Teraz Pol i S‑ka
W rządzie są sami zwolennicy budowy autostrady A-1. Kto zatem jest winien tego, że budowa jeszcze nie ruszyła? Okazuje się, że trzynastu pomorskich posłów, którzy głosowali przeciw ustawie winietowej. Tak przynajmniej uważa wicepremier Marek Pol.
09.08.2003 10:16
Jeśli ktoś spodziewał się, że wczorajsza wizyta ministra infrastruktury u wojewody pomorskiego przyniesie przełom w sprawie A-1, mógł czuć się zawiedziony. Minister Pol pofatygował się na Pomorze w celu gaszenia medialnego pożaru i ten nagły wypad nie przybliżył ani o krok sprawy budowy autostrady. Minister wysłuchał żalów pomorskich działaczy samorządowych i gospodarczych, zadeklarował się jako gorący zwolennik budowy autostrady i... wyjaśnił, że dalszy rozwój wypadków zależy nie od niego, ale wyłącznie od parlamentu. Przypomnijmy, że wicepremier w asyście dwóch wysokich urzędników odpowiedzialnych za budowę i finansowanie autostrad, niespodziewanie zaanonsował swoją wizytę w Gdańsku kilka dni po rozpoczęciu naszej akcji ,Po pierwsze A-1".
Do dzisiejszego spotkania doszło z inicjatywy pana wicepremiera i dziennikarzy - takimi słowy wojewoda Jan Ryszard Kurylczyk uciął na wstępie wszelkie spekulacje na temat przyczyn nagłego zainteresowania ministra Marka Pola sprawą A-1. Wczorajsze spotkanie w Urzędzie Wojewódzkim rozpoczęło się od frontalnego ataku pomorskich działaczy samorządowych i gospodarczych. Marszałek województwa pomorskiego, Jan Kozłowski, mówił, że odwlekanie budowy autostrady Północ-Południe rodzi zagrożenie dla polskiej racji stanu, a brak decyzji o budowie jest dowodem determinacji rządu w dążeniu do peryferyzacji Pomorza. Zdzisław Orten z Uniwersytetu Gdańskiego przekonywał, że nigdzie w Europie w ciągu 100 lat o budowie autostrad nie decydował rynek, ale strategia państwa. Sieć dróg w Polsce ukształtowała się przed I wojną światową, pominąwszy "gierkówkę".
Straty finansowe wynikające z fatalnego stanu dróg są wymierne. Polscy przedsiębiorcy tracą rocznie 4 miliony dolarów z powodu korków, a miliard przechodzi nam koło nosa z racji tego, że turyści omijają kraj o tak kiepskiej infrastrukturze drogowej. Andrzej Ubertowski, przewodniczący Sejmiku Gospodarczego województwa pomorskiego, zaproponował, by sprawę autostrady postawić pod obrady Rady Ministrów.
- Podobno kolejni ministrowie boją się indywidualnie podjąć decyzję, bo poszła fama, że kto podpisze umowę na budowę tej autostrady, pójdzie za to siedzieć. Panie premierze, proszę się nie bać - obronimy pana albo przynajmniej będziemy przynosić panu paczki - apelował.
- Nie ma żadnej wątpliwości co do tego, że A-1 jest potrzebna, musi powstać i powstanie - zapewniał minister Pol.
Według ministra, konieczne jest uchwalenie nowej ustawy o dopłatach do paliw, co zapewni inwestycji źródło finansowania. Jeśli ustawa zostanie bez przeszkód uchwalona we wrześniu, podpisanie umowy z konsorcjum Gdańsk Transport Company (parafowanej w ub. r.) mogłoby nastąpić najwcześniej w kwietniu 2004. To oznacza, że pierwsze prace budowlane, przy najbardziej optymistycznym wariancie, mogą się rozpocząć najwcześniej jesienią przyszłego roku.
Na zakończenie minister zaapelował do dziennikarzy o pozytywny lobbing i zaproponował powołanie wspólnego kilkuosobowego komitetu monitorującego, który co miesiąc będzie analizował i oceniał wszystkie kroki związane z budową A-1.
"Dziennik" własne analizy będzie zamieszczać codziennie, do momentu wybudowania autostrady.
