To koniec lewicy? "Na scenie politycznej zostaną tylko PO i PiS"
Lewicowe partie: SLD, Twój Ruch i Zieloni zapowiedziały start w wyborach parlamentarnych w koalicji. W ocenie prof. Norberta Maliszewskiego z Uniwersytetu Warszawskiego takie działanie - w myśl zasady wszystko albo nic - to obecnie jedyny ratunek dla pogrążonej w kryzysie lewicy.
- Niezależnie od zaszłości trzeba stawić czoło polskiej prawicy - mówił w sobotę lider Sojuszu Leszek Miller. Janusz Palikot z Twojego Ruchu uważa, że to jedyne sensowne politycznie rozwiązanie. Start w koalicji oznacza konieczność przekroczenia 8 proc. progu wyborczego.
- To posunięcie obarczone wysokim ryzykiem, bo jeśli ten pomysł nie zaskoczy, lewica zniknie ze sceny politycznej i będziemy mieli w Polsce system dwupartyjny - przewiduje ekspert ds. marketingu politycznego, z którym rozmawiała WP.
Zdaniem prof. Maliszewskiego start pod nowym szyldem to niebezpieczne przedsięwzięcie, ale lewica znalazła się w tak katastrofalnej sytuacji, że musi grać va banque. Pozytywnie ocenia schowanie na czas kampanii wyborczej Leszka Millera i Janusza Palikota i pokazywanie mniej znanych twarzy - Barbary Nowackiej czy Krzysztofa Gawkowskiego. W związku z tym, że powstało wrażenie, że "coś się dzieje", przyszła lewicowa koalicja może liczyć na "premię nowości".
- Pytanie, na ile głęboka będzie zmiana, czy Miller wciąż będzie pociągał za sznurki. Czy za nowym opakowaniem będzie szedł świeży pomysł polityczny. Na razie go nie widać - ocenia rozmówca WP. - Zmiana generacyjna powinna być poważniejsza, bo na razie efekt świeżości jest słaby - dodaje.
- Miller i Palikot budują tratwę, na której zamierzają się uratować. Ich pojednanie to z pewnością przełom w polskiej polityce, ale to nagłe zakopanie topora wojennego może być dla wyborców niewiarygodne - zwraca uwagę. Jego zdaniem jest jednak za wcześnie, by wyrokować, czy idąc razem, lewicowe ugrupowania mają szansę na sukces.
Prof. Maliszewski uważa, że szanse sojuszu lewicowych partii wzrosną, jeśli Polaków znudzi spór pomiędzy Beatą Szydło a premier Ewą Kopacz, który na razie zdominował scenę polityczną. - Wtedy wyborcy będą potrzebowali czarnego konia, a ostatnio tej roli nie spełnia Paweł Kukiz - wskazuje. Zamysł może się jednak nie powieść, jeśli Platforma śmielej zwróci się w kierunku wyborców lewicowych.
- Lewica zdecydowała się postawić wszystko na jedną kartę. Albo wyjdzie z impasu, albo zniknie ze sceny politycznej i będziemy mieli system dwupartyjny jak w Stanach Zjednoczonych - podsumowuje ekspert ds. marketingu politycznego.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska