Tony Blair proponuje program walki z islamizmem. Grzegorz Lindenberg wypunktował wady koncepcji byłego premiera Wielkiej Brytanii

• Tony Blair niedawno zaproponował program walki z ekstremizmem islamskim

• Grzegorz Lindenberg dostrzega trzy "dziury" w koncepcji b. premiera W. Brytanii

• Pierwszą jest złe zdefiniowanie samej ideologii islamizmu

• Drugą nienazwanie faktycznych sponsorów i inspiratorów dżihadyzmu

• Trzecią brak realnych recept na walkę z islamizmem w Europie

Tony Blair proponuje program walki z islamizmem. Grzegorz Lindenberg wypunktował wady koncepcji byłego premiera Wielkiej Brytanii
Źródło zdjęć: © Twitter

14.04.2016 | aktual.: 15.04.2016 12:13

"Z islamistycznym ekstremizmem jesteśmy w stanie wojny" - tak napisał w niedawnym artykule Tony Blair, były premier Wielkiej Brytanii. To nie jest głos "islamofoba" tylko człowieka, który był przywódcą brytyjskiej Partii Pracy i sytuuje się raczej na lewej stronie sceny politycznej.

Teza Blaira jest prosta: walczymy z określoną ideologią a nie z "agresywnym ektremizmem", którego zwolenników możemy "deradykalizować". Ta ideologia to islamizm. Islamizm prowadzi do ekstremistycznego islamizmu, a ten do aktów przemocy. Zwolenników tej ideologii są nie tysiące, lecz miliony. Nie jest to cały islam, wyraźnie podkreśla Blair, tylko jego interpretacja (Blair używa słowa narracja). Ta ideologia nie jest zainteresowana koegzystencją z nami i dialogiem, lecz podporządkowaniem nas. Nie można jej ograniczyć, trzeba ją pokonać, mówi twardo Blair.

Zagrożenie jest globalne – pisze Blair. Jeśli mamy się go pozbyć, potrzebujemy fundamentalnej zmiany strategii. Jego artykuł jest próbą naszkicowania tej strategii.

Jak pokonać islamizm? Żeby pokonać islamizm trzeba - według Blaira - zrobić dziewięć rzeczy: cztery z nich to działania natychmiastowe, a pięć - długookresowe.

Działania natychmiastowe to lepsza współpraca agencji wywiadowczych, powstrzymanie niekontrolowanej migracji, szybkie zniszczenie Państwa Islamskiego w Syrii i Libii, rozwiązanie konfliktów politycznych w Iraku, Syrii, Libii i Jemenie.

Działania długoterminowe, które Blair proponuje podjąć, to budowa odpowiednich sił zbrojnych, zdolnych do walki z dżihadyzmem poza Europą, zmiana systemów edukacyjnych na świecie, żeby nie uczyły uprzedzeń i wrogości, lecz tolerancji religijnej i kulturowej, wzmocnienie społeczeństwa obywatelskiego, by przeciwstawiało się islamizmowi (Blair nie pisze, jak by to miało wyglądać), pomoc w budowaniu instytucji w krajach biednych, żeby te mogły się szybciej rozwijać, podkreślanie roli kobiet w walce z islamizmem (nie wyjaśnia, co to miałoby praktycznie znaczyć).

Kiedy rozpatrujemy propozycje Blaira punkt po punkcie widzimy, że są one dalece niewystarczające. Niektóre niewątpliwie zwiększą nasze bezpieczeństwo - myślę tu o lepszej współpracy służb specjalnych i siłach zbrojnych, zdolnych do likwidacji zagrożeń takich jak Państwo Islamskie. Ale jego pozostałe propozycje przyczyniają w nikłym lub żadnym stopniu islamizmowi jako ideologii. Blair praktycznie nie proponuje nic, jeśli chodzi o zwalczanie ideologii islamizmu na Zachodzie! Wprowadzając jego propozycje w życie, nawet te, które są w miarę zrozumiałe, nie mamy szans. Nie mamy szans, ponieważ w strategii Blaira zieją trzy gigantyczne dziury, przez które islamiści spokojnie się przedostaną.

