Tragiczna przeprawa promowa Polaków
38-letni Sebastian Łoniewski został skazany na pięć lat więzienia w zawieszeniu. To wyrok za śmiertelny wypadek na promie w zatoce Cork, którego ofiarą padł 28-letni Polak.
22.02.2011 | aktual.: 22.02.2011 11:47
Do zdarzenia doszło w marcu 2009 roku na promie pływającym w irlandzkiej zatoce Cork. Dwaj Polacy jechali samochodem. Wracali z meczu piłki nożnej. Zmierzali w stronę Glenbrook. Samochód prowadził Łoniewski, 28-letni Krystian Mielnik był pasażerem. Czekała ich przeprawa promem. Łoniewski o godz. 18.20 wjechał na pokład - podaje serwis irishtimes.com.
W połowie przeprawy, na środku kanału, doszło do niecodziennego zdarzenia. Samochód 38-latka, który stał na czele kolumny innych pojazdów, stoczył się pod barierą ochroną i przednimi kołami wyjechał ponad rampę promu. Pojazd chwilę balansował, a potem wpadł do rzeki. W środku znajdowali się dwaj Polacy.
Sebastiana Łoniewskiego udało się uratować - z rzeki wyciągnął go przypadkowy świadek, który widząc całe zdarzenie szybko podpłynął do niego łódką. Polak trafił natychmiast do szpitala, nie odniósł poważnych obrażeń. Przy okazji sprawdzono - kierowca nie był pijany, nie był też pod wpływem narkotyków. Mniej szczęścia miał 28-letni Krystian Mielnik. Mężczyzna utonął, a jego ciała nigdy nie odnaleziono.
Samochód wyjechał za burtę?
Jak mogło dojść do tej tragedii? Łoniewski tłumaczył policjantom, że hamulec ręczny był zaciągnięty, ale w burtę promu uderzyła wtedy duża fala. Jego zdaniem samochód ślizgał się po mokrym pokładzie. Wtedy Polak wpadł w panikę, zamiast nacisnąć pedał hamulca, nogą dodał gazu. Wtedy auto wypadło z promu.
Jednak świadek zdarzenia twierdzi, że nie widział żadnej fali uderzającej w prom. Co więcej, kiedy po 10 miesiącach wydobyto wrak samochodu z rzeki, kluczyk w stacyjne był w pozycji zapłonu, wrzucony był drugi bieg, a hamulec ręczny był zwolniony.
Sprawę przebadali też eksperci z Department of the Marine. Ich zdaniem niemożliwe jest, aby samochód na tym konkretnym promie mógł się ześlizgnąć do wody. Nie pozwala na to wysoka rampa i bariery ochronne. Aby auto mogło znaleźć się w wodzie, trzeba po prostu nim wyjechać za burtę.
Wyrok w zawieszeniu
Obrońca Łoniewskiego apelował do sądy o złagodzenie kary i nieskazywanie Polaka za zabójstwo. - Wygląda na to, że mój klient zupełnie przypadkowo dodał gazu i zjechał z promu. Przecież to byłoby szaleństwo, gdyby celowo chciał skierować własny samochód do rzeki i znaleźć się w niej, skoro nie umie pływać - mówi adwokat Tom Creed.
Sędzia Patrick Moran uznał Polaka winnym nieumyślnego spowodowania śmierci. Przyznał też, że całe zdarzenie jest dość niezwykłe, nie tylko w Irlandii, ale na całym świecie. Łoniewski pływał promem już kilka razy, znał zasady i obowiązujące przepisy, dlatego musi ponieść odpowiedzialność za swoje czyny.
38-letni Polak został skazany na pięć lat więzienia w zawieszeniu na dwa lata.
Małgorzata Jarek, MojaWyspa.co.uk