Toksyczne śmieci w Hucie Szopienice
Huta Metali Nieżelaznych w Szopienicach - niegdyś duma Katowic, dziś tykająca bomba ekologiczna. Huta od 2008 roku jest w stanie likwidacji, a na jej terenie po latach działalności pozostały nasypy bliżej nieznanych substancji i osadniki pełne szlamu cynkowego. Brzmi źle, a rzeczywistość jest jeszcze gorsza – pozostałości te zawierają groźne dla zdrowia metale ciężkie.
Początki huty "Szopienice" sięgają roku 1834. W latach świetności był to największy w Polsce producent wyrobów walcowanych z miedzi i mosiądzu. Dziś to, co zostało na terenie huty, zagraża zdrowiu i życiu okolicznych mieszkańców.
- Żyjemy w Szopienicach od wielu lat, ale właściwie dopiero od paru lat wiemy czym to grozi. Dopóki się nie widzi zagrożenia, to się człowiek nie boi. A teraz? Cały czas myślę o tym, jak bardzo te chemikalia szkodzą mi i mojej rodzinie - mówi w rozmowie z WP.PL pani Joanna, która mieszka w okolicy.
Na skażonym obszarze wciąż znajduje się około 150 tys. ton odpadów o różnym składzie chemicznym. Na skutek opadów, niebezpieczne odpady mogą silnie zanieczyścić wody podziemne.
Teren dawnej huty nie jest odpowiednio zabezpieczony, jedynie na ścianie jest napis: "Uwaga teren skażony: metale ciężkie" oraz taśma ogradzająca teren. Czy to ma powstrzymywać przed wejściem?
– Ludzie mimo wszystko wchodzą na teren huty. Biorą co popadnie, co może się przydać. A wieczorami to tam libacje menelstwa się też zdarzają. Nawet w ciągu dnia strach wypuszczać dzieci, żeby bawiły się poza domem, bo przecież mogą tam wejść - mówi pani Joanna.
- Ostatnio w ramach eksperymentu wszedłem za taśmę ogradzającą teren huty "Szopienice" – mówi Tomasz, student ochrony środowiska na Uniwersytecie Śląskim. – W ciągu godziny nikt nie zjawił się, by mnie stamtąd przegonić czy chociażby ostrzec przed konsekwencjami - dodaje.
- Miasto ma niestety ograniczone możliwości wpływu na sytuację. To teren prywatny i to jego właściciel jest odpowiedzialny za jego ogrodzenie. Jest to sprawa bardzo ważna dla nas, cały czas interweniujemy, na bieżąco są tam wysyłane patrole straży miejskiej i właściciel jest regularnie karany mandatami za składowanie tam niebezpiecznych substancji – tłumaczy Jakub Jarząbek, rzecznik Urzędu Miasta Katowice.
Niestety, właściciel woli płacić mandaty, niż usunąć niebezpieczne toksyny czy chociażby odpowiednio zabezpieczyć teren. Wobec właściciela toczy się równolegle kilka postępowań karnych.
Na usunięcie wszelkich chemicznych pozostałości po działalności huty jest przeznaczony budżet o wysokości 28 mln zł. 14 mln pochodzi z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, 4 mln z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, a 10 mln od właściciela huty. W końcowym efekcie cały teren (8 hektarów) ma zostać oczyszczony i zagospodarowany zielenią do końca września 2015 roku.
Do likwidatora obiektu, mimo wielu prób, nie sposób dotrzeć.