Tomasz Bagnowski: wielki powrót Baracka Obamy
Prezydent Barack Obama podczas drugiej debaty prezydenckiej był agresywny i zdecydowany. Według dużej części komentatorów w USA i sondaży wygrał stracie z Mittem Romneyem na Hofstra University, niedaleko Nowego Jorku.
17.10.2012 | aktual.: 17.10.2012 11:12
Ci, którzy czekali na innego Baracka Obamę, po drugiej debacie mogą czuć się usatysfakcjonowani. Prezydent był energiczny, nie stronił od konfrontacji ze swoim republikańskim oponentem i kilkakrotnie sprawnie zapewnił sobie sympatię publiczności, składającej się z niezdecydowanych wyborców.
Nie wszyscy komentatorzy są zgodni co do tego czy Baracka Obamy wygrał debatę. W amerykańskich mediach panuje jednak przekonanie, że główne przesłanie drugiego starcia da się streścić w dwóch słowach: powrót Obamy.
Podczas dyskusji, do której podstawą były pytania zadawane przez publiczność, prezydent przedstawiał swojego oponenta jako człowieka, bardziej związanego z korporacyjnymi interesami, niż ze zwykłymi ludźmi, który preferuje bogatych Amerykanów kosztem klasy średniej. „Gubernator Romney nie ma – jak mówi – pięciopunktowego planu (planu gospodarczego dla Ameryki – przyp. red). Ma jednopunktowy plan. Plan ten brzmi: ci, którzy mają się dobrze powinni korzystać ze specjalnego traktowania” – mówił Obama.
Kandydat republikanów bronił się atakując efekty czteroletnich rządów demokratycznego prezydenta. Mówił o podwojonym w czasie jego kadencji deficycie i 23 mln Amerykanów, którzy nie mogą zaleźć pracy. „Nie musimy żyć tak jak teraz. Możemy postawić ekonomię na nogi” –przekonywał Romney. „Jeśli zagłosujecie na Obamę możecie się spodziewać kolejnych czterech lata takiej samej sytuacji jak obecnie” – ciągnął kandydat republikanów. Podczas debaty obaj oponenci wielokrotnie wskazywali się palcami i zarzucali sobie wzajemnie nieprawdę.
Ostra wymiana zdań dotyczyła między innymi kwestii ratowania zagrożonych upadłością amerykańskich koncernów samochodowych. Obama przypomniał, że Romney był przeciwnikiem rządowego pakietu pomocowego dla Chryslera i General Motors. „Zamiast pomóc gubernator Romney proponował by dać im zbankrutować” – mówił Obama. Romney odpowiadał, że dla wielu firm ogłoszenie bankructwa jest początkiem naprawy i za taką polityką się opowiadał.
Napięcie pomiędzy kandydatami dobrze charakteryzuje reakcja Mitta Romoneya, który widząc, że prezydent Barack Obama podnosi się ze swojego krzesła by mu przerwać powiedział: „Miałeś swoją szansę, teraz ja mówię”.
Kiedy dyskusja zeszła na kwestię polityki zagranicznej i zabójstwa czterech Amerykanów, w tym ambasadora Christophera Stevensa, do którego doszło podczas ataku na placówkę dyplomatyczną USA w Libii, Romney zarzucił Obamie, że przez wiele dni fałszywie przedstawił tę sprawę mówiąc, iż atak był wynikiem protestu przeciwko antymuzułmańskiemu filmowi.
„Twierdzenie, że moja administracja kogokolwiek celowo wprowadzała w błąd jest obraźliwe” – ripostował Obama, patrząc Romenyowi prosto w oczy. Kandydat republikanów konsekwentnie twierdził, że Obama nie potrafił od początku przyznać, że zabójstwo ambasadora Stevensa było wynikiem ataku terrorystycznego, prezydent konsekwentnie utrzymywał, że wspominał o tym już pierwszego dnia, przemawiając przed Białym Domem.
Podczas ostrych wymian zdań, inaczej niż w trakcie pierwszej debaty prezydenckiej, Barack Obama robił wrażenie bardziej zrelaksowanego i spokojniejszego niż Romney. Kiedy kandydat republikanów kilkakrotnie domagał się od niego by „przyjrzał się swojej pensji” po to żeby zobaczyć, że on także inwestuje swoje pieniądze w Chinach, Obama wywołując wesołość na sali odpowiedział: „nie przyglądam się tak często mojej pensji, bo nie jest taka duża jak twoja”.
Sondaż telewizji CNN przyniósł zwycięstwo w debacie Barackowi Obamie. Jako wygranego wskazało go 46 proc. ankietowanych, a 39 proc. uznało, że starcie wygrał Romney. Prezydent wygrał też według sondażu CBS. 37 proc. wskazało zwycięstwo Obamy, a 30 proc. Romneya. Trzecia i ostatnia debata prezydencka odbędzie się 22 października na Lynn Univerity w Boca Raton na Florydzie. Ma być w całości poświęcona polityce zagranicznej. Wybory 6 listopada.
Specjalnie dla Wirtualnej Polski Tomasz Bagnowski