Marek Pol nie odczuł wczoraj utrudnień komunikacyjnych, na przykład tych na moście w Kiezmarku. Do Gdańska przyleciał rządowym samolotem. Premier pojawił się na płycie lotniska o 11.55. Przywitał się z Janem Kozłowskim, marszałkiem województwa, oraz Ryszardem Kurylczykiem, wojewodą pomorskim, i pośpiesznie wsiadł do samochodu. Na oczekujących na niego dziennikarzy nawet nie spojrzał. Pilnowali ich za to skutecznie funkcjonariusze Straży Miejskiej, policji oraz Straży Granicznej.
Minister pośpiesznie opuścił port lotniczy. Pięć czarnych limuzyn, pilotowanych przez samochód policyjny, pomknęło w kierunku Urzędu Wojewódzkiego. Kawalkada przemieściła się tam bez najmniejszych problemów ul. Słowackiego, przez Morenę do Kartuskiej. Korków nie było.
Marek Pol natychmiast udał się do gabinetu wojewody. Nie zauważył, że obok urzędu czeka na niego grupa młodzieży z makietą autostrady A-1 - kopcem niekompetencji.
- Przekazując go na ręce wicepremiera, chcemy pokazać, że młodym ludziom leżą na sercu losy regionu. Autostrada jest nam potrzebna - tłumaczył Mariusz Słomiński, radny sejmiku.
- Ze zgrozą obserwujemy, jak działania rządu zdegradowały nasz region. Nie możemy się na to zgodzić! Kilkuosobowa grupka makietę autostrady przekazała premierowi w zaciszu gabinetu. Na to spotkanie dziennikarzy nie zaproszono. - Czujemy się, jakby pan Pol chciał nas kupić - mówili jego uczestnicy. - Przyjął kopiec, a jednocześnie zaproponował nam praktyki w ministerstwie. My ich nie przyjęliśmy. Ale jeśli inni chcą pracować w ministerstwie, wystarczy zaprotestować przeciwko niekompetencji sprawujących władzę, a także ich urzędników.
Minister i dziennikarze
- Kiedy przyjedzie pan do Gdańska samochodem i autostradą A-1, a nie przyleci samolotem?
- Gdyby już dziś do Gdańska prowadziła najpiękniejsza i najszersza autostrada, to i tak wraz w panami ministrami przyleciałbym samolotem. Ministrowie nie dlatego latają samolotami, że lubią, a dlatego, że jest to najszybszy środek lokomocji.
- Kiedy ruszy budowa odcinka autostrady z Gdańska do Nowych Marzów?
- Przyjęty terminarz przewiduje zamknięcie finansowania i podpisanie umowy koncesyjnej w czasie od kwietnia do września 2004 roku. Mam nadzieję, że będzie to kwiecień. Wejście na budowę możliwe będzie na wiosnę 2005 roku, a zakończenie budowy w 2007. Jeżeli prezes Urzędu Zamówień Publicznych zgodziłby się, aby Gdańsk Transport Company jeszcze przed podpisaniem umowy sporządził projekt autostrady, budowa mogłaby ruszyć już w 2004 roku. Aby wszystkie te plany się ziściły, musi być spełniony jeden, ale kluczowy warunek. Uchwalona musi zostać nowelizacja ustawy o budowie autostrad wprowadzająca opłatę paliwową. Zapewni ona stały, wieloletni dopływ pieniędzy. Jeżeli ustawa przepadnie w Sejmie, ani Pol, ani żaden inny, nawet najlepszy minister nie wybuduje tej autostrady w tych terminach.
- Kiedy budowa mogłaby ruszyć, gdyby ustawa przepadła?
- Nawet gdybyśmy założyli, że w budżecie znalazłyby się pieniądze na ten odcinek, to proszę mi wierzyć, że konieczne rozpoczęcie procedur od nowa oznacza przesunięcie rozpoczęcia budowy o minimum półtora roku.
- Zastrzeżenia do ustawy winietowej dotyczyły tego, czy pieniądze z winiet nie trafią na inne cele społeczne. Jaka jest pewność, że pieniądze z opłaty paliwowej trafią tylko na budowę dróg?
- Wątpliwości co do winiet pojawiały się różne. Podstawowe były takie, że jest to kolejny podatek. Pojawiały się wątpliwości, czy te środki w całości trafiłyby na budowę dróg. Otóż, tak jak w przypadku winiet, nie trafiłyby na inne cele, tak i pieniądze z opłaty paliwowej nie trafią do budżetu. Aby nie stały się łakomym kąskiem dla Ministerstwa Finansów, trafią na specjalnie stworzone w tym celu osobne konto. Będą kontrolowane przez Sejm, rząd i instytucje skarbowe.
Dariusz Szreter, Magdalena Rusakiewicz-Siembida