"Tomasz Lis na żywo" Kopacz i Ogórek padły ofiarą seksizmu?
- Pani premier Kopacz jest traktowana dużo gorzej ze względu na to, że jest kobietą niż by była traktowana gdyby była mężczyzną - uważa Joanna Senyszyn, gość programu "Tomasz Lis na żywo". O trudnościach, jakie napotykają kobiety w polskiej polityce oraz o hejtach skierowanych przeciwko Magdalenie Ogórek i Ewie Kopacz rozmawiali w programie Tomasz Lisa minister w kancelarii premiera Małgorzata Kidawa- Błońska, scenarzystka Ilona Łepkowska, Beata Kempa z Solidarnej Polski i Joanna Senyszyn z SLD.
26.01.2015 | aktual.: 27.01.2015 08:43
Tomasz Lis pytał gości czy kandydatura Magdaleny Ogórek to jest to, o co walczył ruch kobiecy. - Stanęliśmy przed wyborem, czy to ma być osoba z Sojuszu, czy spoza, która przyciągnie nowe osoby. Ja zaproponowałam, żeby kandydatem była kobieta, też znalazłam się wśród kandydatek. Ostatecznie wygrała koncepcja, że to ma być ktoś kto jest lewicowy, ale nie reprezentuje tego najbardziej "lewego" nurtu SLD - wyjaśniała wybór Magdaleny Ogórek jako kandydatki na prezydenta Joanna Senyszyn.
Niepoważnym nazwała kandydowanie na najwyższy urząd w państwie osoby takiej jak Magdalena Ogórek, która nie ma praktycznie żadnego doświadczenia w polityce, Ilona Łepkowska. Reżyserka podkreślała, że ten urząd, jak dotąd pełniły osoby, które czymś się już legitymowały. - Umówmy się, ona nie ma szans żadnych i nie może być inaczej potraktowana, jak taka maskotka wyborcza. Unika mediów, podobno siedzi w domu i konstruuje sztab. Ale gdy występowała przedstawiając swój program, mnie zrobiło się jej żal - czytała z kartki, wyglądała jak taka marionetka. Moim zdaniem, ona nie ma szans na kilkanaście procent. Po co kobiecie, która ma jakiś fach, która jest fachowcem w jakiejś dziedzinie, pchać się do wyborów? Czy ona naprawdę uważa, że jest w stanie pełnić najważniejszy urząd w państwie? - pytała Łepkowska.
Z kolei Małgorzata Kidawa-Błońska uważa, że każdy ma prawo kandydować. - Dla mnie ona nie ma doświadczenia, choć to to ocenią wyborcy, ale czy nie będzie to kandydat głosowany dla żartu, żeby dać żółtą kartkę innym kandydatom? Tego się najbardziej boję - podkreślała.
Beata Kempa wyraziła opinię, iż niespodziewany łomot, jakiego doznała Ogórek jest w pewnym sensie dla niej dobry, bo ją uodporni. - Niesympatycznie odbierałam krytykę pod adresem pani Ogórek, że czyta z kartki. Prezydent Bronisław Komorowski tez wielokrotnie czytał z kartki. Pytanie czy Pani Ogórek będzie na tyle odporna, że będzie w stanie psychicznie to znieść i udźwignąć - mówiła.
Goście programu "Tomasz Lis na żywo" wielokrotnie podkreślali, iż w Polsce kobiety zajmujące się polityką mają gorzej niż mężczyźni. Są szykanowane, wyśmiewane i znajdują się na świeczniku nie tylko ze względu na swoje stanowisko, ale też ubiór czy makijaż.
- Problem polega na tym, że gdyby to nie była Magdalena Ogórek, tylko Marian Ogórek, to jestem przekonana, że słowa krytyki byłyby dużo łagodniejsze. Kiedy pięć lat temu na prezydenta startował młody, przystojny kandydat Grzegorz Napieralski, to nie był poddawany aż takiej wiwisekcji – uznała Joanna Senyszyn.
Lis pytał także swoje rozmówczynie, czy ich zdaniem premier Kopacz padła ofiarą seksizmu. - Mężczyźni jeśli są w polityce to jest to naturalne, a kobieta musi udowadniać wciąż swoją przydatność i kompetencje - mówiła Senyszyn. Dlatego w jej opinii to oczywiste, że premier Kopacz jest traktowana dużo gorzej ze względu na to, że jest kobietą, niż byłaby traktowana gdyby była mężczyzną. Podobne opinie wyraziły wszystkie siedzące w studiu panie.
- Za granicą nie mówi się w tak obraźliwych słowach o politykach, a szczególnie o politykach-kobietach jak u nas w Polsce. Kobiety w polskiej polityce mają dużo trudniej niż mężczyźni- podkreślała Kidawa-Błońska.
- Polityka jest potwornie brutalna wobec kobiet - przekonywała Beata Kempa. Jej zdaniem traktowanie kobiet jest czasami nierówne i niesprawiedliwe, i nie są to jedynie feministyczne slogany, ale rzeczywistość. - Pewnie czasami same dajemy temu powód, ale ten atak jest nadmierny. Rzadko słyszymy, żeby ktoś mówił, że facet ma nie taki garnitur, a w przypadku kobiet podkreśla się, że nie taka sukienka, itp. - zaznaczyła posłanka Solidarnej Polski.
Zupełnie inaczej postrzega sprawę kobiet polityków Ilona Łepkowska. W jej opinii tu nie chodzi o zwykłego hejta względem Kopacz czy Ogórek, ale o niski poziom debaty politycznej. Łepkowska zauważa, ze w polskiej polityce przekracza się pewne dopuszczalne granice i sięga się po wszystko: mówi się kto jest kurduplem, a kto jest gruby, a kto spocony. Brakuje w tym merytorycznych podstaw - kto ma jakie poglądy i co chce osiągnąć w polityce i dla swojego kraju. - Nawet gdyby po premierze Tusku przyszedł mężczyzna to poziom tej debaty, która jest mógłby być podobnie nędzny. Pani premier dość niefortunnie parę razy się wypowiedziała na początku podkreślając swoją kobiecość - mówiła Ilona Łepkowska. - Dlatego uważam, że pani premier sama w pewnym sensie zaprosiła do podkreślania swojej kobiecości traktując ją jako atut - dodała.
Tusk pytał też obecne w studiu kobiety czy czują się gorzej traktowane ze względu na swoją płeć. - Nie miałam nigdy czegoś takiego, żebym czuła się traktowana gorzej niż mężczyźni - stwierdziła Małgorzata Kidawa-Błońska. Jednocześnie wszystkie zgodziły się, że kobiety i ich obecność w polityce są często przedmiotem rozmowy, podczas gdy o mężczyznach, ich kompetencjach i ubiorze nikt w ten sposób nie dyskutuje.