"To jest prawdziwa przyczyna katastrofy Tu‑154M"
- Bezpośrednią, prawdziwą przyczyną katastrofy rządowego tupolewa jest to, że samolot zderzył się z obiektami naziemnymi i ziemią w wyniku obniżenia się poniżej dopuszczalnej wysokości stu metrów – mówi Wirtualnej Polsce dr inż. pilot Juliusz Werenicz, były szef zespołu wojskowych pilotów doświadczalnych i były szef komisji badania wypadków lotniczych w lotnictwie cywilnym. W ten sposób ekspert odnosi się do hipotezy komisji Antoniego Macierewicza, że bezpośrednią przyczyną katastrofy nie było uderzenie w brzozę.
25.01.2012 | aktual.: 25.01.2012 12:39
- Odkrywamy kłamstwo smoleńskie – powiedział Antoni Macierewicz na konferencji zespołu nt. katastrofy smoleńskiej. Za dwa najważniejsze fakty wynikające z badań krakowskich ekspertów uznał wniosek, że generał Błasik nie wydawał żadnych komend oraz brak dźwięku uderzenia w brzozę.
Podczas posiedzenia prof. Wiesław Binienda z Uniwersytetu w Akron w Ohio przedstawił symulację lotu Tu 154M z 10 kwietnia 2010 r. Podważył doniesienia o urwaniu skrzydła podczas uderzenia w brzozę. Nawet jeśli samolot uderzył w drzewo, uważa ekspert, skrzydło powinno wytrzymać kolizję.
W opinii byłego szefa komisji badania wypadków lotniczych w lotnictwie cywilnym Juliusza Werenicza bezsporne jest, że prezydencki samolot uderzył w brzozę. Zwraca uwagę, że skrzydło uderzyło w bardzo newralgicznym miejscu, bo była to końcówka skrzydła.
- To był potężny, bo 40-centymetrowy, kawał brzozy. Znam cieńsze elementy, które powodowały tragiczniejsze skutki, bo momentalnie odpadały kawałki skrzydeł czy kadłuba – mówi Werenicz. Ekspert zaznacza, że konstrukcja skrzydła jest stabilna tylko, gdy jest konstrukcją zamkniętą, pokrytą poszyciem.
Werenicz podkreśla, że bezdyskusyjnie bezpośrednią, prawdziwą przyczyną katastrofy było znalezienie się samolotu poniżej warunków, które dopuszczalne są procedurą lądowania. Do momentu zniżania się poniżej 100 m. samolot był jeszcze sprawny, a to, co się działo później, tak naprawdę, jest konsekwencją prowadzącą do wypadku.
Pytany, czy nie dziwi go, że po dwóch latach badania przyczyn katastrofy, wciąż są wątpliwości dotyczące podstawowych spraw, np. czy tupolew faktycznie rozbił się o brzozę, odpowiada, nie zna drugiej komisji, która zakończyłaby pracę wcześniej niż po dwóch latach od momentu rozpoczęcia śledztwa.
– Niektóre badania trwają po kilka lat i kosztują dziesiątki milionów dolarów – puentuje.