To Polska, a nie Rosja powinna prowadzić śledztwo
Edmund Klich, szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, twierdzi, że będąc w Rosji, nie mógł liczyć na współdziałanie i pomoc ze strony polskiej administracji.
27.04.2010 | aktual.: 25.05.2010 09:09
Ujawnił w TVN24, że w Rosji panował wielki bałagan, jego ludzie pracować musieli na własny koszt, on sam był zmuszany przez ministra Bogdana Klicha (zbieżność nazwisk przypadkowa) do współpracy z polskimi prokuratorami, a wojskowi dokooptowani do cywilnej komisji nie tylko nie słuchali go, ale to on musiał wypełniać ich polecenia.
A według ustawy – Prawo lotnicze to organy administracji państwowej i publicznej są zobowiązane do współpracy z komisją i udzielania jej wszelkiej pomocy, a nie odwrotnie. Szef komisji uważa, że w relacji ze stroną rosyjską pozostajemy dziś w kategorii petenta, choć nie musiało tak być.
Edmund Klich jest jednym z najlepszych w Polsce specjalistów od wypadków lotniczych, długoletnim szefem istniejącej przy Ministerstwie Infrastruktury Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, zajmującej się badaniem przyczyn wypadków w lotnictwie cywilnym. Minister Bogdan Klich postawił go na czele Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, jaką powołuje się każdorazowo do wyjaśnienia katastrofy w lotnictwie wojskowym. Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych przy Ministerstwie Infrastruktury nie została włączona do prac nad badaniem katastrofy pod Smoleńskiem. W odpowiedzi na pytania „GP” dotyczące wypadku prezydenckiego Tu-154, Maciej Lasek, zastępca przewodniczącego Klicha w tej komisji, napisał: „Pragnę poinformować, że Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych nie została wyznaczona do badania przyczyn katastrofy lotniczej wojskowego samolotu Tu-154M nr boczny 101, która wydarzyła się w dniu 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem. W związku z powyższym nie posiadamy żadnych
informacji mogących pomóc w wyjaśnieniu przyczyn i okoliczności ww. zdarzenia. Z posiadanych informacji możemy potwierdzić, że decyzją Ministra Obrony Narodowej powołana została Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, podległa właściwemu ministrowi i jej członkowie są przedstawicielami RP w badaniu prowadzonym przez komisję Federacji Rosyjskiej”. Dlaczego rząd w tej wyjątkowej w historii Polski sytuacji nie skorzystał z pomocy Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych przy Ministrze Infrastruktury, w której składzie jest wielu wysokiej klasy fachowców?
Zastrzeżeniom szefa KBWLP Edmunda Klicha, kierowanym do administracji państwowej, trudno się dziwić, gdyż to on kieruje pracami polskiej strony w komisji rosyjskiej, nie prokuratorzy, których decyzje zależne są od ustaleń komisji Klicha. Prokuratorzy mają zajmować się wypadkiem jedynie pod kątem ustaleń procesowych, a nie wyjaśniać przyczyny, bo od tego są specjaliści.
W komunikacie MON z 19 kwietnia br. czytamy: „Prezydent Rosji powołał Międzynarodową Komisję Lotniczą (MAK) do zbadania tego wypadku, pod przewodnictwem Tatiany Anodinej, w której składzie są akredytowani członkowie KBWL LP. Komisja rosyjska została powołana na podstawie przepisów Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego – ICAO (aneks 13 konwencji chicagowskiej), które nakładają taki obowiązek na kraj zdarzenia”.
Projekt raportu o przyczynach katastrofy, jak podkreślił w TVN24 Edmund Klich, przygotowuje strona rosyjska, a „my mamy 60 dni na odpowiedź i to wszystko. Oni mogą te nasze uwagi uznać albo nie”. Według Klicha takiej sytuacji można było uniknąć. Punkt 5.1 załącznika 13 do konwencji chicagowskiej (załącznik ten dotyczy badania wypadków i incydentów lotniczych) mówi co prawda, że „badanie okoliczności wypadku prowadzi państwo, na którego terytorium miało miejsce zdarzenie, może jednak przekazać, w całości lub w części, prowadzenie badania innemu państwu na podstawie dwustronnej umowy i ugody”. Taką ugodę trzeba było wypracować ze stroną rosyjską, jak uważa Edmund Klich. Choć w większości przypadków badaniem katastrofy zajmuje się kraj, na terenie którego ta katastrofa nastąpiła, to ta sytuacja jest szczególna – zginął prezydent naszego kraju i kilkadziesiąt osób, z których wiele pełniło kluczowe funkcje w państwie. Dlaczego premier Tusk, mając świadomość tej wyjątkowości sytuacji, nie skorzystał z tej
możliwości, nie wiadomo.
– Ja wiem, jaki jest tego wszystkiego cel i kto robi larum. Ludzie, którzy są odpowiedzialni za tę katastrofę, chcą zwalić wszystko na pilotów – stwierdził szef PKBWL.
L.M., G.W.