Toruń. Spór o gloryfikowanie Stepana Bandery. Rodzina ucznia wraca na Ukrainę
Sprawę incydentu w jednej z toruńskich podstawówek nagłośniła fundacja Ordo Iuris. Chodzi o rzekomy konflikt narodowościowy pomiędzy uczniami szkoły. Teraz "Gazeta Wyborcza" informuje, że rodzina ucznia narodowości ukraińskiej nie czeka na wyrok sądu rodzinnego i wraca na Ukrainę.
Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris informował, że 10-latek ("Maciek") zaprotestował, gdy jego szkolny kolega z Ukrainy wychwalał Stepana Banderę. Według relacji Instytutu, szkoła napisała do sądu rodzinnego, który miał rozważyć ograniczenie władzy rodzicielskiej nad polskim chłopcem z powodu jego nacjonalizmu.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Dyrekcja toruńskiej podstawówki zaprzeczyła tej wersji zdarzeń. Wniosek do sądu rodzinnego dotyczył zbadania sytuacji rodzinnej ucznia, a nie pozbawienia praw jego rodziców – zapewnili pracownicy szkoły. Dodali, że 10-latek był agresywny wobec rówieśników i nie dotyczyło to tylko chłopca z Ukrainy.
Szkoła nie potwierdziła incydentu z Banderą. Historię za to chętnie powtarzali posłowie Anna Sobecka z PiS i Piotr Liroy-Marzec z Konfederacji – przypomina "GW". Instytut Ordo Iuris (znany z walki o całkowity zakaz aborcji w Polsce i haseł przeciw homoseksualistom) podawał kolejne szczegóły konfliktu z Torunia. Chłopiec z Ukrainy miał wyzywać i pluć na "Maćka" z powodu noszenia przez niego ubrań z "żołnierzami wyklętymi", a także sprowokować bójkę poza szkołą.
Sąd rodzinny nadal pracuje nad sprawą 10-latka. Rodzina chłopca z Ukrainy nie doczeka jednak rozstrzygnięcia, ponieważ wyjeżdża z Polski. Matka z chłopcem są już na Ukrainie, ojciec dołączy, gdy skończy mu się kontrakt – podaje "GW". Dziennik powołuje się na rozmowę z wicedyrektor toruńskiej szkoły. Do placówki wpłynęło pismo z informacją, że od 1 września 2019 r. chłopiec nie będzie uczęszczał do szkoły w związku z powrotem na Ukrainę.
Wcześniej kontrolę w podstawówce przeprowadziło kuratorium oświaty w Bydgoszczy. Nie potwierdzono wersji wydarzeń Ordo Iuris. Wniosek kontroli sprowadził się do tego, że trudno rozstrzygnąć, kto ma rację.
Kurator stwierdził też, że żadna uwaga w elektronicznym dzienniku nie dotyczy konfliktu narodowościowego.
"Maciek" miał się zaś dopuszczać takich zachowań jak: "obelżywe wyzwiska, grożenie, znęcanie się psychiczne, agresja fizyczna – uderzenie, popchnięcie, kopnięcie, pobicie".
Źródło: Gazeta Wyborcza
Masz news, zdjęcie lub film związany z pogodą? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl