Świat"To nie tańczące dzieciaki, ale ludzie niebezpiecznie opętani"

"To nie tańczące dzieciaki, ale ludzie niebezpiecznie opętani"

Czeski premier Jirzi Paroubek - broniąc na łamach prestiżowego dziennika "Lidove noviny" zasadności twardej i zdecydowanej interwencji policji, która w sobotę siłą rozpędziła Technoparty na zachodzie Czech - napisał, że uczestnicy takich imprez nie są niewiniątkami, lecz anarchistami o powiązaniach międzynarodowych.

02.08.2005 | aktual.: 02.08.2005 12:13

"To nie są żadne tańczące dzieciaki" - napisał socjaldemokratyczny premier. "Ich jądro tworzą niebezpiecznie opętani ludzie, ze skłonnościami anarchistycznymi, a przy tym o powiązaniach międzynarodowych. Prowokują - wspierani przez alkohol i narkotyki - masowe demonstracje siły przeciwko spokojnym obywatelom" - napisał szef czeskiego rządu. Jego zdaniem na romantyczne wizje Technoparty i muzycznego entuzjazmu dają się nabrać tysiące młodych ludzi uczestniczących w takich spotkaniach po raz pierwszy.

Takie akcje, wg Paroubka, to jednak nie jest jedynie muzyczny entuzjazm. "Bardziej jest to podobne do sportów ekstremalnych. Z pomocą alkoholu i narkotyków wytwarzane są sytuacje niebezpieczne dla otoczenia" - napisał czeski premier. "Do tego dodajmy terroryzowanie mieszkańców hałasem, śmieciami i innymi utrapieniami w sąsiedztwie wsi, przez które przejeżdżają karawany [uczestników Technoparty], nie mówiąc już o tych położonych w bezpośrednim sąsiedztwie" - dodał.

Jego zdaniem, przy tolerowaniu Technoparty należy liczyć się ze "zniszczeniami środowiska naturalnego, łamaniem zasad elementarnej higieny, ryzykiem szerzenia AIDS, żółtaczki, salmonelli itd. i ryzykiem zanieczyszczenia całych obszarów śmieciami". "Czyż jednak wszyscy nasi współobywatele nie mają prawa do snu, wychowania dzieci i poczucia bezpieczeństwa?" - zapytał szef czeskiego rządu, który stwierdził, że twardą interwencję policji sprowokowali sami uczestnicy Technoparty.

"Policja ich jedynie wypychała i broniła się. Ostatecznie obroniła jak siebie, tak i całą szeroką okolicę, dając tym do zrozumienia, że jesteśmy zorganizowanym demokratycznym krajem, który potrafi obronić swych obywateli przed dzikim chuligaństwem" - ocenił Paroubek akcję, w której 1200 policjantów, w tym 850 funkcjonariuszy specjalnej jednostki antyzamieszkowej, przy wsparciu armatek wodnych i wyrzutni granatów z gazem łzawiącym, rozpędziło Technoparty z udziałem ok. 5000 młodych ludzi z całej Europy. W czasie starć rannych zostało 100 osób, w tym 47 policjantów.

Protesty przeciwko brutalnej akcji policji Paroubek uznał za histeryczną reakcję prawicowej opozycji. Tymczasem na łamach największego czeskiego dziennika "Mlada fronta Dnes" opublikowane zostały wyniki sondażu, z których wynika, że aż 70% respondentów uznało, że akcja była zbyt twarda. 44% wyraziło przekonanie, że interwencja policji była potrzebna; taka sama ilość była przeciwnego zdania.

Eksperci zwracają jednak uwagę, że atakując młodych ludzi na Technoparty (tradycyjnych wyborców partii lewicowych) - socjaldemokratyczny premier "zagwarantował przegraną socjaldemokracji w przyszłych wyborach parlamentarnych", które w ustawowym terminie odbyć się mają w połowie 2006 roku. Wg innych ekspertów, podsumowujących 100 dni Jirzego Paroubka w funkcji premiera, potrafił on doprowadzić do wyraźnego wzrostu preferencji Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej i stał się najbardziej popularnym politykiem w kraju, choć w sprawach gospodarczych jego rząd nie podjął ani jednej istotnej decyzji.

Zbigniew Krzysztyniak

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)