PolskaTo może być przełom ws. Smoleńska; kto się boi nagrań?

To może być przełom ws. Smoleńska; kto się boi nagrań?

Biegli zidentyfikowali kilkadziesiąt nowych słów, które padły w kokpicie rządowego tupolewa przed katastrofą. Mogą one mieć kluczowe znaczenie dla przebiegu smoleńskiego śledztwa - pisze "Gazeta Polska Codziennie". Problem jednak w tym, że biegli mieli do dyspozycji jedynie kopie czarnych skrzynek tupolewa, który 10 kwietnia 2010 r. rozbił się pod Smoleńskiem. Oryginały nadal pozostają w Moskwie.

To może być przełom ws. Smoleńska; kto się boi nagrań?
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Sergei Chirikov

29.12.2011 | aktual.: 29.12.2011 21:04

Opinia biegłych z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. A. Sehna właśnie trafiła na biurko śledczych Naczelnej Prokuratury Wojskowej. To trzysta ściśle tajnych stron ekspertyzy fonoskopijnej nagrań rozmów przeprowadzonych w kokpicie rządowego Tu-154M.

Kilkadziesiąt nowych słów

Na razie śledczy konsekwentnie odmawiają informacji na temat zawartości dokumentu. Udało się jednak ustalić, że przypisano praktycznie wszystkie wypowiedzi konkretnym osobom przebywającym w kokpicie oraz odczytano kilkadziesiąt nowych słów. Słów, które mogą być kluczowe dla dalszego przebiegu śledztwa. Dotychczas te wypowiedziane w ostatnich minutach lotu Tu-154M były w większości nieczytelne. Jeżeli odczytane przez krakowskich biegłych fragmenty dotyczą właśnie tego momentu, mogą stanowić ważne rozstrzygnięcie.

O tym, że materiały te mogą okazać się przełomowe, mówią m.in. Antoni Macierewicz, prokuratura wojskowa i wiceprzewodniczący tzw. komisji Millera Maciej Lasek. Ten ostatni nie ukrywa, że możliwe jest nawet wznowienie prac komisji i to niekoniecznie w starym składzie.

Przypomnijmy, że komisja ds. badania wypadków lotniczych pod przewodnictwem Jerzego Millera zakończyła swoje prace w lipcu br., nie mając ekspertyzy i kompletnego odczytu rzeczywistego przebiegu wypadku z czarnych skrzynek.

Obiecali, że upublicznią

Zanim prokuratorzy podejmą jednak decyzję, czy upublicznić stenogramy i część opinii biegłych, prokuratura wojskowa prowadząca sprawę musi się zapoznać z opinią biegłych. Śledczy mówią, że zajmie to co najmniej kilka dni.

- Nie wyobrażam sobie, byśmy mieli nie poznać tych nagrań. Jest kwestią zasadniczą, aby jak najszybciej te materiały zostały przekazane opinii publicznej zgodnie z wielokrotnymi zapewnieniami prokuratury, która od początku obiecywała, że zapisy będą udostępnione - mówi Antoni Macierewicz, przewodniczący parlamentarnego zespołu ds. badania przyczyn katastrofy smoleńskiej.

RMF FM podało, że nowelizacja prawa lotniczego może zamknąć drogę do upublicznienia zapisów z czarnych skrzynek. Według nowej ustawy decyzji o ujawnieniu zapisów nie będzie mógł już podjąć prokurator, a tylko sąd. Dlatego - jak podawały w ostatnich dniach media - ekspertyza może zostać utajniona.

- Po analizie opinii dostarczonej przez biegłych prokurator podejmie decyzję o ewentualnym upublicznieniu tego dowodu. Do opinii tej nie mają jednak zastosowania przepisy ustawy o prawie lotniczym, dotyczące konieczności uzyskania zgody sądu - wyjaśnia płk Zbigniew Rzepa, rzecznik NPW.

Kto się boi stenogramów

Antoni Macierewicz jest zdania, że media źle zinterpretowały ustawę, bo przepisów lotnictwa państwowego nie można zastosować w smoleńskim śledztwie, które prowadzi prokuratura wojskowa. Zdaniem posła może mieć to na celu oswojenie opinii publicznej z tym, że nigdy nie dowiemy się, co faktycznie zarejestrowały urządzenia.

Problematyczna może być natomiast kwestia prawdziwości nagrań i tego, czy nie zostały zmanipulowane. Polscy biegli pracowali bowiem na kopiach zapisów. – A tylko posiadanie oryginałów w Polsce pozwala mieć pewność, że analiza jest w pełni wiarygodna – podkreśla poseł Macierewicz.

Jednak oryginały wciąż znajdują się w Rosji, w tamtejszej prokuraturze. Wiadomo, że nie będą przekazane Polsce przed zamknięciem toczącego się równolegle do naszego, rosyjskiego śledztwa.

Kiedy zakończy się rosyjskie śledztwo, mamy dowiedzieć się prawdopodobnie w styczniu. Tak przynajmniej zapewnia prokurator generalny Andrzej Seremet. Już teraz ocenia, że potrzebny może być na to "mniej więcej rok". 11 stycznia ma na ten temat rozmawiać w Moskwie z rosyjskimi śledczymi.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (898)