PublicystykaTomasz Janik: Koszmar rządu o "ulicy i zagranicy" zaczyna się spełniać

Tomasz Janik: Koszmar rządu o "ulicy i zagranicy" zaczyna się spełniać

O ile działania PiS-u na krajowym podwórku zdążyły nam spowszednieć, to akcja podjęta przez Parlament Europejski może nadać obecnej sytuacji nowej dynamiki. Europejska machina miele powoli, ale w końcu pomiędzy kamienie młyńskie wpadły twory polskiego parlamentu obecnej kadencji jaskrawo naruszające Konstytucję. A efekt ich oceny jest dość ponury.

Tomasz Janik: Koszmar rządu o "ulicy i zagranicy" zaczyna się spełniać
Źródło zdjęć: © East News
Tomasz Janik

15.11.2017 | aktual.: 15.11.2017 18:31

Jeszcze nie zdążył ostygnąć mój poprzedni felieton o kompromisie Pałacu Prezydenckiego i PiS w sprawie ustaw o sądownictwie, a dzisiejszy dzień już przyniósł kolejne rewelacje w tej materii i to nawet większego kalibru. Rezolucja Parlamentu Europejskiego wzywająca polskie władze do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności i praw podstawowych, zapisanych w traktatach unijnych, może być początkiem prawdziwej wojny unijnych instytucji z polskim rządem.

Trudno, aby nielegalny charakter zmian już wprowadzonych czy dopiero proponowanych uszedł wytrawnym politykom zasiadającym w unijnych instytucjach czy ich wyspecjalizowanym służbom prawnym. Nie trzeba zresztą wielkiej erudycji, aby zauważyć, że nowelizacje ustaw, które mają bez powodu przetrzebić skład Sądu Najwyższego, dać mu zadziwiające uprawnienia czy też upolitycznić KRS, są niezgodne z ustawą zasadniczą, ale pośrednio naruszają też prawo unijne i fundamenty, na których oparta jest Wspólnota.

To właśnie reforma wymiaru sprawiedliwości - z uwagi na władzę, jaką dysponują sądy i trybunały - jest tak istotna w kontekście oceny możliwego naruszenia art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej. To bowiem ten przepis chroni takie wartości jak choćby demokracja, państwo prawne czy poszanowanie praw człowieka. Warto pamiętać, że normy traktatowe - nawet tak ogólne - nie są pisane sobie a muzom, tylko zawierają realne treści, których państwa członkowskie muszą przestrzegać.

Moim zdaniem niepotrzebnie w kwestię zagrożeń dla państwa prawa wciągnięto jednak inne żale unijnych instytucji wobec Polski, jak wycinka Puszczy Białowieskiej czy sobotni marsz w Warszawie. Zagrożenie dla niezależności sądów i niezawisłości sędziów to zbyt ważna rzecz, aby mieszać z nią pretensje do PiS-u o wszystko, o co się tylko da. Lepiej, aby rząd miał świadomość, że zemściło się zniszczenie Trybunału Konstytucyjnego, że zemściła się ustawa o ustroju sądów powszechnych, że zemściły się plany wydrążenia Sądu Najwyższego i KRS z treści.

Zaskakująco brzmią w tym kontekście twierdzenia premier Beaty Szydło o "politykach szkalujących swój kraj na forum międzynarodowym". Idąc tym tropem myślenia, należałoby przyznać opozycji prawo do krytykowania rządu wyłącznie na terenie Polski i jednocześnie kneblować ją tuż po przekroczeniu granicy. Troska o dobro wspólne nie może polegać na autocenzurze i milczeniu w sytuacji realnych strukturalnych zagrożeń dla demokratycznego państwa prawa, co ma niestety miejsce w Polsce.

Czy mogło być inaczej?

Oczywiście szkoda, że takie rzeczy się dzieją, ale na klasyczne pytanie: "czy musiało do tego dojść?", odpowiedzieć można równie klasycznie: "pewnie musiało, skoro doszło". I rzeczywiście, pewnie musiało. Nie sposób wyobrazić sobie, że obecna władza nagle macha ręką na zmiany w sądownictwie i skupia się tylko na gospodarce czy polityce prorodzinnej. Reforma wymiaru sprawiedliwości od zawsze była kluczowym elementem programu PiS i nierealna byłaby sytuacja, w której partia ta wycofuje się z tego okrakiem. Jednak równie stanowcze są instytucje unijne, które nie mogą cofnąć się tylko dlatego, że autor nielegalnych zmian neguje swoją odpowiedzialność i twierdzi, że wszystko jest OK.

Dokument Parlamentu nie jest też efektem żadnej antypolskiej nagonki, furii czy obsesji, jak twierdzą niektórzy, ale tylko (i aż) wynikiem refleksji poprzedzonej rzetelną analizą poczynań polskiej władzy na polu możliwych naruszeń państwa prawnego. I chodzi zarówno o planowane reformy wymiaru sprawiedliwości, jak i te prawa, które już weszły w życie, jak ustawa o sądach powszechnych czy o Trybunale Konstytucyjnym. Unijne procedury zostały stworzone właśnie po to, by korzystać z nich w takich sytuacjach.

Co dalej?

Chociaż tak zwana "opcja atomowa", czyli uruchomienie procedury opisanej w art. 7 Traktatu (kraj zostaje objęty sankcjami), jeszcze nie nastąpiło, to logika wydarzeń wskazuje na to, że może tak się stać. Szkoda, że tak trudno będzie znaleźć jakikolwiek kompromis. Unijni politycy nie zakazują przecież polskiemu rządowi reformowania dowolnego obszaru życia, w tym także wymiaru sprawiedliwości.

Stawiają jednak jeden warunek - reforma musi być zgodna z prawem. To fatalnie, że ten podstawowy, i w gruncie rzeczy jedyny, wymóg nie może zostać spełniony.

Tomasz Janik dla WP Opinie

Tomasz Janik - adwokat, członek Pomorskiej Izby Adwokackiej w Gdańsku, doktorant Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. Prowadzi kancelarię adwokacką w Gdyni (http://tomasz-janik.pl/).

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)