przeżył katastrofę. Doradca linii Guillaume Denoix de Saint-Marc powiedział, że samolot rozpadł się w powietrzu, albo w momencie uderzenia w powierzchnię oceanu. Wciąż jednak nie wiadomo, co było przyczyną wypadku francuskiego airbusa. Francuscy śledczy, mający zbadać katastrofę, poinformowali, że będą się starali opublikować pierwszy raport po koniec czerwca.
Katarzyna Bogdańska, Wirtualna Polska