Tragedia w Raculi. Ekspert tłumaczy, dlaczego psy zaatakowały
"Frustracja jest matką agresji" - mówi w rozmowie z WP behawiorysta zwierząt Andrzej Kinteh-Kłosiński. Ekspert tłumaczy, dlaczego psy ze strzelnicy mogły zaatakować człowieka. Ich zachowanie nie było przypadkowe.
Do dramatycznego zdarzenia doszło w niedzielę 12 października na MOP-ie Racula przy trasie S3. 46-letni kierowca ciężarówki zrobił przerwę w trasie i wybrał się do pobliskiego lasu na grzyby. Tam zaatakowały go trzy duże psy, które wydostały się z sąsiedniej strzelnicy.
Mężczyzna zdołał jeszcze wezwać pomoc, dzwoniąc pod numer 112. Ratownicy przetransportowali go do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Pomimo udzielonej pomocy, zmarł trzy dni później w wyniku rozległych obrażeń – miał ponad 50 ran szarpanych.
Według ustaleń policji zwierzęta - prawdopodobnie owczarki belgijskie - należały do 53-letniego właściciela strzelnicy, który nie zachował odpowiednich środków ostrożności. Prokuratura bada, czy psy mogły być mieszanką ras, o czym ma świadczyć ich nienaturalna budowa.
Tragedia w Barcicach Górnych. Ujawnili trzy ciała. Na miejscu pracują służby
W Wirtualnej Polsce informowaliśmy, że nie był to pierwszy incydent z udziałem tych samych psów. W przeszłości jedna z kobiet wszczęła postępowanie cywilne przeciwko właścicielowi, po tym, jak została pogryziona przez psy.
- Właściciel psów, które dotkliwie i śmiertelnie pogryzły 46-letniego mężczyznę w dniu dzisiejszym został zatrzymany - przekazała w czwartek prok. Ewa Antonowicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. - Właściciel mógł więc przewidywać i godził się z tym, że psy mogły zaatakować po raz kolejny - dodała.
Psy uciekły i zagryzły człowieka. Behawiorysta tłumaczy co się stało
Co się stało, że psy uciekły poza teren strzelnicy i zaatakowały mężczyznę? Postanowiliśmy zapytać o to mgr. Andrzeja Kinteha-Kłosińskiego, wykładowcę i dyrektora COAPE, psychologa, behawiorystę zwierząt. - Warto się dowiedzieć, czy były dobrze zabezpieczone i jak wyglądało ogrodzenie - zwraca uwagę nasz rozmówca.
Behawiorysta podkreśla, że owczarki belgijskie to są psy niezwykle aktywne, pomysłowe, i twórcze, jeśli chodzi o znajdywanie rozwiązań, rozwiązywanie różnych problemów - między innymi takich, jak wydostanie się za ogrodzenie.
Według Andrzeja Kinteha-Kłosińskiego kluczem do zrozumienia zachowania psów ze strzelnicy jest ich stan emocjonalny oraz środowisko, w jakim żyły. Nie ma mowy o "ataku bez powodu" – choć na pierwszy rzut oka mogło się tak wydawać.
- Zawsze są jakieś powody - mówi behawiorysta. - To są powody związane właśnie z emocjami, z frustracją na skutek niezaspokojenia behawioralnych i emocjonalnych potrzeb, być może również z powodu wcześniejszych złych doświadczeń – dodaje.
Ekspert wyjaśnia, że frustracja u psów działa podobnie jak u ludzi. Kiedy napięcie emocjonalne nie znajduje ujścia, przekształca się często w agresję. - Dlatego takie ataki się powtarzają. To przynosi efekt w postaci rozładowania napięcia. Można powiedzieć, że frustracja jest taką matką agresji - tłumaczy.
- Jeśli mają możliwość odreagowania tego właśnie napięcia związanego z frustracją, to będą korzystały z takiej możliwości, że jest po prostu człowiek i mogą go zaatakować. Zwykle osaczony człowiek, który niespecjalnie wie, jak postępować, nie ma do czynienia z takimi sytuacjami, będzie reagował też bardzo emocjonalnie. W związku z tym takie emocje w psach gwałtownie narastają i sprawiają, że ten atak staje się rzeczywiście atakiem, który jest niebezpieczny i może zagrażać ludziom - wyjaśnia.
Jak dodaje, raz utrwalony mechanizm agresywnego odreagowania może się powtarzać. - Jeśli już pies albo inne zwierzę doświadczy tego, że złość pozwala rozładować napięcie, że można doznać takiego haju emocjonalnego, kiedy atakuje się, kiedy się bije z kimś albo właśnie gryzie czy atakuje, to będzie tę sytuację powtarzał – mówi WP behawiorysta.
Przebywanie psów w miejscu takim jak strzelnica dodatkowo wzmaga stres. - Jeśli ktoś był na strzelnicy, to wie, że tam jest po prostu huk. Jeśli te psy są tam przez cały dzień, gdy ludzie strzelają, a tylko w nocy mają jakiś spokój, to jest to dodatkowy powód do tego, żeby przeżywać jakieś napięcie - zwraca uwagę.
Ekspert: Pełna odpowiedzialność właściciela
Kinteh-Kłosiński nie ma wątpliwości co do winy opiekuna psów.
- Powiem jednym słowem, pełną odpowiedzialność ponosi właściciel, bo człowiek powinien zdawać sobie sprawę i wiedzieć, co bierze pod swój dach, czy na swoje podwórko. Bierze pod swoją opiekę, czyli pod swoją odpowiedzialność - zauważa nasz rozmówca
- To są psy, które potrzebują bliskiej, stabilnej więzi z człowiekiem, zapewnienia im na co dzień sporej dawki aktywności, treningu i nauki zachowań, a przez to kontroli nad ich zachowaniem. Tak prowadzone są bezpieczne - mogą mieszkać w blokach i poruszać się w przestrzeni publicznej, nie stwarzając niebezpieczeństwa dla nikogo. Natomiast trzymanie ich np. w zamknięciu, bez przyjaznej relacji z opiekunem, w stanie deprywacji podstawowych potrzeb emocjonalnych, jest okrucieństwem i może prowadzić do takich skutków jak pogryzienie postronnych ludzi - ocenił.
Jak bronić się przed psem?
Ekspert przyznaje, że kluczem jest zachowanie spokoju i unikanie gwałtownych ruchów. - Powinniśmy stanąć lekko bokiem, nie tracąc psa z pola widzenia, ale nie w taki sposób, że stajemy przodem i wyciągamy ręce. To jest dla psa taki sygnał, że nie chcemy konfrontacji i nie stwarzamy zagrożenia - instruuje behawiorysta.
Jak tłumaczy, jeśli jednak dojdzie do ataku, ważna jest ochrona najważniejszych części ciała. - Musimy przede wszystkim ochronić te części ciała, których uszkodzenie grozi nam poważnymi konsekwencjami - szyję, tętnice, uszy. Spłatamy dłonie z tyłu na karku i osłaniamy przedramionami szyję - mówi nam
Nie wolno uciekać. - Ucieczka prowokuje pogoń. Nawet jeżeli to będzie mały ratlerek, to on nas po prostu dogoni. To jest oczywista oczywistość. Zwykle psy ustępują, bo widzą, że ten człowiek się nie rusza, nie zagraża im - podsumowuje.
Kamila Gurgul, dziennikarka Wirtualnej Polski