To mogła być krew zabójcy Papały
Przez ponad 12 lat policjanci i prokuratorzy badający sprawę zabójstwa generała Marka Papały ignorowali ślady krwi, które mógł zostawić zabójca - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Funkcjonariusze nie wykonali odpowiednich badań - mimo polecenia prokuratora, który skontrolował ich pracę. Gdyby to zrobili, mogliby poznać, kim był morderca byłego szefa policji.
Gazeta przypomina, że do dzisiaj nie wiadomo, kim był człowiek, który zabił Marka Papałę. Świadkowie widzieli tylko sylwetkę mężczyzny, uciekającego spod bloku na warszawskim Służewcu.
Policja i prokuratura z zeznań świadków odtworzyły drogę ucieczki mordercy. Mniej więcej w tym samym miejscu, w którym policyjne psy zgubiły trop zabójcy, na asfaltowym chodniku policjanci zobaczyli kilkanaście brązowych plam. Technicy wycięli kawałki asfaltu.
Okazało się, że ciemne plamy to ludzka krew. Jednak od 12 lat ani funkcjonariusze z policyjnej grupy "Generał", ani dwoje prokuratorów Jerzy Mierzewski i Elżbieta Grześkiewicz nie sprawdzili, czy jest to krew jednego z gangsterów, których podejrzewano o pociągnięcie za cyngiel. Zamiast tego śledczy z uporem badali, czy to krew generała Marka Papały, który leżał martwy kilkaset metrów dalej.