Tomasz Wróblewski dla WP: do czego przydaje się lewica?
Ze wszystkich stron otaczają nas politycy, którzy chcą żebyśmy byli lepsi. Dla uchodźców z Syrii, dla rolników domagających się odszkodowań za suszę od której nie kupili ubezpieczeń, dla górników, którzy chcą żeby dopłacać im do każdej tony wydobytego węgla, dla tych, co nie lubią spłacać kredytów i tych, co domagają się od rządu tanich mieszkań. Ba, nawet dla prostytutek, którym Wanda Nowicka chce rozdawać świadczenia socjalne - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Tomasz Wróblewski.
19.08.2015 | aktual.: 08.09.2015 17:42
Niech to będzie świadectwem mojej bezduszności, ale doświadczenia ostatnich lat uczą, że im więcej w państwie miłosiernych wydatków, tym głębsze czekają je reformy. To nie Niemcy, ani Wielka Brytania – najbogatsze państwa Europy, są dziś prymusami wolnorynkowych programów naprawczych.
Największą prywatyzację w Europie planuje Grecja, największą reformę systemu socjalnego i prawa pracy podejmuje Hiszpania, największe cięcia uskuteczniła Irlandia. Portugalia przeprowadziła jedną z ambitniejszych reform wymiaru sprawiedliwości, nie mówiąc o cięciach wydatków publicznych i planowanej reformie systemu podatkowego. Włochy mają imponujący plan liberalizacji rynku ubezpieczeń, telekomunikacji, bankowości i demonopolizacji poczty. Słynny francuski 35-godzinny tydzień pracy, tak jak 75 proc. podatek dla najbogatszych, jest likwidowany. Kraj, który z rozdawnictwa zrobił markę, silną jak wino z Burgundii, zaczyna mówić Miltonem Friedmanem.
Czytaj więcej: Koniec z najbogatszymi komornikami?
Warto pamiętać, że lewicę też obowiązuje prawo grawitacji. Nie ma darmowych lunchów, kredytów bez zobowiązań, wspaniałomyślności rządu bez ceny. To, co ich lewicowe rządy rozdały, teraz muszą odebrać ludziom. I to z nawiązką, żeby mieć z czego oddać. Dobrobyt (PKB na głowę mieszkańca) całej Unii spadł w ciągu ostatnich 5 lat o 1 proc.
W miarę jak egzaltowane, wielkie lewicowe idee przegrywają w konfrontacji z rzeczywistością, do głosu dochodzą skrajności - radykalna lewicowa partia w Hiszpanii Podemos, Syriza w Grecji i teraz laburzysta Jeremy Corbyn w Wielkiej Brytanii, który chce znowu zatrudniać, nacjonalizować ale też, deeuropeizować, deurbanizować i islamizować ręka w rękę z feminizowaniem. Chce przerabiać parkingi w parki i rozdawać ludziom domy z ogrodami. Po II Wojnie Światowej, austriacki filozof Friedrich Hayek opublikował głośny traktat „Droga do zniewolenia”. Pisał żeby przestrzec przed intelektualnymi ciągotami lewicowych elit, które raz już przekuły hasła równości i utopijnej sprawiedliwości w dwie skrajne mutacje socjalizmu – narodowy i klasowy – faszyzm i komunizm. Jedyne co według Hayeka mogło uchronić nas przed kolejną katastrofą, to trzeźwe spojrzenie na bałamutne idee proroków lepszego świata.
Nie mamy w Polsce swojego Corbyna, ale też nie mamy swojego Camerona. Twardego programu naprawiania wszystkiego, co popsuła swoją lekkodusznością lewica. Może szkoda, że nasza uwiędła, skrajna lewica, nie potrafi się przebić z pomysłami dopłat dla prostytutek, regulowania cen książek, cenzurowania poprawności języka i całym tym wianuszkiem świadczeń dla ubogich, samotnych i posmutniałych. Czasem socjalistyczna dekadencja i zapaść jest potrzebna, żeby po niej nadeszło otrzeźwienie. Greckie, hiszpańskie czy włoskie reformy, które można przeciwstawić naszemu rozwadnianiu gospodarki – tkwieniu w pół-reformach i przedwyborczej kampanii rozdawania złudzeń.
Red. nacz. "Wprost" Tomasz Wróblewski specjalnie dla WP