"To ciężki grzech". Ksiądz zbulwersowany językiem partyjnym PiS
Ksiądz Stanisław Walczak, który zasłynął z używania ostrego języka w mediach wprost skrytykował słowa Beaty Szydło, które padły podczas uroczystości w byłym obozie koncentracyjnym. "Język partyjny często prowadzi do objawienia tego, co człowiek nosi w sercu" - stwierdził duchowny.
15.06.2017 | aktual.: 15.06.2017 14:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ksiądz przedstawił kilka faktów ze swojej młodości, które miały wpływ na jego aktualny stosunek do Auschwitz. "Urodziłem się 38 kilometrów od byłego obozu zagłady w Auschwitz. Mój, nieżyjący już ojciec, tuż przed wybuchem II Wojny Światowej został, w wyniku mobilizacji, powołany jako podoficer do wojska polskiego. Stawił się koszarach w Oświęcimiu. Po powrocie z kampanii wrześniowej wraz z innym Ślązakami, organizował ruch oporu".
Teren byłego obozu koncentracyjnego, to według niego miejsce zadumy, modlitwy i okrutnych wspomnień. "Miejsce przeklęte i święte zarazem. Tam trzeba milczeć, tam trzeba wylewać łzy i ostrzegać świat".
Duchownego zbulwersowały słowa wypowiedziane w tym miejscu. "Zbezcześciły pamięć. Żadne tłumaczenia, żadna egzegeza słów Pani Premier tego nie naprawi". Według niego pogarda dla innych ras i kolorów skóry jest grzechem ciężkim.
Z PiS-em łączy go to, że tak samo jak partia rządząca ksiądz Walczak nie chce, aby do Polski trafił jakikolwiek uchodźca. Jednak z zupełnie innego powodu: "Tym ludziom należy się godność i bezpieczeństwo, którego obecny rząd nie jest w stanie uchodźcom zapewnić".