Tomasz Komenda nie jest wyjątkiem. Były policjant wyjaśnia jak do więzienia idą niewinni ludzie
Adam Dudała odsiedział ponad 14 lat za udział w zabójstwie - niewinny. Jacek Wach - za kratami spędził 15 lat, za obcięcie głowy gangsterowi. Do tej zbrodni, za którą dostał dożywocie przyznał się ktoś inny. Michał Rapacki były oficer CBŚ mówi szczerze, skąd biorą się takie wstrząsające pomyłki.
- Kiedy dochodzi do głośnej zbrodni, w policji i prokuraturze pojawia się presja na sukces. Za takie sprawy rozdaje się awanse. Wyjątkowo trudno jest przyznać się "nie mamy wystarczających dowodów, to chyba nie on, wypuszczamy tego zatrzymanego". Czasem o wiele łatwiej jest powiedzieć "robimy wszystko, aby dowieść winy konkretnej osoby" - komentuje sprawę uwolnienia Komendy były policjant CBŚ Michał Rapacki, obecnie detektyw.
Skazany równa się awans
Według niego w przypadku Komendy mógł zadziałać ów zły system, który pomimo wątpliwych dowodów przypisał, wówczas jeszcze chłopakowi, odpowiedzialność za zabójstwo i gwałt. Przypomnijmy, że zatrzymano go na podstawie zeznań sąsiadki, która w publikowanym rysopisie zboczeńca "rozpoznała" Komendę. Opinii biegłych, którzy ocenili, że ślady ugryzień i zębów na ciele zamordowanej mogą być śladami pochodzącymi od podejrzanego. Znalezionego na miejscu zbrodni włosa i czapki (dziś już wiadomo, że ekspertyza tych dowodów była błędna). Sąd nie dał wiary świadkom zapewniającym, że w momencie zbrodni oskarżony był w zupełnie innym miejscu.
Kto ponosi winę w sprawie skazania Tomasz Komendy? - Pierwszym profesjonalistą, który powinien ocenić zgromadzone dowody jest prokurator. To on na spokojnie i zgodnie z logiką musi przemyśleć ciąg zdarzeń, czy potwierdzają do dowody, czy jednak nie. Potem jest jeszcze sąd. W najgłośniejszych sprawach często jednak wygrywają emocje, a nie skrupulatność - mówi dalej Rapacki, zajmujący się problematyką przestępczości od ponad 20 lat. Dodaje, że dziś zapewne łatwiej byłoby o weryfikację dowodów z miejsca zbrodni. Badania DNA są powszechne i łatwo dostępne, mogłyby skierować śledczych na poszukiwanie właściwego sprawcy.
Przykłady pomyłek
Niedawno i dopiero po 14 latach odsiadywania kary za udział w zabójstwie wyszedł na wolność Adam Dudała. Miał być "pryszczatym, mierzącym 170 cm wzrostu, Adamem z Warszawy, jeżdżącym Mercedesem". Taki opis informatora o sprawcy porachunków gangsterskich wystarczył, aby Dudała został "dopasowany do sprawy". Skazano go, mimo że tak naprawdę nie pasuje do rysopisu. Mierzy ponad 180, nie ma blizn po pryszczach, jest mocno umięśniony Miał pecha, bo jako szef klubu nocnego znał się z gangsterami. Śledczych nie powstrzymały nawet obiektywne dowody - dane z logowań jego telefonu komórkowego. Wynikało z nich, że w czasie popełnienia zbrodni pod Olsztynem, Dudała był w Ustce.
Koniecznie obejrzyjcie: Od 14 lat odbywa wyrok za dwa zabójstwa, których nie popełnił
Tymczasem w Olsztynie niedawno rozpoczął się ponowy proces Jacka Wacha, któremu policja i prokuratura przypisały zbrodnię zabójstwa i poćwiartowania zwłok gangstera Tomasza S. Wiadomo, że jest niewinny, ale to już po 15 latach odsiadywania kary za zabójstwo. Do zbrodni przyznał się inny gangster okazało się, że w tej sprawie naciągano wyniki badań DNA, aby posadzić Wacha w więzieniu.
- Te sprawy łączy to, że niewinnie oskarżone osoby były łatwym celem do uwikłania w zbrodnie. Wach i Dudała mieli kontakty ze środowiskiem przestępczym. Komenda to chłopak w dresie i z marginesu. Za takimi mało kto stanie w obronie - mówi dalej Rapacki. - Kiedy już ruszy machina wyjątkowo trudno jest wydostać się z jej trybów. To nie dotyczy tylko wielkich medialnych spraw, ale też zwykłych postępowań o kradzież roweru. Najłatwiej jest paść ofiarą pomówienia ze strony świadków koronnych, sfrustrowanych na życie sąsiadów, a i czasem przypadkowych wkurzonych przechodniów - wylicza Rapacki.