"To atak na Lecha Kaczyńskiego, walka z nim po śmierci!"
Były zastępca szefa kancelarii prezydenta Jacek Sasin powiedział, że audyt w sprawie ułaskawienia Adama S. jest "prawnym i medialnym atakiem" na pamięć o Lechu Kaczyńskim i wsparciem "PO w walce z PiS" w związku ze zbliżającą się kampanią wyborczą.
13.07.2011 | aktual.: 13.07.2011 17:46
Prezydencki minister Krzysztof Łaszkiewicz poinformował, że szef kancelarii prezydenta Jacek Michałowski wystąpi do prokuratury o zbadanie sprawy ułaskawienia przedsiębiorcy Adama S. To efekt audytu Kancelarii Prezydenta dotyczącego pracy urzędników Lecha Kaczyńskiego w sprawie ułaskawienia Adama S.
W wyniku kontroli - jak podała kancelaria prezydenta - powstało podejrzenie popełnienia przestępstwa polegającego na zniszczeniu albo utracie trzech notatek oraz pisemnego stanowiska pracownika mówiącego o podstawach do ułaskawienia Adama S. adresowanych do Lecha Kaczyńskiego.
- Odbieram całą sprawę ułaskawienia Adama S. tylko i wyłącznie w kategoriach politycznych, jako próbę uderzenia w pamięć po Lechu Kaczyńskim, walkę z nim po śmierci, uderzenie w środowisko, które wyszło z kancelarii Kaczyńskiego, a które teraz blisko współpracuje z PiS-em - powiedział Sasin.
- Ponieważ nie udało się udowodnić złamania prawa przy ułaskawieniu to wymyślono temat w postaci notatek. Dla mnie to jest włączenie się kancelarii prezydenta w kampanie wyborczą, wspieranie PO w walce z PiS - dodał.
Sasin ocenił, że wyniki audytu pojawiają się w "nieprzypadkowy" sposób. Dodał, że dziwi go "robienie sprawy prokuratorskiej z tego, że brakuje w aktach notatek". Zapewnił, że nie wie, na jakim etapie one zniknęły.
- Pragnę zwrócić uwagę, że od roku ani ja, ani żaden z innych ministrów Lecha Kaczyńskiego nie pracujemy w kancelarii prezydenta. Od roku akta znajdują się w rękach prezydenta Komorowskiego i jego ludzi. Kilkanaście dni temu sprawa była medialnie głośna, a urzędnicy prezydenta aktywnie się na ten temat wypowiadali. Chyba zapoznawali się z aktami. Być może, któryś z nich usunął notatki z dokumentów - zasugerował Sasin.
Według Sasina, prezydent Kaczyński podejmując decyzję ws. ułaskawienia Adama S. musiał dysponować wszystkimi dokumentami. - Dowodów na to, że notatek wówczas nie było, nie ma. Stwierdzono jedynie, że nie ma ich teraz. Te notatki jeśli zginęły, to później - zaznaczył.
Sasin dodał, że cieszy go, iż kancelaria prezydenta Bronisława Komorowskiego nie zarzuca, że ułaskawienie Adama S. odbyło się z naruszeniem prawa. - Minister Łaszkiewicz przyznał dzisiaj, że nie doszło do naruszenia prawa, jeśli chodzi o sam akt ułaskawienia. Prezydent miał prawo to zrobić i żadnego przekroczenia tu nie było - powiedział.
Sasin podkreślił, że nie znał bezpośrednio sprawy, ponieważ nie znajdowała się w jego kompetencjach. - Nigdy nie miałem akt tej sprawy i nie zapoznawałem się z dokumentami - oświadczył.