Tragedia okiem Amerykanów
Amerykańska prasa analizuje masakrę w Wirginii minuta po minucie. W medialnej debacie dominują bezradność i jałowe spory o dostęp do broni.
Echo strzałów na kampusie Virginia Tech w Blacksburgu jeszcze nie ucichło, a już na amerykańskich forach internetowych ukazały się pierwsze komentarze. „Jestem prawie pewien, że gdy wszystkie okoliczności zostaną ustalone, okaże się, że żadna z ofiar nie miała broni” – napisał z wyraźnym żalem jeden z internautów.
Następnego dnia czytelnik „Chicago Tribune” w liście do redakcji ujął ten wniosek z tragedii dosadniej: „Gdyby ludzie, którzy zginęli, mogli nosić broń, ktoś powstrzymałby tego maniaka”.
W Europie te opinie mogą wydawać się zaskakujące. Za to w Stanach, gdzie posiadanie broni od 200 lat jest niezbywalnym prawem każdego obywatela, nikogo nie dziwią. Przeciwnie. Zdaniem wielu amerykańskich komentatorów tragedia w Blacksburgu potwierdza wręcz opinię, że to prawo powinni mieć wszyscy i wszędzie. „Najłatwiej zwalić całą winę na broń i prawnie ograniczyć jej dostępność. Ale chyba chodzi nam o skuteczność, a nie o dobre samopoczucie” – pisze publicystka Clarence Page w „Chicago Tribune”.
Koledzy giną za bogaczy
18 kwietnia do siedziby telewizji NBC dotarło nagranie, które nazwano potocznie „Testamentem Cho”. 23-letni Koreańczyk Cho Seung Hui, sprawca masakry w Wirginii, tłumaczy w nim motywy swojego czynu. Najcięższe oskarżenia padają pod adresem bogaczy. Nie wystarczały wam wasze złote naszyjniki, wy snoby. Przyparliście mnie do muru i zostawiliście mi tylko jedno wyjście. To była wasza decyzja – krzyczał Cho.
Pod wpływem tej wypowiedzi w mediach rozgorzała dyskusja o skutkach narastającego kryzysu społecznego w USA. Co się takiego stało, że teraz uczniowie zabijają swoich szkolnych kolegów?
„Nastąpiły zmiany społeczne, które zwiększyły prawdopodobieństwo masowych zabójstw. Podziwiamy tych, którzy potrafią osiągnąć zamierzony cel, nie przebierając w środkach. Coraz mniej współczujemy przegranym, w których narasta frustracja” – odpowiedział w „Los Angeles Times” James Alan Fox.
Inną przyczyną jest według Foksa rozpad tradycyjnych wartości, który prowadzi do społecznego osamotnienia. Wzrasta liczba rozwodów, w kościołach jest coraz mniej wiernych, coraz więcej ludzi przeprowadza się do wielkich metropolii i żyje, nie wiedząc nawet, jak nazywają się ich sąsiedzi.
Temat niewyborczy
Wielu Amerykanów zastanawia się, jaki wpływ będzie miała tragedia w Wirginii na bieżące życie polityczne. Mogłoby się wydawać, że w konsekwencji temat dostępności broni zdominuje nadchodzącą kampanię wyborczą.
Ale zdaniem Howarda Finemana z „Newsweeka” kandydaci będą unikać tego tematu jak ognia, nie chcąc narażać się potężnemu lobby producentów broni, bez pomocy których nie sposób dopiąć budżetów na kampanie wyborcze. Czytelnik „USA Today” twierdzi za to w liście do redakcji, że jest tylko jedna okoliczność, która mogłaby spowodować, że Biały Dom w końcu zainteresuje się problemem zbyt dużej dostępności broni: „Jakiś szaleniec musiałby zastrzelić którąś z córek George’a Busha”.
Zaskakującego porównania dokonuje równie˝ Helle Dale w „Washington Times”: „Jeżeli winą za masakrę w Blacksburgu obarczamy szaleńca, to dlaczego uważamy, że za samobójcze zamachy w Bagdadzie odpowiada Biały Dom?”.
Część Amerykanów dostrzega zagrożenie w powszechnym dostępie do broni. „Stare powiedzenie: broń nie zabija ludzi, to ludzie zabijają ludzi, powinniśmy zastąpić: ludzie bez broni zabijają mniej ludzi” – pisze czytelnik „Los Angeles Times”, a tytuł edytorialu z 18 kwietnia w „Chicago Sun Times” głosi: „Zabrońmy łatwego dostępu do broni niebezpiecznym ludziom”. Zdaniem jego autora senat USA powinien zacząć od zniesienia przepisu, który utrudnia urzędnikom Federalnego Biura do spraw Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej i Materiałów Wybuchowych zdobywanie informacji na temat właścicieli broni od policyjnych agencji.
Jednak głosy opowiadające się za całkowitym zniesieniem praw do jej posiadania należą do rzadkości. „Nie ma co liczyć na to, że zgoda na posiadanie broni zostanie zniesiona. Dane policji wskazują, że Amerykanie są obecnie w posiadaniu 192 milionów sztuk broni, z czego 62 miliony to broń ręczna” – pisze Bonnie Erbe z „Seattle Post-Intelligencer”.
Debatuje się za to bez końca nad koniecznością podnoszenia poziomu bezpieczeństwa w szkołach. Wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że i to rozwiązanie ma swoje granice. „Nie zamienimy przecież naszych kampusów w niedostępne fortece” – argumentuje James Alan Fox.
Koszmar będzie powracał
Wielu ekspertów uczula więc na konieczność rozpoznawania osób z zaburzeniami psychicznymi, które mogłyby zagrażać innym. „Fakt, że Cho Seung Hui mógł bez żadnego problemu kupić sobie dziewięciomilimetrowego glocka, choć jego nauczyciele dostrzegli u niego zaburzenia zachowania, pokazuje niedoskonałość naszego prawa” – możemy przeczytać w edytorialu z 18 kwietnia w „Washington Post”.
„Nie bądź zbyt krytyczny – powtarzają nam, jeśli siedzący obok nas dzieciak albo sąsiad dziwnie się zachowuje. Pod zarzutem przyklejania mu etykietki mamy milczeć. To nonsens. Musimy wyrobić w sobie umiejętność uprzedzania władz o dziwnych zachowaniach innych. Czasami będziemy się mylić, innym razem ocalimy czyjeś życie” – pisze Mark Davis z „Dallas News”.
Statystycznie rzecz biorąc, w 300-milionowym państwie tragedie takie jak w Blacksburgu muszą się zdarzać. Stale istnieje prawdopodobieństwo, że umysłowo chory człowiek zdobędzie broń (zwłaszcza w państwie, gdzie jest ona tak łatwo dostępna) i zacznie strzelać do przypadkowych ludzi. Żadne przepisy nie są w stanie powstrzymać takiego szaleńca.
zebrali Agnieszka Chądzyńska i Łukasz Wójcik