Dziura pierwsza: z jaką ideologią walczymy

Blair nie pisze, na czym ideologia islamizmu polega, w co islamiści i miliony ich zwolenników wierzą, czego chcą. Pisze tylko, że to jest jakaś perwersja religii, jakaś interpretacja (narracja) nie do pogodzenia ze współczesnym światem, która coś mówi o roli islamu w świecie. Ale co mówi? Opisania tej ideologii Blair unika. To tak jakby walczyć z komunizmem, mówiąc tylko, że "komunizm to narracja wypaczająca dążenie ludzi do równości". A bez określenia na czym polega ideologia przeciwnika, trudno jest z tą ideologią skutecznie walczyć – bo nie wiemy, po czym tego przeciwnika rozpoznać.

Najkrócej rzecz ujmując, islamistom chodzi o wprowadzenie na całym świecie totalitarnego systemu religijno-politycznego, który uważają za najlepszy, jaki ludzkość wymyśliła i jedyny, który ma prawo istnieć. W systemie tym nie ma miejsca ani na demokrację, ani na tradycyjnie pojmowane prawa i wolności obywatelskie. Władza sprawowana jest przez władców autorytarnych, przepisy wydawane są zgodnie z zasadami sprzed 1400 lat – zasadami szariatu, a ludzie są nierówni, zależnie od tego, do jakiej grupy należą. Mężczyźni są ludźmi pierwszej kategorii, kobiety drugiej, wyznawcy islamu są obywatelami pierwszej kategorii, wyznawcy innych głównych religii drugiej. Ateiści i wyznawcy niektórych wierzeń są podludźmi, co obejmuje też szyitów.

Jest to wizja zglobalizowanego Afganistanu talibów. A skoro na Zachodzie tego systemu nie da się wprowadzić (bo muzułmanie są na razie mniejszością), to islamiści chcą przynajmniej wprowadzić system dwuwładzy, równoległego społeczeństwa muzułmańskiego, które żyje i rządzi się niezależnie od praw i zasad społeczeństwa zewnętrznego. Zaś społeczeństwo zewnętrzne ma być zmuszone do wprowadzania takich rozwiązań (edukacyjnych, politycznych, społecznych), na które zgadza się albo których domaga się społeczność muzułmańska.

Jasno widać, kim są zwolennicy tak rozumianej islamistycznej ideologii. Te miliony, o których Blair pisze, to nie tylko zwolennicy Państwa Islamskiego czy Al Kaidy, ale też entuzjaści Bractwa Muzułmańskiego czy Hizb ut-Tahrir. Różnice pomiędzy zwolennikami Al Kaidy a Hizb ut-Tahrir polegają nie na tym, do czego te ruchy dążą, lecz na tym, czy należy zabijać niewiernych czy w inny sposób zastraszać i domagać się ustępstw bez zabijania. Ponieważ idee są bardzo zbliżone, przechodzenie sympatyków islamistów nie-terrorystycznych do grupy islamistów terrorystycznych dokonuje się niesłychanie płynnie. Wszystko sprowadza się do tego, czy dla osiągnięcia tego samego celu zabijanie ma sens. Moralnych przeszkód nie ma żadnych. Bractwo nie dlatego nie wzywa do zamachów samobójczych czy do wysadzania pociągów w powietrze, że uważa zabijanie osób cywilnych za zbrodnię, lecz dlatego, że uważa to za mniej skuteczne niż prowadzenie działalności politycznej.

Dziura druga: kto wspiera, finansuje i rozpowszechnia islamizm

Skoro Blair nie zastanawia się nad tym, co ta ideologia, którą chce zwalczać, głosi, nie zastanawia się też nad tym, kto i co pomaga jej się rozpowszechniać. Kto ją finansuje? Kto jej naucza? W jaki sposób? A nie zastanawia się nad tym, ponieważ musiałby sam sobie zaprzeczyć: wbrew temu, co w swoim tekście napisał, Arabia Saudyjska wcale nie jest naszym przyjacielem. Arabia Saudyjska jest naszym głównym wrogiem, bo finansuje miliardami dolarów najbardziej skrajną, fanatyczną, totalitarną odmianę islamu – wahabizm.

