Tragedia niemowlęcia z Olsztyna. Rodzice usłyszeli zarzuty
Prokuratura Okręgowa w Olsztynie złożyła akt oskarżenia przeciwko Michalinie P. i Michałowi J. w Sądzie Okręgowym w Olsztynie. Są rodzicami niemowlęcia, które było katowane przez kilka miesięcy. Według śledczych to matka była sprawcą przemocy.
Matce Michalinie P. zarzucono, że od maja do czerwca 2022 roku znęcała się fizycznie ze szczególnym okrucieństwem nad małoletnim synem urodzonym w marcu 2022 roku.
- Opis obrażeń, jakie miało dziecko zajmuje półtora strony A4, to są bardzo drastyczne opisy - przekazał rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Daniel Brodowski. Ujawnił m.in., że matka podduszała dziecko, rzucała nim, szarpała i je biła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prokurator Brodowski wyliczył, że "to skutkowało powstaniem u pokrzywdzonego dziecka licznych obrażeń ciała, w tym złamań kości kończyn dolnych i górnych, rozległych obrażeń głowy, w tym mózgu". Dodał, że działania matki były skierowane na pozbawienie dziecka życia. Michalinie P. grozi dożywocie.
Matka sama przywiozła dziecko do szpitala
Złośliwe traktowanie dziecka przez Michalinę P. wyszło na jaw, gdy przyszła ona do szpitala w Szczytnie z dzieckiem w ciężkim stanie. Lekarze zdecydowali o przetransportowaniu dziecka wraz z matką do szpitala dziecięcego w Olsztynie. Gdy lekarze zbadali dziecko, natychmiast wezwali policję. Michalina P. została aresztowana i do dziś jest w areszcie.
- Obrażenia, jakich doznawało dziecko, spowodowały ciężki uszczerbek na zdrowiu pod postacią choroby realnie zagrażającej życiu - powiedział prokurator Brodowski. Dodał, że dziecko jest obecnie w rodzinie zastępczej. Prokurator zastrzegł, że ze względu na dobro dziecka, śledczy nie będą ujawniać więcej szczegółów dotyczących jego obecnego stanu zdrowia i sytuacji życiowej.
Prokurator Brodowski poinformował, że Michalina P. nie przyznała się do winy podczas śledztwa. - Składała różnego typu wyjaśnienia, ale nie przyznała się do zarzuconego jej czynu - podkreślił rzecznik prokuratury.
Miała katować dziecko, bo chciała mieć córkę, a urodziła syna
Nieoficjalne informacje przekazane wcześniej przez osoby znające Michalinę P. sugerowały, że powodem katowania przez nią dziecka mógł być fakt, że urodziła syna, choć bardzo chciała mieć córkę.
W mediach społecznościowych Michalina P. pokazywała niemowlę ubrane w dziewczęce ubranka i podpisem "Marysia". Sąsiedzi mówili mediom, że dziewczyna miała obsesję na punkcie swojego wyglądu, że zachowywała się jak celebrytka.
Prokurator Brodowski przyznał, że biegli określili osobowość Michaliny P. jako "dyssocjalną z cechami narcystycznymi, bierno-agresywnymi", ale podkreślił, że to nie wpływało u niej na zdolność rozpoznania czynów. - Oskarżona może odpowiadać przed sądem za zarzucane jej czyny, biegli psychiatrzy nie zakwestionowali jej poczytalności - podkreślił prokurator.
Ojciec dziecka został zwolniony z aresztu
Ojcu dziecka, Michałowi J., prokuratura początkowo zarzucała znęcanie się nad synem, ale w toku śledztwa, m.in. po analizie komunikatorów internetowych rozmów między rodzicami, oskarżono go o to, "iż w okresie od maja do czerwca 2022 roku będąc zobowiązanym jako ojciec do sprawowania opieki nad małoletnim dzieckiem nieporadnym z uwagi na swój wiek, naraził go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, poprzez zaniechanie sprawowania nad nim opieki polegającej na braku realnego zaangażowania się w proces opieki nad dzieckiem".
- Ojciec pozostawił dziecko pod wyłączną opieką matki Michaliny, której to właściwości osobiste, o których wiedział, stanowiły zagrożenie dla życia i zdrowia pokrzywdzonego - powiedział prokurator Brodowski.
Dodał, że jest to zagrożone karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Z powodu zmiany zarzutów Michał J. został zwolniony przez Sąd Apelacyjny w Białymstoku z aresztu kilka miesięcy temu i jest pod dozorem policji.
- On, Michał J., również co do zasady nie przyznał się do zarzuconego mu czynu" - przyznał prokurator Brodowski. Na pytanie PAP, czy ojciec wiedział, jakiej płci ma dziecko, prokurator przyznał, że Michał J. dowiedział się tego po zatrzymaniu. "Przez kilka miesięcy, do chwili zatrzymania przez policję, był wprowadzany w błąd, co do płci dziecka. To jest faktem - powiedział prokurator Brodowski.
Michalina P. i Michał J. mają także starsze dziecko, syna. Po ich zatrzymaniu chłopiec początkowo trafił do dziadków. Prokuratura nie informuje o losach tego chłopca.