ŚwiatTerror i bezprawie - południe Włoch umiera

Terror i bezprawie - południe Włoch umiera

Dane statystyczne pokazują, że mieszkańcy południa Włoch nie mają już nadziei na poprawę swojej sytuacji. Gigantyczne bezrobocie sprawiło, że przez kilka ostatnich lat ubyło na południu 750 tys. mieszkańców - pisze Piotr Kowalczuk w tygodniku "Do Rzeczy".

Terror i bezprawie - południe Włoch umiera
Źródło zdjęć: © Eastnews

"Drogi premierze, południe umiera! Wszyscy stąd uciekają, nawet gangsterzy” – alarmuje w liście otwartym pisarz Roberto Saviano. Jak wynika z opublikowanych właśnie suchych danych statystycznych, kryzys dramatycznie pogłębił i tak ogromną przepaść między bogatą północą a biednym jak mysz kościelna południem Italii. Neapolitańczyk Saviano, syn „ziemi zapomnianej przez ludzi i Boga” – jak pisał o południu pierwszy premier Włoch hrabia Cavour – to autor zbioru wstrząsających reportaży o mafijnej rzeczywistości Kampanii „Gomorra”, które stały się kanwą znanego na całym świecie filmu. Człowiek, który nie wahał się pójść na kończącą się często śmiercią wojnę z camorrą, w dramatycznym liście do premiera apeluje: „Politycy i mafia wykrwawiły tę ziemię. Nawet mafia już nie chce tu inwestować. Niech pan coś zrobi, szybko! Może już jest za późno, może los już zawyrokował: Game Over”.

Usiana klęskami gra o wydobycie południa ze stanu permanentnej katastrofy toczy się już półtora wieku. Obecny ponury status quo w ostatnim wydaniu tygodnika „L’Espresso” opisuje historyk i eseista Marco Damilano. „Południe to groteskowy, paralelny świat od Neapolu po Sycylię. Znikł z mapy polityków. Stał się punktem oparcia dla płynących przez morze imigrantów z Afryki. To świat pogrążony w bezprawiu i mafijnym terrorze, z którego tubylcy, szczególnie młodzi, masowo uciekają”.

O wiele konkretniejszą fotografię sytuacji przedstawia opublikowany właśnie raport włoskiego think tanku SVIMEZ (Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Południa). Dane są tak porażające, że nie można ich zlekceważyć. Świadczą dobitnie o tym, że ostatni kryzys finansowy, z którego Italia nie może się wygrzebać, był dla ledwo dychającego południa śmiertelnym ciosem. Przypatrzmy się statystykom.

Na żer mafii

W ubiegłym roku wytwarzane na miejscu PBK na głowę mieszkańca południa wyniosło 17 tys., a ponad dwa razy tyle na bogatej północy i w Lacjum ze stolicą w Rzymie, przy włoskiej średniej 26,5 tys. O ile w całej Italii z powodu kryzysu PKB skurczył się o 8,7 proc., o tyle na południu aż o 13 proc. Przy czym w kilku sycylijskich prowincjach i w regionie Molise chodzi o spadek aż o 23 proc. W całej Italii kryzys zdusił inwestycje o 27 proc., ale na południu, gdzie i tak z inwestowaniem nikt się nie spieszy, odnotowano spadek aż o ponad 38 proc. Od 2008 r. wydatki konsumpcyjne włoskich rodzin na północy spadły o 5,5 proc., a na południu aż o 13,2 proc.

Kryzys kosztował Włochy utratę ponad 800 tys. miejsc pracy, z czego na południu aż 575 tys. Trzeba przy tym pamiętać, że mieszka tam jedna trzecia włoskiej populacji, więc w przeliczeniu na liczbę ludności utrata pracy była na południu jeszcze dotkliwsza. W tej chwili w przedziale wiekowym 35–64 lata pracuje 64 proc. Włochów i Włoszek. Na północy to 70 proc., a na południu zaledwie 50 proc. Unijna średnia to tymczasem 70,3 proc. Jeszcze gorsza jest sytuacja ludzi młodych w wieku 15–34 lata. Na południu pracuje tylko 25 proc., podczas gdy na północy – 47 proc. (unijna średnia to 55 proc.).

