Tomasz Wróblewski: Demony złotego pociągu
- Złoty pociąg – potworny dar historii, który wyrządzić nam może więcej zła niż całe to złoto może odkupić. Będziemy przeklinać ten dzień, jeżeli natychmiast nie stworzymy mądrej strategii wyjazdu z tego tunelu – pisze Tomasz Wróblewski w felietonie dla Wirtualnej Polski. Zdaniem redaktora naczelnego tygodnika „Wprost” odkrycie, którego jeszcze nie ma („kupa żelastwa zasypana ziemią”), już dziś wyzwala wszystkie najgorsze antypolskie stereotypy. Wróblewski pisze również o „przeklętym złocie”, które nie może ot, tak sobie, trafić do skarbu państwa, by łatać naszą dziurę budżetową.
01.09.2015 | aktual.: 25.07.2016 15:05
Złoty pociąg obudził demony. Nikt go jeszcze nie widział, nikt nie dotknął łupu, ale już dorobił się swoich moralnych spadkobierców. Im głośniej polski rząd mówi, że skarb należy do państwa, tym głośniej wybrzmiewają echa niemieckich, żydowskich czy rosyjskich stereotypów o Polsce i polskiej nieodkupionej winie.
Czytaj także: Polityczna seksmisja
Rosja, z typowym dla siebie grabieżczym pomrukiem, pierwsza zażądała majątku. Wiadomo - rekompensata za straty poniesione w II Wojnie Światowej. Sowiecki klasyk – Rosjanie przelali krew za wolność Polski, a ci nawet szacunku nie okazują. Argument nie wytrzymuje oczywiście próby faktów - 45 lat sowieckiej okupacji, wywiezionych fabryk, zrabowanych majątków. Rzecz raczej skrojona na potrzeby wewnętrznej propagandy i podtrzymywania nienawiści.
Bardziej wysublimowana, ale też odwołująca się do historycznych stereotypów, była odezwa nowojorskich organizacji żydowskich. We fragmencie dotyczącym osieroconego majątku czytamy, że skarby których nie da się przypisać żadnemu prawowitemu właścicielowi, powinny trafiać do społeczności żydowskiej, ludzi, którzy „…nie otrzymali od Polski odpowiedniej rekompensaty za cierpienie i straty ekonomiczne, jakich doznali w czasie Holocaustu”. To może tylko skrót myślowy, ale też bolesne dla nas powiązanie Holocaustu z odpowiedzialnością Polaków.
Komentarze niemieckiej prasy były oczywiście dalekie od przypisywania sobie prawa własności, ale nie uniknęły stygmatyzacji Polski i Polaków. Natychmiast pojawiły się oskarżenia o bałagan czy brak odpowiedniego zabezpieczenia terenu. Z troską godną właściciela majątku pozostawionego na ziemiach wypędzonych. "Sueddeutsche Zeitung" idzie dalej - domaga się dostępu do skarbu dla międzynarodowej społeczności i „prawdziwych historyków”. Coś jak niemiecki minister finansów domagający się, aby „prawdziwi ekonomiści” nadzorowali grecki budżet.
Odkrycie, którego jeszcze nie ma - teoretycznie to tylko kupa żelaza zasypana ziemią – już dziś wyzwala wszystkie najgorsze antypolskie stereotypy. Obyśmy nie ujrzeli tych koszmarnych łupów zanim ktoś dobrze nie pomyśli, co z tym wszystkim zrobić. Przeklęte złoto, jeżeli się tam znajdzie, nie może ot, tak sobie, trafić do skarbu państwa i, jak pieniądze z OFE, beztrosko łatać dziurę budżetową oraz cieszyć ministerialne oko łatwą zdobyczą.
Czytaj także: Nie tylko złoty pociąg. Jakie jeszcze skarby są w Polsce?
To scenariusz jak czarny sen tych wszystkich, którzy przez lata konfrontowali ohydne stereotypy o polskim udziale w zagładzie Żydów i czerpaniu korzyści z Holocaustu. Uczonych, którzy zadawali kłam historycznym interpretacjom Jana Grossa. Działaczy polonijnych od Sydney po Buenos Aires, którzy ścigali każdego, kto pisał o „polskich obozach zagłady”. Lata wysiłków dyplomatycznych i odkłamywania potocznych prawd o naturalnym polskim antysemityzmie, o bezwolnym sojuszniku Hitlera.
Jeżeli jest coś takiego jak racja stanu, strategia międzynarodowa i nasza myśl polityczna – to pociąg musi się teraz stać jej wehikułem. Fundacją, uczelnią, instytutem historycznej prawdy. Im bardziej wyniośle zabrzmi i im bardziej światowe będzie ciało, które zagospodaruje ten majątek, tym większa szansa, że te demony nie zaczną nas znowu prześladować.
Tomasz Wróblewski dla Wirtualnej Polski