Od ponad czterdziestu lat Arabia Saudyjska rok w rok wydaje 3-5 miliardów dolarów na upowszechnianie wahabizmu na świecie: na budowę i utrzymanie meczetów, programy "edukacyjne", pensje imamów, kształcenie nowych imamów i tak dalej. Nie wydaje pieniędzy na uchodźców z krajów muzułmańskich, nie przyjmuje ich u siebie, za to Niemcom proponuje budowę 200 nowych meczetów. Pomocnikiem Arabii Saudyjskiej w tym dziele rozpowszechniania islamizmu jest Katar, którego arabskojęzyczna telewizja Al Dżazira jest tubą propagandową Bractwa Muzułmańskiego, islamizmu w czystej postaci.

Bez pieniędzy i bez ludzi, których Arabia Saudyjska przysyła, bez religijnych kanałów telewizyjnych, które nadaje, islamizm byłby cieniem samego siebie.

Jeśli chcemy walczyć z ideologią islamistyczną, musimy sięgnąć do tych, którzy tę ideologię wytwarzają, finansują i eksportują. Dlaczego mamy finansować Arabię Saudyjską, kupując jej ropę? Kupowanie od Saudów ropy jest masochistycznym mechanizmem finansowania przez Europę fanatyków i terroru, który w nią samą uderzy.

Dziura trzecia: jak zwalczać islamizm na Zachodzie

Ponieważ Blair nie pisze, na czym polega ideologia islamizmu i kto ją wspiera, więc nie zajmuje się też ideologicznym i praktycznym zwalczaniem islamizmu na Zachodzie - działania służb specjalnych, chociaż konieczne, sięgają do efektów ideologii, czyli do terrorystów, a nie do samej ideologii. Jeśli uznajemy ją za przeciwną naszej liberalnej demokracji, a islamistów za wrogów, z którymi toczymy wojnę, to musimy minimalizować możliwości upowszechniania się tej ideologii wszelkimi sposobami, a osoby ją wyznające trwale pozbawiać możliwości działania. Potrzebne jest pięć, pominiętych przez Blaira, działań natychmiastowych. Żadne z nich nie wymaga środków finansowych, lecz jedynie woli politycznej dla wprowadzenia bądź egzekwowania odpowiednich przepisów.

Po pierwsze, wprowadzenie zakazu rozpowszechniania islamistycznej ideologii oraz zakazu działania dla wszelkich ugrupowań, propagujących islamizm, niezależnie od tego czy nazywają się religijnymi, charytatywnymi czy politycznymi. Oznacza to blokowanie treści islamistycznych w mediach społecznościowych i telewizji. Gdyby należące do zachodnich firm sieci satelitarne nadawały telewizje jawnie faszystowskie, natychmiast z prawa i z lewa żądano by uniemożliwienia takiej propagandy. Identycznie i tutaj - firmy powinny być zobowiązane do usuwania albo blokowania islamistycznych kanałów, witryn, forów itd.

Po drugie, trzeba wprowadzić zakaz finansowania zagranicznego, szczególnie z Arabii Saudyjskiej dla meczetów i organizacji islamskich w Europie oraz zakaz pracy dla imamów kształconych w Arabii Saudyjskiej i zakaz rozpowszechniania przez jakichkolwiek imamów ideologii islamistycznej.

Po trzecie - walka z islamizmem oznacza też bezwzględne egzekwowanie istniejących przepisów dotyczących równości obywateli, szczególnie równości kobiet. Oznacza bezwzględne stosowanie przepisów dotyczących mowy nienawiści i podżegania do popełniania przestępstw tam, gdzie jest to rzeczywiście mowa nienawiści - a kazania w wielu meczetach pełne są nienawiści i agresji do Żydów i do niewiernych. Oznacza koniec z ulgowym traktowaniem przestępców seksualnych z obawy o oskarżenia o rasizm, jak w Roterham w Anglii, gdzie przez lata setki dziewczynek były gwałcone i zmuszane do prostytucji przez pakistańskie gangi.

