Torysi są za "zielonym" podatkiem - atakują premiera
Na rozpoczętym w Blackpool dorocznym zjeździe konserwatystów (torysów), największej brytyjskiej partii opozycyjnej, jej czołowi politycy zapewnili, że nie obawiają się przedterminowych wyborów i zaapelowali do premiera Gordona Browna o wyznaczenie ich terminu.
30.09.2007 | aktual.: 01.10.2007 05:57
Rozpoczęliśmy odbieranie (laburzystom) terenu (politycznego) na dużą skalę - zadeklarował lider partii David Cameron. Zapowiedział gości z USA: gubernatora Kalifornii Arnolda Schwarzeneggera, który wystąpi za pośrednictwem połączenia wideo, oraz Michaela Bloomberga, burmistrza Nowego Jorku, potencjalnego kandydata w wyborach prezydenckich USA, który przebywa z wizytą w W. Brytanii.
Odbicie (partii konserwatywnej) nastąpi dzięki wyraźnej politycznej opcji, kierunkowi i wyborczej alternatywie - dodał Cameron, ignorując problemy techniczne z nagłośnieniem, które dały o sobie znać na początku zjazdu.
Sondaż ośrodka YouGov daje rządzącej partii laburzystowskiej 11-punktową przewagę nad konserwatystami (43% do 32%). W ocenie większości komentatorów pierwszy zjazd Partii Pracy pod kierunkiem Gordona Browna był jego dużym osobistym sukcesem. Laburzyści odnotowują wzrost poparcia zwłaszcza wśród kobiet.
Najwyraźniej laburzyści sądzą, że im dłużej będą zwlekać z rozpisaniem wyborów, tym mocniej zostaną poturbowani przez wyborców - ustosunkował się do tych sondaży czołowy polityk konserwatywny William Hague.
Tymi obawami tłumaczy on domniemaną gotowość kierownictwa Partii Pracy do rozpisania wyborów na przełomie października lub listopada. Formalnie terminu wyborów w W. Brytanii nie trzeba ogłaszać przed 2010 r., ale w ocenie niektórych komentatorów Brown, który przejął ster rządów z rąk Tony Blaira w czerwcu, może zdecydować o ich rozpisaniu już teraz, by uzyskać samodzielny mandat.
Hague, którego przemówienie wytyczyło ramy zjazdu partii, obarczył Browna, przez 10 lat ministra finansów w rządzie Blaira, winą za obecny kryzys w więziennictwie, służbie zdrowia i w systemie emerytalnym.
Według niego rząd Browna - wbrew temu, co sam o sobie uważa - nie jest nowy i nie odpowiada na aktualne potrzeby. Sam Brown - zdaniem Hague'a - nie jest politykiem z przekonania, jak sam mówi o sobie, lecz z wyrachowania.
Z dużym zainteresowaniem oczekiwane są szczegóły propozycji podatkowych, które mają na zjeździe ogłosić torysi. Jedna z nich przewiduje wprowadzenie podatku od zanieczyszczeń atmosferycznych nakładanego na linie lotnicze. Propozycje kładą nacisk na opodatkowanie lotów, a nie pasażerów.
Torysi chcą też zniesienia podatku od nieruchomości, której wartość rynkowa nie przekracza 250 tys. funtów, jeśli dla nabywcy jest to pierwsza inwestycja w nieruchomość. Inna propozycja zakłada uderzenie po kieszeni osób otrzymujących zasiłki, jeśli odmówią przyjęcia oferowanej im pracy.
Przychód z podatku od atmosferycznych zanieczyszczeń i oszczędności na zasiłkach byłyby przeznaczone na sfinansowanie polityki prorodzinnej - ulg podatkowych dla małżeństw mieszkających pod jednym dachem. Lider torysów David Cameron uważa, że obecna sytuacja, w której małżeństwa prowadzące osobne gospodarstwa, są pod względem podatkowym traktowane lepiej niż małżeństwa mieszkające razem jest niewłaściwa, bo obniża rangę związku rodzinnego.
Laburzyści nazywają proponowane rozwiązania obietnicami bez pokrycia i uważają, że nie da się ich sfinansować.
Cień na obrady dorocznego zjazdu rzuciła baronessa Sayeeda Warsi, która w konserwatywnym gabinecie cieni wypowiada się w sprawach integracji społecznej. W wywiadzie prasowym Warsi, która jest muzułmanką, powiedziała, że rząd nie panuje nad migracją, co niepokoi opinię publiczną.
Odcinając się od programu skrajnie prawicowej partii narodowej BNP, Warsi uznała zarazem, że niektóre poglądy tej partii na temat migracji i przestępczości są dopuszczalne.