Świat"To były rzeźnie, nie szpitale"

"To były rzeźnie, nie szpitale"

Bezpłatny prąd, darmowa edukacja, nieoprocentowane kredyty, tania żywność i jeszcze tańsza ropa - czy Libia za rządów Kadafiego była rajem, a "rozwydrzony" naród rozpętał bezsensowną wojnę? Internauta Wirtualnej Polski zwrócił nam uwagę na krążącą w sieci listę dobrodziejstw, jakimi obalony dyktator miał obdzielić swoich rodaków. Nasza reporterka w Afryce Północnej, Aneta Wawrzyńczak, zapytała o nią samych Libijczyków. Co powiedzieli? Jak naprawdę żyło się za Kadafiego?

"To były rzeźnie, nie szpitale"
Źródło zdjęć: © AFP

Za wielką wodą pewna kraina płynęła mlekiem, miodem i ropą naftową. Dobry i mądry był jej władca, co wielki majątek posiadał i sprawiedliwie dzielił go między poddanych. Były więc piękne szpitale, całkiem za darmo. Były też piękne uniwersytety, zupełnie bezpłatne, a jak komuś było mało, nauki mógł pobierać za granicą i nic a nic za to nie płacił. Obsypani pieniędzmi mieszkańcy krainy wiedli żywot spokojny i szczęśliwy, a spokój ich mogły zmącić tylko pytania o rachunki za prąd - bo nie mieli pojęcia, co to takiego. Aż nadeszła wojna i wszystko się skończyło.

A może było zupełnie inaczej.

Za wielką wodą pewna kraina płynęła ropą naftową, ale nie mlekiem i miodem. Chciwy i sprytny był jej władca, co wielki majątek posiadał i ciągle było mu mało. Były w tej krainie szpitale, całkiem za darmo - i całkiem zaniedbane. Obsypani obietnicami i niczym więcej mieszkańcy żyli w poczuciu krzywdy i niesprawiedliwości, czasami drżąc, gdy przychodził rachunek za prąd. Aż nadeszła wojna i wszystko się dopiero miało zacząć.


Gdy w grudniu 2010 roku wybuchła rewolta przeciwko dyktatorowi Tunezji Ben Alemu, świat stanął murem za Tunezyjczykami. Kilka tygodni później znów zjednoczył się, by pomóc Egipcjanom przepędzić prezydenta-satrapę Mubaraka. Ale po kolejnych tygodniach przyszła wojna domowa w Libii i świat przestał mówić jednym głosem, a niektórzy zwęszyli nawet spisek zachodnich mocarstw przeciwko pułkownikowi Kadafiemu.

Niedługo później w internecie pojawiła się "lista prawdy" - 16 dobrodziejstw, którymi mieli się cieszyć Libijczycy pod rządami ekstrawaganckiego pułkownika, a które przeminęły wraz z "jaśminową rewolucją". Dziś listę można znaleźć - w różnych językach - na forach internetowych, blogach i w komentarzach pod informacjami z Libii. Nie wiadomo, skąd się wzięła ani kto jest jej autorem. Wiadomo, że rodzi pytanie: jeśli życie pod rządami Kadafiego rzeczywiście tak wyglądało, dlaczego tak wielu Libijczyków walczyło przeciwko niemu na śmierć i życie?

Oto wszystkie dobrodziejstwa z listy. Co mówią o niej sami Libijczycy?

Elektryczność była bezpłatna dla wszystkich obywateli; obywatel libijski nie znał pojęcia rachunku za elektryczność.

Modey, 31 lat, Sebha: Szczerze mówiąc tutaj, w Sebhie (130-tysięcznym mieście w południowo-zachodniej Libii - red.), nie płaciliśmy za prąd. Rząd dobrze o tym wiedział. I nie robił nic. Za wodę tym bardziej nie płaciliśmy, bo u nas nie ma żadnych liczników.

