To będzie cud, jeśli podczas Olimpiady nic się nie zdarzy
Londyńczycy mają pietra. - To będzie cud, jeśli podczas tej Olimpiady nic złego się nie wydarzy - mówi fryzjerka Justyna, na Wyspach od 6 lat. Poza terrorystami, nieplanowanych "atrakcji" mogą dostarczyć także miejscowi zadymiarze. Po zeszłorocznych rozruchach już wiadomo, co potrafią.
24.07.2012 | aktual.: 25.07.2012 09:27
Jak najdalej od obiektów sportowych, tras przejazdu, a najlepiej jak najdalej od Londynu. Taką opinię często słychać z ust samych Brytyjczyków. Wyjątkowo zgodni z Wyspiarzami są tym razem również Polacy. - Terroryści nie przylecą bombowcami, ani nie pojawią się w koszulkach z napisem "Zaraz zrobię wielkie buuum". Cała nadzieja, że sprawnie działają służby specjalne, bo ta pokazówka z rakietami na dachach i wojskiem to jeden śmiech - uważa Dominik, kierowca busa w Londynie.
Informacje nie napawają optymizmem
Wieści na temat zabezpieczenia Igrzysk nie napawają optymizmem. Firma ochroniarska o światowej renomie, G4S, nie zdołała zapewnić tylu ludzi do ochrony ilu potrzeba. Widocznie poszukiwała absolwentów Oxfordu lub Cambridge, a nie "ledwie dukających po angielsku polskich imbecylów", jak to finezyjnie ujął felietonista "The Sun". To stwierdzenie rozsierdziło Jakuba, posiadacza brytyjskiej licencji ochroniarskiej i kilku certyfikatów, w tym znajomości języka na poziomie "proficiency", czyli bardzo dobrym. - Jestem zarejestrowany w kilku agencjach dla pracowników sektora ochrony. Pracy nie brakuje, ale nigdy nie dostałem oferty na Igrzyska od G4S, choć wiele razy były od nich zlecenia do innych zadań. I to zdecydowanie takich, gdzie trzeba było dużo więcej mówić niż machać rękami - opowiada Polak.
Podczas Olimpiady ochroniarze mają działać według zasad określonych specjalną ustawą. Wolno im będzie znacznie więcej niż, na co dzień, zwłaszcza w zakresie użycia środków przymusu bezpośredniego. Do tego należało jednak przeszkolić ludzi, których wcześniej uczono zupełnie innego stylu pracy.
Zadyma wisi w powietrzu
Władze robią, co mogą, aby powstrzymać psychozę groźby zamachu terrorystycznego. Nie podwyższono stopnia zagrożenia, mało mówi się o różnej maści ekstremistach. A tych na brytyjskiej ziemi dostatek i pewnie nie tylko spod znaku islamskiego fundamentalizmu. Równie realne obawy wiążą się z zagrożeniami niezwiązanymi z żadną ideologią - pospolitym bandytyzmem i społecznymi niepokojami. Po zeszłorocznych rozruchach nikomu nie jest śmiechu. A furię tłumów - jak uczy tamto doświadczenie - może wywołać każda iskra.
Do tego główne obiekty Igrzysk, w tym Wioska Olimpijska znajdują się na Hackney - to wyjątkowo biedna dzielnica londyńskiej metropolii, gdzie ubiegłoroczne rozruchy przebiegały szczególnie burzliwie. - Miejska legenda głosi, że czasem w londyńskich wodociągach do wody dodawane są substancje uspokajające. Teraz będą musieli sypnąć większą garść bromu - kwaśno żartuje Jakub.
Jedyna okazja w życiu
Nie wszyscy jednak myślą o Igrzyskach z przerażeniem. Artur ma wielką ochotę przynajmniej raz wybrać się na jakąś konkurencję. - Taka okazja może mi już w życiu nie zdarzyć. Fajnie będzie kiedyś powspominać, że się widziało Olimpiadę na żywo. Właśnie wertuję stronę w internecie z biletami wstępu - oznajmia.
Są nawet jeszcze wejściówki na uroczystość otwarcia, ale tylko te najdroższe za 1600 i 2000 tysiące funtów. Ale były też po 20 funtów, pewnie przez pierwsze godziny sprzedaży. Na eliminacje w mniej popularnych konkurencjach ciągle są dostępne bilety po 10 albo 20 funtów. Dla dzieci nawet za jednego funta. Półfinały i finały przeważnie wyprzedane do najdroższych miejsc włącznie.
Od 27 lipca do 12 sierpnia Londyn będzie bardziej niż zwykle. Bardziej zatłoczony, uciążliwy, bardziej niebezpieczny. Ale też jeszcze bardziej fascynujący i kolorowy.
Z Londynu dla polonia.wp.pl
Robert Małolepszy