"To już nie demonstracje, to powstanie"
Demonstracje antyrządowe, których uczestnicy domagają się ustąpienia prezydenta Baszara al-Asada, to zbrojne powstanie uzbrojonych grup islamskich fundamentalistów - oceniło w syryjskie ministerstwo spraw wewnętrznych.
Ostatnie wydarzenia to dowód na to, że demonstracje to "zbrojne powstanie uzbrojonych grup należących do organizacji salafickich, szczególnie w miastach Homs i Banias" - oznajmił resort w oświadczeniu.
Podczas o pogrzebu 8 demonstrantów, zastrzelonych w 17 kwietnia w mieście Homs w środkowej Syrii, tysiące ludzi domagały się ustąpienia prezydenta Baszara al-Asada.
Tymczasem syryjskie siły bezpieczeństwa strzelały do setek demonstrantów, którzy przez noc zgromadzili się w mieście Homs mimo ostrzeżenia władz, by przerwać, jak to określiły, zbrojne powstanie - poinformował 19 kwietnia działacz praw człowieka, cytowany przez Reutera.
Przedstawiciel służb zwrócił się do tłumu zgromadzonego na Placu Zegarowym w Homs, nakazując im rozejście się, potem siły bezpieczeństwa zaczęły strzelać do demonstrantów - powiedział.
Dwaj mieszkańcy Homs relacjonowali, że słyszeli odgłosy strzelaniny dochodzące z okolic placu.
Od 18 marca, gdy w Syrii rozpoczęły się antyprezydenckie protesty, siły bezpieczeństwa zabiły ok. 200 demonstrantów. Syryjskie władze obwiniają zewnętrzne siły, w tym Liban i ugrupowania islamistyczne, o wywoływanie niepokojów.
Przetaczająca się obecnie przez Syrię fala niepokojów, którą zapoczątkowały miesiąc temu demonstracje w mieście Dara na południu, to najpoważniejsze jak dotąd polityczne wyzwanie dla Asada. Obecny prezydent objął władzę w 2000 roku jako następca swego zmarłego ojca, sprawującego dyktatorskie rządy ponad 30 lat.
Organizacje obrony praw człowieka szacują, że w trakcie trwających od połowy marca protestów syryjskie siły bezpieczeństwa zabiły ponad 200 demonstrantów.