Zuahir, 25 lat, Trypolis, student architektury:Prąd nie był drogi. W wynajmowanym pokoju płaciłem około 40 dolarów miesięcznie. Za wodę nic nie płaciłem.

Marcus, 25 lat, Trypolis, inżynier elektryk: Za prąd płaciliśmy około 50 dolarów co miesiąc, za wodę około 30 dolarów.

"Maggie", 24 lata, Trypolis, studentka informatyki i finansów:Woda była tania, ale prąd był drogi, bo system płatności był kumulacyjny. Im więcej prądu się zużywało, tym wyższe były stawki.

Zgodnie z prawem kredyty były nieoprocentowane, przysługiwały wszystkim Libijczykom, a wszystkie banki były państwowe.

Modey:Dostać pożyczkę było bardzo ciężko. Sam nigdy się o nią nie starałem, ale tak słyszałem od ludzi, którzy się starali. Z tego, co pamiętam, odsetki wynosiły około 3%.

Zuahir:Było kilka banków komercyjnych, ale myślę, że wszystkie są powiązane z rządem. Czyli de facto były państwowe. Pożyczkę można było dostać - oczywiście na procent.

Marcus:Było kilka prywatnych banków. Ale jeśli chciałaś otworzyć bank, musiałaś mieć potężne znajomości i usadzić kogoś od Kadafiego jako dyrektora.

"Maggie": Były banki komercyjne, ale trudno było uzyskać pożyczkę. I odsetki wynosiły 3-6%, a nawet więcej.

Posiadanie mieszkania jest w Libii uznawane za prawo człowieka.

Modey: To było ekstremalnie trudne dla przeciętnego obywatela, żeby dostać dom albo mieszkanie. Słyszałem, że w latach 70. i 80. było bardzo łatwo, ale ja byłem wtedy mały i nie pamiętam.

Zuahir: To było praktycznie niemożliwe, żeby dostać mieszkanie. Rząd ciągle nam coś obiecywał, wpłacaliśmy pieniądze, zaliczkę, a później cisza. W ogóle nam nie pomagał. My, młodzi, byliśmy całkowicie zależni od rodziców. O ile było ich stać, by nam pomóc.

Marcus:Mieszkanie w Trypolisie kosztowało między 100 a 180 tysięcy dolarów, płatność gotówką. Jeśli tylko miałaś pieniądze, nie było problemu z kupieniem.

"Maggie": Nie, ani trochę. Żadnej, choćby najmniejszej pomocy od rządu (w uzyskaniu mieszkania - red.).

Wszyscy młodzi małżonkowie otrzymywali od rządu 60 tysięcy dinarów (ok. 50 tysięcy dolarów) na zakup mieszkania i rozpoczęcie wspólnego życia.

Modey: Młodzi ludzie, młode małżeństwa byli ostatnimi, o których rząd w ogóle myślał czy się troszczył. Nawet nie marzyliśmy, że dostaniemy jakąkolwiek pomoc. Mogliśmy liczyć tylko na rodziców i na samych siebie.

Zuahir:Tak, nowożeńcy dostawali mieszkanie. Jeśli mieli znajomości. Nie ważne było, czy zasługiwali na pomoc, czy nie.

Marcus: Rząd nie miał w zwyczaju pomagać zwykłym ludziom. Ale znajomości otwierały wszystkie drzwi.

"Maggie": To największy problem w Libii. Dlatego my, młodzi ludzie, nie garniemy się do ślubu. Bo trudno dostać mieszkanie.

Edukacja i opieka medyczna były darmowe.

Modey:To nie są szpitale, to są rzeźnie. Edukacja była bezpłatna. Tak samo opieka medyczna. Ale, szczerze mówiąc, wolałbym zapłacić i być porządnie leczonym, niż nic nie płacić i mieć zerowe leczenie.

