"To jakby dać Nobla za oczekiwaną szczepionkę na AIDS"
To nagroda za nadzieję, nagroda dla zachęty - tak przyznanie pokojowego Nobla prezydentowi Barackowi Obamie komentują polscy politycy. Wśród tych opinii nie brak jednak rozczarowania i braku zrozumienia dla decyzji komitetu przyznającego nagrodę.
J. Kaczyński: to nagroda za nadzieję
- To Nobel za nadzieję. Wielu ludzi w Stanach Zjednoczonych i na świecie uznało, że być może jego polityka poprawi sytuację międzynarodową i sądzę, że ta nagroda ma być dla niego zachętą, zobowiązaniem, a także umocnieniem jego słabnącej pozycji - powiedział Jarosław Kaczyński.
- Prezydent Obama wśród wielu ludzi na świecie taką nadzieję zbudował i dzisiaj zbiera tego owoce. Mam nadzieję, że za rok lub dwa będziemy mogli powiedzieć, że była to nagroda już za konkretne osiągnięcia - dodał b. premier. jak wyjaśnić fakt, że zakładamy, że wyjdzie?
Prezes PiS zaznaczył, że naprawa stosunków międzynarodowych jest niezwykle ważna także dla Polski. - Mam nadzieję, że za rok, za dwa, czy trzy, będziemy mogli powiedzieć: "tak Obamie się udało". Na razie to jest zachęta - mówił.
Zalewski: to nowa tradycja
Europoseł PO Paweł Zalewski stwierdził, że dotychczasową tradycją było przyznawanie nagród za osiągnięcia, które zostały już zrealizowane.
- Natomiast teraz mamy do czynienia raczej z wyrazem bardzo daleko idących nadziei, które Komitet Noblowski, a wraz z nim społeczność międzynarodowa, pokładają w polityce prezydenta Obamy - mówił. Jak dodał, jest to wielkie zobowiązanie dla prezydenta USA.
- To jest taka zaliczka na konto przyszłych osiągnięć prezydenta Obamy i trzymamy kciuki, żeby za rok można było powiedzieć, że była ta nagroda przyznana słusznie - powiedział.
Zalewski podkreślił, że Komitet Noblowski jest suwerenny w swoich działaniach i wybrał wspieranie nadziei, a nie zrealizowane projekty.
Kowal: to dla zachęty
Europoseł PiS Paweł Kowal uważa, że tegoroczna Pokojowa Nagroda Nobla przyznana Barackowi Obamie to zobowiązanie dla amerykańskiego prezydenta, ale i wyraz przekonania, że jest "sens mówić o pokoju i szukać rozwiązań pokojowych, nawet jeśli wydają się naiwne".
"To zobowiązanie do tego, by działał na rzecz pokoju na świecie i był w tym skuteczny - podkreślił Kowal.
Jak zauważył, jest to nagroda "nie za to, co się stało". - Czasami dajemy nagrody po to, by kogoś zmobilizować do pracy, by przekonać go, że jego dzieło warte jest trudu i tak byśmy odczytali te nagrodę dla Obamy - mówił Kowal.
- Barack Obama, składając swoje obietnice zmiany, że na świecie będzie lepiej, że świat będzie wolny od broni nuklearnej, kieruje się jakąś szlachetną naiwnością. Ta nagroda wyraża nadzieje wielu ludzi, że szlachetna naiwność może przynieść zmiany - ocenił europoseł. Czy tak będzie zobaczymy w przyszłości - dodał.
Kowal zwrócił też uwagę, że bardzo rzadko Pokojową Nagrodę Nobla otrzymują urzędujący politycy, a w szczególności ci, którzy "dopiero zaczynają swoje urzędowanie".
Zdaniem Kowala Obama jest nagradzany za zgłoszenie wielkiej idei i rozpoczęcia pracy nad nią - zaznaczył. - Być może należy odczytać tę nagrodę jako zachętę. Jeśli propozycja Obamy zostanie przyjęta, także przez tych, którzy nie respektują demokratycznych wartości, to wsparcie Komitetu Noblowskiego jest dodatkową zachętą, aby prowadzić takie rozmowy - powiedział Kowal.
Piechociński: skąd wiemy, że mu się uda?
Janusz Piechociński, poseł PSL, jest zaskoczony decyzją Komitetu Noblowskiego. - Dla mnie jest to ruch niezrozumiały, na kredyt, który nie mieści się w dotychczasowej klasyfikacji tej nagrody - powiedział.
Według niego, decyzja Komitetu oznacza, że można dostać tak ważną nagrodę, za to co się dopiero zamierza zrobić. - Obama dostał nagrodę Nobla za to, co chce zrobić i jest to zdumiewające, bo jak wyjaśnić fakt, że zakładamy, że wyjdzie? - powiedział polityk PSL.
W jego opinii, "doceniono zapowiedzi polityka". Piechociński dodał, że wzorując się decyzją Komitetu Noblowskiego, można byłoby powiedzieć, że w dziedzinie medycy powinno się docenić kogoś, kto zapowie, że za dwa lata znajdzie np. szczepionkę na AIDS.