ŚwiatTortury w rosyjskich więzieniach

Tortury w rosyjskich więzieniach

Tortury to jedno z największych i
najgroźniejszych zjawisk w rosyjskiej milicji - przestrzegają
obrońcy praw człowieka. W tym tygodniu stało się ono tematem
raportu specjalnego komitetu przy Radzie Europy.

W poniedziałek Komitet do spraw Zapobiegania Torturom (CPT) opublikował dokument, w którym popiera większość zarzutów rosyjskich obrońców praw człowieka pod adresem milicji.

W raporcie pisze się o biciu ofiar pięścią lub kijem, uderzaniu butelkami z wodą, mokrymi ręcznikami, kopaniu albo zadawaniu ciosów kijem bejsbolowym. Ofiary często przywiązuje się uprzednio do kaloryfera lub podwiesza do sufitu. Do gamy takich środków dochodzą elektrowstrząsy i duszenie za pomocą maski gazowej, w której - po założeniu ofierze - zamyka się dopływ powietrza.

Metody, o których od lat alarmują rosyjskie środowiska obrońców praw człowieka są różne, jednak cel jest najczęściej ten sam - wymusić przyznanie się do winy, podnieść w ten sposób "wykrywalność" i zasłużyć na awans czy odznaczenie.

18-letnia mieszkanka Moskwy Jewgienija P. była świadkiem brutalnego morderstwa dokonanego na jej siostrze. Gdy wstrząśnięta i ranna dziewczyna zawiadomiła milicję, sama stała się podejrzaną. Przez 36 godzin stróże prawa robili wszystko, żeby wymusić na niej zeznania.

"Przywieźli mnie na posterunek Park Mariiński i od razu zażądali, żebym się przyznała (...) Chcieli, żebym napisała, że się pokłóciłyśmy i że zadałam jej kilka ciosów nożem" - powiedziała dziewczyna dziennikowi dziennika "Gazieta".

Jewgieniję bili po głowie, wiązali rzemieniem, wrzucili jej za kołnierz szczura. Cały czas dziewczynę poniżano. Wypuszczono ją, gdy podpisała oświadczenie, że nie ma żadnych pretensji.

Olga M. z Batajska (obwód rostowski) do dziś nie do końca wie, za co została zatrzymana. Po prostu - jak w "Procesie" Kafki - do jej mieszkania zapukali mężczyźni w cywilu i odwieźli ją na komisariat.

Z rodziną Oldze nikt nie pozwolił się skontaktować, a na żądanie kontaktu z adwokatem usłyszała, że "takie rzeczy bywają tylko w amerykańskich filmach". Dziewczyna mogła się jedynie domyślać, że szukają jej byłego chłopaka. Olgę obrażano, duszono, kopano i bito pałkami.

Według obrońców praw człowieka, tortury i wymuszanie zeznań odbywają się przy całkowitej bierności władz, w tym sądów i prokuratury.

Gdy adwokatka wspomnianej już Jewgienii P. zwróciła się ze skargą do miejscowej prokurator usłyszała: "Dziewczynie się popierd...o".

Olga M. miała większą siłę przebicia, tym bardziej, że zdążyła zrobić obdukcję. Przegrała co prawda dwie sprawy w sądach, które w biciu, poniżaniu i nielegalnym zatrzymaniu "nie znalazły znamion przestępstwa", jednak sprawą zajmuje się Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Olga żąda blisko 80 tys. euro odszkodowania.

Andriej Babuszkin z Komitetu Praw Człowieka, autor "Kieszonkowego poradnika ofiary tortur", przyznaje, że rozmiary zjawiska nie są znane, ponieważ ofiary bardzo rzadko dochodzą swoich praw.

"Do nas zgłaszają się nieliczni. Wielu ludzi nie wierzy, że cokolwiek wskóra, inni załatwiają sprawę +po swojemu+ (mieliśmy nawet przykład krwawej zemsty), jeszcze inni - i to jest najgorsze - wcale nie czują się ofiarami. Po prostu faktu swojego bezprawnego aresztowania i tortur nie uważają za naganny" - mówi Babuszkin.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)