Zuahir:Za edukację płaciło się 15 dolarów rocznie, więc praktycznie była za darmo. Za opiekę zdrowotną nie płaciliśmy nic, ale to było gówno, nie opieka. Cały system nadawał się do śmieci. Jak ktoś chorował, a było go stać, jechał do Tunezji albo Jordanii, albo do Europy.

Marcus:Tak, edukacja i opieka medyczna były za darmo.

"Maggie": Nie płaciliśmy ani za opiekę medyczną, ani za edukację. I tak właśnie powinno być. Bo i edukacja, i opieka medyczna są w Libii niesamowicie skorumpowane. Zwłaszcza opieka medyczna. Jeżeli obywatel libijski chciał zostać farmerem, dostawał od rządu na dobry początek bezpłatnie ziemię, budynki gospodarcze, materiał siewny oraz zwierzęta gospodarcze.

Nie udało się dotrzeć do wiarygodnych danych na temat życia rolników w Libii. Ale w pustynnej Libii 75% żywności jest sprowadzana zza granicy. Nie wykluczone więc, że rząd mógł ochoczo pomagać każdemu, kto chciał pracować na roli.

Zanim zaczął rządzić Kadafi, 75% Libijczyków było analfabetami; obecnie tylko 17%.

Nie wiadomo, jaki był poziom analfabetyzmu w Libii nim w 1969 roku grupa młodych oficerów z płk. Kadafim na czele odsunęła od władzy króla Idrisa I. Jednak dekadę później, na początku lat 80. czytać i pisać umiała połowa Libijczyków (ok. 70% mężczyzn i ok. 35% kobiet). W 2009 roku Libia dołączyła do afrykańskiej czołówki: analfabetami było zaledwie 13% mieszkańców.

Jeżeli obywatel libijski nie mógł w kraju studiować kierunku, jaki pragnął studiować, albo też nie mógł w kraju otrzymać pomocy medycznej, jakiej potrzebował, rząd wysyłał go na swój koszt za granicę, dodatkowo dając mu 2,3 tysiąca dolarów miesięcznie na mieszkanie i samochód.

Modey:Tak, studia za granicą nie były problemem. Dla tych, którzy byli blisko Kadafiego albo jego rodziny, albo przyjaciół. Dopiero w 2008 roku zajął się tym Saif al-Kadafi i wtedy stało się to łatwiejsze.

Zuahir: Tak, stypendia były wysokie, w zależności od kraju. W Wielkiej Brytanii to było jakieś 1,3 tysiąca funtów. Ale żeby dostać takie stypendium, musiałaś mieć bardzo dobre znajomości. I znów: nie ważne, czy na to zasługiwałaś, czy nie. Czyli praktycznie to było niemożliwe.

Marcus:Tylko ludzie ze znajomościami mogli liczyć na zagraniczne stypendia czy leczenie.

"Maggie": Rząd płacił za studia zagraniczne, płacił za wszystko, jeśli dostałaś takie stypendium. A żeby je dostać, musiałaś znać kogoś, kto był blisko Kadafiego. Jeśli chodzi o leczenie za granicą, to też trzeba było mieć wtyki we władzach.

Jeżeli libijski obywatel kupował samochód, rząd płacił 50% ceny.

Modey: To kłamstwo. Rząd nigdy nie dawał nam pieniędzy. Kupował tylko samochody z Japonii i Korei w ogromnych ilościach i później sprzedawał nam.

Zuahir: Tylko dzięki znajomościom. Zdarzało się zresztą, że ci, którzy mieli znajomości brali od nas pieniądze i mieli załatwić taniej samochód. I tyle ich widzieliśmy.

Marcus: Nie, to nieprawda.

"Maggie":To kompletna bzdura.

Cena benzyny w Libii wynosiła 14 centów za litr.

Modey: Za dolara mogłaś zatankować 8-9 litrów paliwa. Jak wybuchła rewolucja, za pięć dolarów miałaś jeden litr.

Marcus: Benzyna kosztowała około 15 centów.

