"To może być dla Jarosława Gowina zabójcze"
Minister Gowin podpadł pewnej wpływowej grupie sędziów. I może to być dla niego zabójcze - czytamy w "Uważam Rze".
01.10.2012 | aktual.: 01.10.2012 10:13
Tygodnik zwraca uwagę, że pierwszy rok urzędowania Jarosława Gowina na stanowisku ministra sprawiedliwości przebiegał wyjątkowo spokojnie. Zdawał on sobie bowiem sprawę, że jego potknięcia mogą być łatwym celem ataku, toteż - jak uzasadnia "Uważam Rze" - za wszelką cenę starał się nie wchodzić w konflikty ze środowiskami prawniczymi, wybierając politykę miłości, słuchania i zrozumienia.
Jak zauważa tygodnik, wszystko zmieniło się w sierpniu, kiedy Jarosław Gowin ostro zareagował na nagranie "Gazety Polskiej Codzinnie" pokazujące służebną wobec władzy postawę Ryszarda Milewskiego, prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku. Burzę wywołała też wypowiedź ministra sprawiedliwości o tym, że ma w nosie literę prawa i "prawniczej sitwie". Tymczasem Milewski zarzucił Gowinowi kunktatorstwo ws. Amber Gold.
Tygodnik zwraca uwagę, że figura retoryczna o "sitwie" odnosiła się do pewnego gatunku sędziów. Mowa o tzw. sądownictwie pałacowym, które - bez względu na zmieniające się opcje - od lat nieźle żyje u boku polityków. "To oni po zakończonej, udanej misji w resorcie sprawiedliwości sami nierzadko zostają prezesami czy wiceprezesami sądów - niejako za zasługi przedłużając sobie urzędnicze kariery" - czytamy w "Uważam Rze".
Gazeta puentuje, że Gowin znalazł się w dość nieciekawej sytuacji, a wchodząc w konflikt z sędziowskimi "elitami", stąpa po coraz bardziej grząskim gruncie.