Po czwarte, wspieranie – w Europie, ale w miarę możliwości również w krajach islamskich - tych muzułmańskich działaczy i ugrupowań, które nastawione są na reformowanie islamu lub które głoszą jego nieislamistyczną wersję, nawet jeśli są to osoby i ugrupowania niepopularne w społecznościach muzułmańskich. Tylko one powinny być partnerem do rozmów z władzami lokalnymi i krajowymi. Traktowanie ugrupowań islamistycznych jako reprezentantów społeczności, co często w Anglii, Francji czy Belgii się dzieje, nie powoduje zmniejszenia ich radykalizmu lecz przeciwnie - zwiększa ich radykalizm i zakres żądań. Co więcej, dodatkowo legitymizuje je w społecznościach, pokazując, że są na tyle silni, że władze muszą się z nimi liczyć. Musimy natomiast wspierać tych, którzy naprawdę opowiadają się za integracją muzułmanów, opowiadają się za współpracą wyznań, wspierają równouprawnienie kobiet. Naszymi partnerami są ci, którzy chcą być częścią liberalnej demokracji Zachodu, a nie ci, którzy chcą ją zniszczyć.

Piątym działaniem jest skuteczne eliminowanie wyznawców islamizmu. Powinni oni być albo (sądownie) skazywani na długoterminowe więzienie albo na deportację do krajów swojego drugiego obywatelstwa - ogromna większość z nich ma odziedziczone po rodzicach obywatelstwo Maroka czy Pakistanu. To samo wydalania oczywiście dotyczy osób, które mają wyłącznie obywatelstwo innego kraju i tylko prawo pobytu na Zachodzie. Koszty utrzymywania w więzieniach przez 30 lat nawet 50 tysięcy osób nie będą większe niż koszty utrzymywania służb bezpieczeństwa, śledzących 5 tysięcy osób, a koszty społeczne, w związku ze spadkiem zagrożenia terrorystycznego będą znacznie niższe.

Czy możemy wygrać tę wojnę? Blair pisze: "Ta ideologia chce dominować. Nie możemy jej ograniczyć, musimy ją pokonać". Otóż nieprawda - ideologię można ograniczyć, natomiast nie można pokonać jakiejkolwiek ideologii ostatecznie. Nadal są przecież na świecie zwolennicy i komunizmu i faszyzmu. To, co możemy skutecznie zrobić, to minimalizować swobodę działania islamizmu na Zachodzie i starać się zmniejszać jego oddziaływania na świecie - ale nie będziemy wysyłać wojsk, żeby walczyły z talibami w Pakistanie, bo to jest zadaniem armii Pakistanu. Jeśli niektóre kraje, tak jak Sudan czy Arabia Saudyjska, chcą być rządzone przez islamistów - trudno. Możemy co najwyżej popierać ruchy społeczne albo dyktatorów, takich jak prezydent Sisi w Egpicie, które z islamizmem chcą walczyć. Ale nasza podstawowa walka z islamizmem, to walka z islamistami urodzonymi albo przybyłymi tu, do Europy.

Czy podejmiemy walkę z islamizmem?

"Terroryzm jest tylko taktyką. Toczy się walka przeciwko radykalnej, utopijnej ideologii i tym, którzy w jej imieniu posługują się przemocą". To nie cytat z Blaira, choć brzmi identycznie. To cytat z artykułu "Z kim wojna?", Jonathana Schanzera, opublikowanego 14 lat temu. To, że po 14 latach Blair mówi to samo i że ciągle nie jest to oczywistością - świadczy o tym, jak bardzo elity polityczne nie chcą przyjąć do wiadomości rzeczywistości.

Dlatego obawiam się, że Europa będzie nadal toczyła walkę z terrorystami, a nie z islamizmem, pozwalając mu rosnąć w siłę. Tak długo, póki, jak pisze Blair "nie popełni aktu o takiej skali i tak strasznego, że zmienimy nasze nastawienie”. Za ten akt i za wszystkie, które nastąpią przed nim, odpowiedzialni będą ci, którzy totalnej ideologii islamizmu wolą nie dostrzegać. Ale nie tylko oni - również wszyscy ci, którzy będą na nich głosować.

Grzegorz Lindenberg, euroislam.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (196)