W ubiegłym roku na południu na świat przyszło zaledwie 174 tys. dzieci, a więc najmniej od czasu zjednoczenia Italii w 1861 r. Najpewniej dlatego, że tylko w latach 2012–2014 południe opuściło bezpowrotnie 750 tys. mieszkańców, w tym ponad pół miliona młodych i bardzo młodych. Nawet w latach 50., gdy szybko industrializująca się północ potrzebowała rąk do pracy, emigracja nie przybrała takich rozmiarów jak ostatnio. Kobiety na południu, które zwykle rodziły po kilkoro dzieci, dziś mają ich średnio zaledwie 1,31. Na północy 1,43, a jeszcze w 1980 r. było odwrotnie. Na kobietę z południa przypadało 2,2 dziecka, na tę z północy – 1,36.

Saviano ma rację. Południe umiera. Włosi z zazdrością patrzą na Niemców, którym udało się zniwelować ogromne różnice między NRD i RFN w ciągu jednego pokolenia. Włochom nie udaje się to od ponad półtora wieku. Po zjednoczeniu Włoch ponad 150 lat temu niewidzialna, kręta linia biegnąca wzdłuż granic dzisiejszego Lacjum i Apulii podzieliła Włochów na bogatych i biednych, zorganizowanych i chaotycznych, takich, o których państwo dba, i tych rzuconych na żer mafii i korupcji. Wbrew lukrowanej wersji historii Włoch prezentowanej w podręcznikach szkolnych lub w przemówieniach podczas hucznych obchodów rocznicowych zjednoczenie Italii wcale nie było wyzwoleniem ciemiężonego przez Burbonów ludu na południu przez dzielnego Garibaldiego, ale podbojem i bezczelnym rabunkiem. Najeźdźcy z północy przejęli burbońskie banki i złoto, a potem narzucili południowcom własną monetę, dokonując wymiany po kursie wziętym z sufitu. Z fabryk, ze stoczni i z kopalni południa wywożono na północ maszyny oraz sprzęt.

W drugą stronę jechali narzuceni regionom i miastom, wspierani przez armię namiestnicy. Ci, sięgając po terror, sfałszowali referendum sankcjonujące podbój. Skojarzenia z podbojem na modłę sowiecką są jak najbardziej uprawnione. W ten sposób mieszkańcy południa z dnia na dzień stali się nędzarzami. W dodatku narzucono im horrendalne podatki (praktycznie to południe zapłaciło ogromne koszty „zjednoczeniowej” wojny), obcy system organizacji państwa i prawa, w tym nieistniejący za Burbonów 10-letni pobór do wojska. Równocześnie kwitnący za Burbonów Neapol (wówczas po Paryżu i Londynie najbogatsze miasto świata) podobnie jak Palermo przestały być stolicami i natychmiast popadły w nędzę. Trudno się więc dziwić, że wybuchło trwające 10 lat krwawe powstanie: rozstrzelano 9 tys. powstańców (tzw. brygantów), zamordowano 20 tys. cywili, a 13,5 tys. skazano na długoletnie więzienie.

Co równie ważne, zjednoczenie Włoch było też zderzeniem feudalizmu południa z powstającym kapitalizmem na północy, ujawniły się też ogromne różnice językowe (ludzie południa praktycznie nie rozumieli najeźdźców), obyczajowe oraz te w oglądzie świata i kulturze. Wiele tych różnic pozostało zresztą do dziś. Gdy w filmie ludzie południa rozmawiają w sycylijskim lub neapolitańskim dialekcie na ekranie, trzeba wyświetlać napisy.

Południe przywiązuje ogromną wagę do decorum, robienia dobrego wrażenia za wszelką cenę. Króluje tam kultura macho. Niesłychanie czuły na swoim punkcie południowiec bardzo łatwo się obraża, plamy na honorze nierzadko zmywa krwią. Jest przesądny, pruderyjny, bywa bigotem. Rodzina jest dla niego wszystkim. Nie przypadkiem na tej specyficznej obyczajowości powstała mafia.

Nowy numer "Do Rzeczy" od poniedziałku w kioskach

Źródło artykułu:Do Rzeczy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (97)