"Maggie":I tak za dużo jak na kraj tak bogaty w ropę.

Libia nie miała żadnych długów zewnętrznych, posiadała za to rezerwy wynoszące 150 miliardów dolarów. Obecnie są one zamrożone.

Według CIA World Factbook, dług zagraniczny Libii pod koniec ubiegłego roku wynosił 6,4 miliarda dolarów, a rezerwy zagraniczne - prawie 170 mld dolarów.

Jeżeli obywatel libijski nie był w stanie znaleźć pracy po studiach, rząd płacił mu równowartość średniej płacy w jego specjalności, dopóki nie znalazł zatrudnienia

Modey: Rząd nigdy nie interesował się tym, czy masz pracę, czy nie. Mogę cię zapewnić, że lud Libii nigdy nie był na porządku obrad rządu.

Zuahir:Nie, nie płacił.

Marcus:Nie, rząd nie pomagał w takiej sytuacji.

"Maggie": Nie, nic a nic. Każdemu libijskiemu obywatelowi rząd wpłacał na jego konto bankowe dywidendy ze sprzedaży ropy.

Modey: Pamiętam rok 1994. Miałem wtedy 14 lat. Kadafi powiedział w przemówieniu, że da każdej rodzinie 10 tysięcy dolarów z handlu ropą, a ludzie płakali ze szczęścia. Ostatecznie dostaliśmy po 500 dolarów, jeden raz. To był cały nasz udział w zyskach z handlu ropą.

Zuahir: Baryłka ropy kosztowała około 120 dolarów. A my nie dostawaliśmy z tego nic. Nic.

Marcus:Nic.

"Maggie": Zyski z handlu ropą szły do kieszeni Kadafiego i jego synów.

Becikowe wynosiło pięć tysięcy dolarów.

Modey:Jeśli urodziło ci się dziecko i miałaś jakąś posadę w państwówce, to słyszałem, że dostawałaś 90 dolarów miesięcznie. Ale jeśli byłaś bezrobotna albo miałaś inną pracę, rząd miał to gdzieś, czy masz dzieci, czy nie.

Zuahir: To zależało od pracy, ale jeśli np. oboje rodzice byli nauczycielami, dostawali 600 dinarów (485 dolarów) na miesiąc, nie ważne, czy mieli jedno dziecko czy dziesięcioro. Ale to było od niedawna, bo wcześniej dostawali 120 dinarów (97 dolarów), czyli nic.

Marcus:Nic.

"Maggie": Nic a nic.

40 bochenków chleba kosztowało 15 centów amerykańskich.

Modey: Za jednego dolara mogłaś kupić 25 chlebów.

Zuahir:Pięć centów za bochenek.

Marcus: Jakieś pięć centów.

"Maggie": Niedużo. Od 2,5 do 10 centów. Ale to chyba wszyscy wiedzą, że rewolucja nie dlatego wybuchła, że byliśmy głodni.

25% Libijczyków ma wyższe wykształcenie.

Czy rzeczywiście co czwarty Libijczyk ukończył studia, trudno zweryfikować. W połowie lat 70. liczba studentów w Libii wynosiła 13,5 tysiąca, 30 lat później - ponad 200 tysięcy. W 1975 roku były dwie uczelnie wyższe, obecnie jest ich prawie 90. Brak natomiast oficjalnych danych co do poziomu wykształcenia Libijczyków.

Za rządów Kadafiego zaczęto największy na świecie projekt irygacji - Great Manmade River (Wielka Sztuczna Rzeka) - w celu zapewnienia dostaw wody pustynnemu krajowi.

