"To była formalność". Znamy kulisy narady kierownictwa PiS ws. premiera
Decyzja o tym, że Mateusz Morawiecki ma zastąpić Beatę Szydło na stanowisku premiera, zapadła co najmniej 10 dni temu - dowiaduje się Wirtualna Polska. Czwartkowy Komitet Polityczny PiS był już tylko formalnością.
08.12.2017 | aktual.: 08.12.2017 10:18
Politycy PiS przez kilka ostatnich dni przekonywali, że żadna decyzja w sprawie zmiany premiera nie zapadła, a Mateusz Morawiecki jest tylko brany pod uwagę. Jeszcze w czwartek około południa rzeczniczka partii deklarowała, że nic nie jest przesądzone. – Nie ma decyzji w sprawie zmiany na stanowisku szefa rządu – mówiła w Sejmie Beata Mazurek.
Z informacji Wirtualnej Polski wynika jednak, że kierownictwo PiS podjęło decyzję, że to Mateusz Morawiecki stanie na czele rządu, co najmniej 10 dni temu. – Jarosław Kaczyński długo rozważał, czy sam powinien objąć tekę szefa rządu. W końcu, w ostatnich dniach listopada zdecydował, że powierzy tę rolę Morawieckiemu. Musiał tylko przekonać do tego swoje ugrupowanie, którego spora część chciała, by premierem został prezes – mówi nam osoba z Komitetu Politycznego PiS.
Polityk zdradza też, jak wyglądało wczorajsze posiedzenie kierownictwa partii rządzącej. – Nie było żadnej dyskusji, sporów, awantur. Nie miało prawa ich być, ponieważ wszystko zostało już wcześniej ustalone. Omawialiśmy, jak przekaz ma płynąć do ludzi po rezygnacji Beaty Szydło. Trzeba podkreślać, że jesteśmy jednością – mówi nasz rozmówca. I dodaje: - Dla uspokojenia elektoratu, który murem stał za Beatą Szydło, Jarosław Kaczyński namówił ją, by została w rządzie. Początkowo nie chciała się na to zgodzić, ale uległa prezesowi.
Politycy PiS oficjalnie przekonywali jednak, że do końca trwała dyskusja. - Zawsze dyskutujemy. dyskusja jest częścią deomkratycznego sposobu podejmowania decyzji. Rozmawialiśmy szczerze, po przyjacielsku - mówił po wyjściu z biura PiS Ryszard Czarnecki.
Inny członek Komitetu Politycznego PiS dodaje, że Jarosław Kaczyński z bólem podjął decyzję, iż sam nie obejmie teki premiera. - Zdecydowały dwie sprawy: zdrowie prezesa oraz wyniki zamówionych sondaży. Partia zamówiła kilka badań, z któych jasno wynikało, że ludzie nie chcą Kaczyńskiego na premiera. Lepsze wyniki miał Mateusz. Ankietowani dobrze go oceniali, jako fachowca, eksperta - mówi nasz rozmówca.