Tragedia w Rudzie Śląskiej. Odnaleziono ciała zasztyletowanej rodziny
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie zabójstwa kobiety i dwojga jej dzieci, znalezionych rano w jednym z mieszkań w Rudzie Śląskiej. Ofiary to chłopcy w wieku 13 i 6 lat oraz ich 43-letnia matka. Wszyscy mieli rany zadane ostrym narzędziem. 44-letni ojciec jest w szpitalu.
15.12.2015 | aktual.: 15.12.2015 15:16
Jak podawała policja, nad ranem w jednym z bloków w Rudzie Śląskiej znaleziono cztery osoby. Trzy z nich - dwoje dzieci i ich matka - nie żyły. 44-letni ojciec rodziny, który też miał rany kłute, po reanimacji trafił do szpitala.
Informację o formalnym wszczęciu śledztwa przekazała podczas popołudniowej konferencji prasowej zastępca prokuratora rejonowego w Rudzie Śląskiej Małgorzata Wasielke-Podleszańska. Postępowanie wszczęto pod kątem art. 148 Kodeksu karnego, czyli zabójstwa.
W środę specjaliści w dziedzinie medycyny sądowej mają przeprowadzić sekcję zwłok trzech ofiar. Ojciec rodziny, który trafił do szpitala, jest po operacji. Prokuratura nie udziela informacji na temat stanu jego zdrowia. Wiadomo jedynie, że jest on stabilny.
Prokuratura odmawia też szerszych informacji na temat dotychczasowych ustaleń, tłumacząc to dobrem postępowania. Trwają czynności procesowe i operacyjne.
Podinspektor Krzysztof Piechaczek z rudzkiej policji powiedział, że policjanci docierają do osób, które mogą mieć wiedzę na temat okoliczności tragedii. - Dodatkowo policjanci oraz pracownicy ośrodka interwencji kryzysowej w naszym mieście zaoferowali wszelką możliwą pomoc psychologiczną dla rodzin tych osób. Ta pomoc jest udzielana - powiedział.
Najbardziej prawdopodobna hipoteza mówi o tragedii, która rozegrała się wewnątrz rodziny. Według informacji podawanych przez media, ojciec mógł mieć problemy zdrowotne. Prawdopodobnie zabił swoich bliskich, a potem próbował popełnić samobójstwo.
Jak wcześniej nieoficjalnie przekazywali policjanci, w mieszkaniu nie było śladów włamania. Drzwi wejściowe był zamknięte od środka. Zwłoki znaleźli rodzice 44-latka, którzy często przychodzili do mieszkania syna i jego rodziny. Mieli swoje klucze.