"Torturowali nas nagich kilka razy dziennie"
Aleś Michalewicz, były kandydat na prezydenta Białorusi, wydał oświadczenie, w którym poinformował, że wypuszczono go z aresztu, gdy zgodził się na współpracę z KGB. Dodał, że "warunki przebywania w areszcie można określić mianem tortur" - informuje TV Biełsat. Były kandydat na prezydenta mówi, że więźniowie byli m.in. przetrzymywani nadzy w zimnym pomieszczeniu.
28.02.2011 | aktual.: 04.03.2011 17:12
Michalewicz twierdzi, że zdecydował się na współpracę z KGB ze względu na tragiczne warunki w więzieniu KGB. Odciął się od podpisanego dokumentu o współpracy z KGB. - Podpisałem go po to, żeby wyjść na wolność i wam o tych torturach opowiedzieć. Uroczyście oświadczam, że nigdy nie byłem i nie będę agentem KGB! - podkreślił Aleś Michalewicz.
Twierdzi, że więźniowie 5-6 razy na dobę byli wzywani na przeszukanie. - Dosłownie trzy dni po moim uwięzieniu pojawili się w areszcie ludzie ubrani w mundury polowe, którzy nie byli pracownikami aresztu. Wprowadzali rozebranych do naga więźniów do zimnego pomieszczenia, gdzie kazali im stawać w rozkroku i opierać się rękami o ścianę. Ludzie ci kopnięciami rozstawiali nogi aresztantów, aż bolały ścięgna w nogach. I tak, prawie w pozycji szpagatu staliśmy nawet do 40 minut - powiedział były kandydat na prezydenta w rozmowie z TV Biełsat. - Zmuszali, żebyśmy nago robili po dwadzieścia przysiadów, co dla ludzi z słabym zdrowiem było prawdziwą męczarnią - dodaje.
Michalewicz podkreśla także, że podłogi w celach malowane były farbą na bazie acetonu i panował w nich dokuczliwy zaduch.