To wciąż może być krótkie konklawe [OPINIA]
Trzy głosowania za nami, a z komina nad Kaplicą Sykstyńską wciąż leci czarny dym. Czy to oznacza, że konklawe się przedłuża? Nic bardziej mylnego, bo to wciąż może być krótkie konklawe. Może, choć zdecydowanie nie musi - pisze w felietonie dla WP Tomasz P. Terlikowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Od rana dziś na Placu Św. Piotra gromadziły się tłumy. I to nie tylko dziennikarzy, choć tych było tylu, że momentami trudno się przebić, ale także turystów, pielgrzymów i duchownych. Księża z różnych krajów odmawiali różaniec, gdzieniegdzie widać było transparenty i intencjami modlitewnym.
Widać też było, jak z minuty na minutę napięcie powoli rosło w oczekiwaniu na dym znad Kaplicy Sykstyńskiej. Ale to - nie ma co ukrywać - nie było wielkie napięcie. Włosi mają świadomość, że poranne głosowania drugiego dnia zazwyczaj nie kończą się wyborem. Pierwszego dnia - w początkowej turze - odbywa się głosowanie próbne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kto zostanie nowym papieżem? O. Gużyński wskazuje na niebezpieczeństwo
Kardynałowie, jak opowiadał kiedyś Franciszek, głosują na tych, którzy są im najbliżsi, na kolegów, a czasem na wymarzonych kandydatów. To zaś oznacza, że w tym głosowaniu nie odgrywa jeszcze wielkiej roli kościelna polityka. Ta pojawia się dopiero dnia następnego, gdy z grona faworytów (część z nich pojawia się już w pierwszym głosowaniu) wyłaniają się ci najważniejsi.
Dwa pierwsze głosowania drugiego dnia to zatem czas, w którym pojawiają się już realni faworyci, i kiedy można zacząć łączyć głosy, budować koalicje, uznawać, że ktoś nie przełamie mniejszości blokującej, a ktoś inny może mieć szanse. Ta pierwsza sesja nieczęsto więc wyłania zwycięzcę, i to nawet gdy jest on już oczywisty. Dlaczego?
Bo jeszcze wciąż żyją nadzieje, że można wybrać kogoś lepszego, bardziej sobie bliskiego. I dopiero, gdy powoli głosy odpływają od tego upragnionego, to zaczyna się polityka i ważenie głosów. A jeśli istnieje oczywisty kandydat, to zostaje on wybrany w drugiej, wieczornej turze głosowań.
Kto zwycięży w konklawe?
Czy tak może być obecnie? Tak. Watykaniści, ale też i Rzymianie sugerują, że jeśli tak będzie, to oznaczać to będzie, że chwilę później na balkon Bazyliki Watykańskiej wyjdzie - już w zupełnie nowej roli - kardynał Pietro Parolin. Tak szybki wynik oznaczać bowiem będzie, że zwyciężyła opcja technokratyczna, chęć uspokojenia emocji, i że Kuria Rzymska narzuciła swojego kandydata innym. Ale czy jeśli dziś wieczorem pojawi się biały dym, to będzie to na pewno Parolin? Niekoniecznie, ale można być niemal pewnym, że będzie to ktoś z wymienionych już kandydatów, a pierwszym z nich jest właśnie obecny sekretarz stanu.
A co jeśli dziś wieczorem biały dym się nie pojawi? To może oznaczać, że oczywisty kandydat/kandydaci zostali zablokowani przez jakąś mniejszość (może konserwatywną, może niechętną kurii rzymskiej), i że zaczyna się od nowa proces urabiania większości. Z tego zaś może się wyłonić zupełnie nieoczekiwany kandydat. Jaki? Jak to usłyszałem dziś rano od mojego gościa w RMF FM o. dra Dominika Jurczuka, dziekana Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Angelicum, w tej sprawie można tylko powiedzieć, że "wiemy, że nic nie wiemy".
Skąd taki pesymizm? Bo to będzie oznaczać, że w pięciu, sześciu, a może nawet siedmiu pierwszych głosowaniach zablokowani zostali liderzy "frakcji" i trzeba zacząć szukać od nowa, wskazywać na kandydatów mniej oczywistych, takich, o których mniej wiadomo. To zaś może trwać o wiele dłużej. Może nie tygodnie, ale na pewno dwa, może trzy dni, tak by nowe większości się wyłoniły i zostały zbudowane. To może być korzystne dla kardynała Andersa Arboreliusa czy kardynałów z Azji, ale niekoniecznie już dla Kurii Rzymskiej.
Długie konklawe?
Za długie konklawe też jednak jest mało prawdopodobne, bo kardynałowie mają świadomość, że bardzo źle zrobiłoby to wiarygodności Kościoła. Dlaczego? Bo długie konklawe oznacza, że kardynałowie nie umieją się dogadać, że Kościół jest tak głęboko podzielony, że nie da się wyłonić kandydata. I choć Kościół jest podzielony, to kolegium kardynalskiemu wcale nie zależy na tym, żeby stało się to aż tak symbolicznie oczywiste.
I dlatego, nawet jeśli brak będzie oczywistego kandydata, to z każdym głosowaniem będzie rosła presja, by wreszcie kogoś wyłonić. A to może sprzyjać kardynałom, którzy wprawdzie nie byli wymieniani jako pierwszy wybór, ale… jednak pojawiali się na różnych możliwych listach papabili.
Ale wszystkie te rozważania mogą już za kilka godzin okazać się kompletnie nieaktualne, bo już dziś wieczorem - co sugerował kardynał GIovanni Battista Re - możemy zobaczyć biały dym.
Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".