1300 głębokich na pół kilometra studni i 2820 kilometrów rur każdego dnia dostarcza 6,5 miliona metrów sześciennych wody pitnej do Trypolisu, Bengazi, Sytry i dziesiątek innych libijskich miast. Kadafi zaczął budować Wielką Sztuczną Rzekę w 1984 roku i planował ukończyć ją do 2035 roku. Wszystkie koszta (ok. 25 miliardów dolarów) pokrywał rząd libijski. W 2009 roku Great Manmade River wpisano do Księgi Rekordów Guinnessa jako największy na świecie projekt irygacyjny. Sam Kadafi zwykł o nim mawiać, że jest "ósmym cudem świata".


Omówiona lista jest jednym z nielicznych głosów w obronie rządów Kadafiego. Co więcej, głosem anonimowym. W trakcie półrocznej wojny domowej w Libii niewielu zagranicznych ekspertów, polityków czy dziennikarzy ośmieliło się stanąć po stronie pułkownika Kadafiego. Jednym z nich był dziennikarz Stephen Goodson. W artykule "Prawda o Libii" ("The Truth About Libya") stwierdzał: "Poprzez zachowanie bogactwa Libii ropy naftowej dla dobra wszystkich jej mieszkańców, Kadafi stworzył socjalistyczny raj". Na poparcie swoich słów przytaczał mocne argumenty: Libia ma najwyższy w Afryce PKB. W Libii nie ma bezrobocia. W Libii nie płaci się odsetek od kredytów. W Libii żyje się najdłużej w Afryce.

Jednak Goodson nie miał racji. Libia nie ma najwyższego PKB w Afryce - prześcigają ją RPA, Nigeria, Algieria i Maroko, a jeśli wziąć pod uwagę PKB na mieszkańca, "lepsze" od niej są Gwinea Równikowa, Botswana i Gabon. Libia nie jest również wolna od bezrobocia - jeszcze rok temu państwowy dziennik "Oea" alarmował, że pracy nie ma co piąty zdolny do niej Libijczyk (21%), a ponad 33 tysiące rodzin żyje w tragicznych warunkach, niekiedy w slumsach. Raczej nie była to wroga propaganda, bo zwierzchnikiem tej najbardziej wpływowej w kraju gazety był Saif al-Islam, syn Kadafiego. Według rozmówców Wirtualnej Polski, między bajki można włożyć też informacje o bezpłatnych kredytach.

Dziennikarz nie pomylił się tylko w jednej kwestii - przeciętny Libijczyk może liczyć na to, że dożyje 75 lat, sporo więcej niż inni mieszkańcy Czarnego Kontynentu.

Pół roku przed śmiercią, w kwietniu, Kadafi również stanął we własnej obronie. "Przez ostatnie 40 lat (…) robiłem, co mogłem, by dać ludziom dach nad głową, szpitale, szkoły, a gdy byli głodni - jedzenie. (…) Zrobiłem, co było w mojej mocy, by pomóc ludziom zrozumieć koncepcję prawdziwej demokracji. Ale zawsze było za mało; mówiono mi, że nawet ci, którzy mieli po 10 pokojów i nowe wyposażenie nigdy nie byli zadowoleni" , mówił w jednym ze swych ostatnich wystąpień.

Bajka czy koszmar - jak w końcu wyglądało życie Libijczyków pod rządami Kadafiego? - Kadafi wydawał mnóstwo pieniędzy na bezpieczeństwo i z powodzeniem opłacał ludzi na całym świecie, by pisali o nim dobre rzeczy - uważa Modey. Libijczyk ma rozwiązanie dla wszystkich, którzy twierdzą, że życie jego i jego rodaków pod rządami Kadafiego było piękną bajką. - Zapraszam do Libii. Wojna przecież nie zniszczyła wszystkiego. Ciągle widać, jak szpitale, drogi, szkoły były źle rozwinięte. Kadafi był najbardziej zakłamanym dyktatorem świata - stwierdza mężczyzna.

Aneta Wawrzyńczak, Wirtualna Polska

Interesujesz się światem, chcesz byśmy napisali na temat, który cię poruszył? - skontaktuj się z nami przez Facebooka.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)