To dziś główni zabójcy ludzkości
Przewlekłe choroby niezakaźne, jak schorzenia układu krążenia, choroby płuc, nowotwory i cukrzyca już dziś stanowią główną przyczynę zgonów ludzi na świecie, a śmiertelność z ich powodu będzie rosła - alarmują eksperci ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).
28.04.2011 | aktual.: 28.04.2011 10:34
Wbrew popularnym poglądom, największe żniwo choroby te zbierają w krajach biednych i średnio zamożnych, wynika z pierwszego raportu WHO na temat rozpowszechnienia przewlekłych chorób niezakaźnych oraz ich konsekwencji.
Zaprezentowano go w środę w Moskwie podczas Globalnego Forum WHO nt. Chorób Niezakaźnych i w przeddzień rozpoczęcia Pierwszej Globalnej Konferencji Ministerialnej nt. Zdrowego Stylu Życia i Chorób Niezakaźnych, którą organizuje WHO razem z władzami Federacji Rosyjskiej.
Jak wynika z raportu, w 2008 r. schorzenia niezakaźne, takie jak choroby serca, udary mózgu, przewlekłe schorzenia płuc, nowotwory złośliwe i cukrzyca były przyczyną 63% wszystkich zgonów. Z ich powodu zmarło wówczas 36,1 mln osób, z czego niemal 80% (29 mln) stanowili mieszkańcy krajów biednych i średnio zamożnych. Obala to mit, że niezakaźne choroby przewlekłe to głównie zmora zamożnych społeczeństw - uważają autorzy raportu.
- Około 30% osób umierających z powodu tych schorzeń w krajach o małych i średnich przychodach nie ukończyło 60 lat i jest w najbardziej produktywnym okresie życia - powiedziała dr Ala Alwan, wicedyrektor generalna WHO ds. Chorób Niezakaźnych i Zdrowia Psychicznego.
Dlatego straty te mają wymiar nie tylko osobisty, ale też społeczno-ekonomiczny, bowiem spadek liczebności siły roboczej danego kraju spowalnia jego rozwój gospodarczy i przyczynia się do ubożenia jednostek, rodzin i społeczeństwa. - Powstaje efekt błędnego koła - bieda przyczynia się do przewlekłych chorób niezakaźnych, a one potęgują biedę. Dopóki agresywnie nie przeciwstawimy się epidemii tych schorzeń, trudno będzie ograniczyć zasięg biedy na świecie - podkreśliła dr Alwan.
Zaznaczyła zarazem, że te przedwczesne zgony są tym bardziej tragiczne, iż większości z nich można by zapobiec, gdyby rządy państw przyjęły surowszą politykę prewencyjną. Eksperci WHO zaliczają do niej bardziej restrykcyjne działania antynikotynowe, przejawiające się wyższymi podatkami na wyroby tytoniowe, zakazem ich reklamowania oraz zakazem palenia w miejscach publicznych; promocję aktywności fizycznej; promocję wartościowej diety - np. przez wprowadzenie dopuszczalnych norm zawartości soli w pokarmach oraz zakaz promocji niezdrowej żywności i napojów wśród dzieci; ograniczenie szkodliwego spożycia alkoholu i poprawę dostępu do podstawowej opieki medycznej.
Za 80 proc. zgonów z powodu chorób niezakaźnych odpowiadają głównie cztery grupy schorzeń: choroby układu sercowo-naczyniowego (17 mln zgonów w 2008 r.), nowotwory złośliwe (7,6 mln), choroby dróg oddechowych (4,2 mln) oraz cukrzyca (1,3 mln). Na ryzyko ich rozwoju wpływają cztery podstawowe czynniki: palenie tytoniu, brak aktywności fizycznej, nadużywanie alkoholu oraz niezdrowa dieta.
Jak szacują eksperci WHO, jeśli decydenci nie podejmą odpowiednich działań prewencyjnych, do 2030 r. choroby niezakaźne będą zabijać rocznie ok. 52 mln osób.
- Można bez przesady ocenić, że niektórym państwom grozi katastrofa - zdrowotna, społeczna i przede wszystkim ekonomiczna. Przewlekłe choroby niezakaźne podwójnie godzą w ich rozwój, powodując każdego roku miliardy dolarów strat w dochodzie narodowym oraz spychając miliony ludzi na krawędź ubóstwa - podsumowała dyrektor generalna WHO dr Margaret Chan, która zaprezentowała raport w Moskwie.
Publikacja ta ma być jednym z kluczowych elementów działań WHO w latach 2008-2013 na rzecz wdrożenia Globalnej Strategii na rzecz Prewencji i Kontroli Chorób Niezakaźnych. Z kolei w dniach 19-20 września 2011 r. w Nowym Jorku odbędzie się pierwsze w historii spotkanie Zgromadzenia Ogólnego ONZ na wysokim szczeblu, które będzie dotyczyło tego problemu.