"To ogromna drzazga w oku PiS"
Żegnamy dobry rok, a jak patrzeć na okolice i dalej, to u nas bardzo dobry. Pokażę to w trzech odsłonach; gospodarki, polityki i Europy.
Gospodarka - jest nas między Bugiem i Odrą, jak policzono ponad 37 milionów. Dla każdej osoby i rodziny rok był inny, także zły, czy bardzo zły. Ale wedle miar, którymi ocenia się kraj był dobry. Na tle Europy prawie stojącej w miejscu nasze 4 % wzrostu to świetny wynik i duży skok ku europejskiej średniej rozwoju. Właśnie w ostatnich kilku latach wyjątkowo szybko się do niej zbliżamy, bo inni nawet idą wstecz, a my nieźle maszerujemy. Bezrobocie nieco mniejsze niż roku temu, płace realne, skromnie, ale rosną, trochę gorzej z emeryturami realnymi, ale bez dramatu. Deficyt budżetu będzie dużo mniejszy od założonego, progu zadłużenia nie przebijemy, złoty się nie przewrócił, potaniał, to ma też plusy, notowania gospodarki zostały utrzymane, choć wokół spadają, a jeśli rząd zrobi reformy, to wzrosną. Oczywiście można znaleźć wiele dziur i trzeba ich szukać, ale trzeba widzieć najpierw główny kontur i on jest na plus.
Polityka - sukcesem roku 2011 i świadectwem rozsądku wyborców są wyniki wyborów parlamentarnych. I nie chodzi o to, że wygrała Platforma Obywatelska, a Donald Tusk po raz pierwszy od 1989 roku jest szefem rządu na drugą kadencję. Czy ona będzie sukcesem kraju to się okaże, na razie jest sukcesem premiera i jego partii. Najważniejsze, że wyborcy nie dali władzy Prawu i Sprawiedliwości. Zrobili to głosując często na PO nie dlatego, że im się tak podobała, lecz dlatego, że tylko ona mogła z PiS wygrać. I dobrze, bo w myśleniu PiS, w jej widzeniu Polski i świata jest pełno paranoicznych wizji; wrogów, ciemnych układów, złowieszczych sił i tajemniczych wydarzeń. To wszystko trzeba wyjaśniać, zwalczać, usuwać. To partia ciągłej wojny, tropienia, sądzenia i wywoływania zamętu w kraju, czego obfitość widzieliśmy, gdy rządziła. Przezorność wyborców uchroniła przed wpadnięciem na PiS-owska rafę. To największy plus polityczny 2011 roku.
Europa - wielkim plusem jest widoczny awans Polski w Unii Europejskiej. To się działo wcześniej, gdy w 2007 roku, ekipę najeżonego „mocarstwa regionalnego” zastąpiła ekipa ludzi normalnych z kraju normalnego. Awansowi bardzo pomogła wykpiwana „zielona wyspa”, bo nic tak się nie liczy na Zachodzie (poza może czołgami), jak gospodarczy sukces. Powinniśmy się z tego cieszyć, ale PiS i najnowsi jego odszczepieńcy, jak mogą zadeptują ten awans, z pomocą życzliwych komentatorów. Ogromną drzazgą w oku stała się dla nich prezydencja wyjątkowo dobrze oceniona przez polityków i media w krajach UE. Paskudnym objawem wściekłości z jej sukcesu połączonym z zazdrością było wystąpienie PiS-owskich i postpisowskich posłów w Strasburgu. Tusk i jego ekipa, wedle obiektywnej wagi Polski, osiągnęli niemało, w tym co drobne, ale i co najważniejsze. Zapobiegli całkowitemu rozjazdowi Unii na dwa peletony. I jeszcze ważniejsze, przez mowę ministra Sikorskiego w Berlinie i premiera w Parlamencie Europejskim, pokazali dobitnie, że
dla Polski Unia jest wielką wartością i powinna być dla wszystkich. I że jest naszą przyszłością, o którą będziemy zabiegali, także dokładając się groszem. I na koniec, że jest także naszą niepodległością. Bo nie ma niepodległości Polski samotnej. Nie w tym miejscu. Od 300 lat to wiadomo.
Kończy się dobry rok, słychać głosy, że nadchodzący będzie piekłem i końcem świata; upadnie Rzym, Paryż, Berlin. Zostanie tylko...Budapeszt. To bzdury. Wszystkiego najlepszego na Nowy Rok, życzliwym, obojętnym i niechętnym.
Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski
Tytuł felietonu pochodzi od redakcji