Tragedia w Biesłanie ma groźne reperkusje dla całego Północnego Kaukazu
Tragedia w Biesłanie, w Osetii Północnej, dowodzi, że konflikt w Czeczenii rozszerza się na sąsiednie rosyjskie republiki Północnego Kaukazu i grozi ich wewnętrzną destabilizacją - powiedział Tom de Waal specjalista od Kaukazu brytyjskiego Instytutu ds. Wojny i Pokoju.
04.09.2004 | aktual.: 04.09.2004 16:00
Przepaść między władzami lokalnymi Inguszetii i Osetii Północnej, a ludnością była i tak duża zanim doszło do zajęcia budynku szkoły przez napastników i pojmania dzieci w charakterze zakładników, ale teraz powiększy się jeszcze bardziej - uważa de Waal.
322 osoby zginęły w szkole w Biesłanie w rezultacie uwalniania zakładników wziętych przez terrorystów - podał w sobotę po południu przebywający w tym mieście zastępca prokuratora generalnego Rosji, Siergiej Fridinski. Wśród 322 zabitych 155 to dzieci.
Osetyńczycy rozumieją oczywiście, że kryzys na tak dużą skalę nie mógł być opanowany przez ich własne władze lokalne, ale mają im za złe, że nie mówiły prawdy, chowały się przed nimi, stwarzały mylne wrażenie. Nawet teraz nie wszystkie rodziny znają los swoich dzieci - powiedział de Waal.
Brytyjski ekspert sądzi, że czeczeńskie dążenia separatystyczne nie cieszą się poparciem Osetyńczyków, którzy są chrześcijanami, ani muzułmańskich Inguszów, mimo woli wciąganych w konflikt.
Sytuację komplikuje jego zdaniem to, że Ingusze najwyraźniej mieli udział w wywołaniu kryzysu w Besłanie, a władza lokalna w Inguszetii jest słaba i niepopularna.
De Waal obawia się, iż Osetyńczycy rozczarowani do swoich władz mogą "wziąć sprawy w swoje ręce" i szukać odwetu na Inguszach, z którymi mają zadawniony spór przygraniczny. Drugie niebezpieczeństwo wiąże się według niego z tym, że ogólne rozczarowanie do władz lokalnych w obu republikach utoruje drogę radykałom.
Pogłębienie rozziewu pomiędzy postkomunistycznymi aparatczykami obecnie będącymi u władzy w autonomicznych republikach Federacji Rosyjskiej na Północnym Kaukazie, stwarza dogodny grunt dla populistycznych radykałów różnej orientacji, niekoniecznie muzułmańskich - twierdzi ekspert.
Jego zdaniem, kryzys w Biesłanie osłabił także politycznie władze Induszetii. Wykazał, iż inguscy radykałowie muzułmańscy zaczęli dawać o osobie znać i nie wykluczone, że zaangażowali się w terrorystyczną operację. Pewną liczbę inguskich radykałów muzułmańskich władze aresztowały w ostatnich miesiącach. Ich uwolnienia domagali się napastnicy, którzy zajęli budynek szkoły.
Kryzys w Biesłanie w ocenie de Waala zaszkodzi politycznym notowaniom prezydenta Rosji Władimira Putina na Północnym Kaukazie.
Putin zatrzymał się w Biesłanie (w sobotę) na bardzo krótko i właściwie z nikim nie rozmawiał. Najwyraźniej obawiał się, że jeśli spotka się z ludźmi, to zostanie zakrzyczany, co wyśle niewłaściwy sygnał pod adresem rosyjskiej opinii - powiedział de Waal.(reb)
Andrzej Świdlicki