Terlikowski: szkoda, że w Komisji Historycznej nie ma historyków z IPN
W składzie Komisji Historycznej do zbadania
kwestii księży współpracujących z PRL-owską Służbą Bezpieczeństwa
zabrakło historyków Instytutu Pamięci Narodowej (IPN) - twierdzi publicysta Tomasz Terlikowski. Jednak z ocenami trzeba poczekać na efekty działania komisji - dodaje.
18.10.2006 22:05
Szkoda, że do tej komisji nie wybrano historyków, którzy rzeczywiście od lat pracują w papierach bezpieki - czyli historyków IPN- powiedział Terlikowski. Jak dodał, takim historykiem jest np. prof. Jan Żaryn. Trudno o lepszego znawcę dziejów Kościoła w PRL-u i lepszego specjalistę od znaczenia tych dokumentów - uważa publicysta.
Obradująca w Warszawie Konferencja Episkopatu Polski powołała Komisję Historyczną do zbadania kwestii księży współpracujących z PRL-owską Służbą Bezpieczeństwa. W skład tej komisji weszli: historyk ks. Jacek Urban z Papieskiej Akademii Teologicznej, ks. prof. Jerzy Myszor z Uniwersytetu Śląskiego, prawnik prof. Wojciech Łączkowski z Poznania i prorektor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie prof. Zbigniew Cieślak. Nie jest wykluczone poszerzenie składu komisji.
Spodziewałem się, że tymi badaniami zajmą się osoby dużo bardziej specjalizujące się historii najnowszej, są też tacy duchowni - powiedział Terlikowski. Tymczasem - jak dodał - do tej pory nie słyszał o "szczególnie mocnych badaniach" ks. Urbana czy ks. Myszora w dziedzinie wymagającej znajomości specyfiki dokumentów bezpieki. Przyznał przy tym, że ks. Myszor ma "ogromne zasługi dla polskiej historiografii kościelnej".
Terlikowski zwrócił uwagę, że powołanie Komisji zbiega się z innymi okołolustracyjno-kościelnymi wydarzeniami, takimi jak np. nakaz milczenia dla ks. Isakowicza-Zalewskiego, co - według publicysty - niestety nie wróży zbyt dobrze tej komisji.
Jeśli ta komisja będzie działać i będziemy poznawać raporty, to znaczy, że jej istnienie będzie miało sens. Jeśli natomiast jej członkowie ograniczą się do trwania lub do sporadycznego zabierania głosu w jakichś debatach, ale bez pracy historycznej, to wówczas trzeba będzie powiedzieć jasno: istnienie tej komisji jest pozbawione sensu i do pracy muszą się zabrać świeccy historycy i badacze niezależni od instytucjonalnego Kościoła - uważa Terlikowski.
Publicysta zaznaczył jednak, że z ocenami należy poczekać na efekty działania komisji. Trzeba tu zastosować ewangeliczną zasadę: "po owocach ich poznacie" - podkreślił.