Tragedia w manilskim więzieniu
Tragicznie zakończył się w filipińskim więzieniu bunt mężczyzny, podejrzanego o przynależność do radykalnego ugrupowania islamskiego Abu Sajefa. Mężczyzna, który zatrzymał kilku strażników w charakterze zakładników, zabił trzy osoby i zranił trzy inne zanim został zastrzelony przez policję.
07.10.2003 | aktual.: 07.10.2003 09:29
Więzień o nazwisku Buyungan Bungkak był jednym z pięciu podejrzanych o zorganizowanie ataków bombowych w Zamboandze na południu Filipin w ubiegłym roku. W zamachach tych zginęło siedem osób a 150 zostało rannych. W najbliższym czasie miał stanąć przed sądem.
We wtorek rano w czasie spaceru po więziennym dziedzińcu napadł strażnika, zabierając mu karabin. Kolejno brał zakładników i ich zabijał, przenosząc się do innych pomieszczeń w więzieniu. Po czterech godzinach został osaczony przez sprowadzony na miejsce oddział interwencyjny policji - zastrzelono go w toalecie. Policjanci musieli w czasie akcji użyć materiałów wybuchowych i gazów łzawiących. Bungkak zdążył zabić trzech strażników a trzech innych poważnie ranić.
Grupa Abu Sajefa - głosząca idee autonomii islamskich rejonów na południu Filipin a w praktyce trudniąca się przede wszystkim porywaniem ludzi dla okupu, uważana jest za organizację, związaną z al-Kaidą Osamy bin Ladena. Jak pisze agencja Reutera, wtorkowy incydent, do jakiego doszło w manilskim więzieniu o zaostrzonym rygorze, może budzić wątpliwości co do stanu bezpieczeństwa w kraju, przede wszystkim w związku z planowaną na 18 października wizytą prezydenta USA George'a W. Busha w Manili.
Grupa Abu Sajefa znana jest przede wszystkim z porwania przed dwoma laty 102 osób, w tym kilku cudzoziemców. Wśród uprowadzonych była też para misjonarzy amerykańskich. Misjonarz Martin Burnham zginął w czasie próby oswobodzenia zakładników przez filipińską armię. Jego żona przeżyła.