Ten raport rozwikła jedną z największych zagadek III RP?
Analiza błędów oraz wnioski personalne, kto powinien ponieść odpowiedzialność za zaniedbania w sprawie Krzysztofa Olewnika, i systemowe - o patologiach i zmianach w prawie - to wszystko ma się znaleźć w raporcie z prac sejmowej komisji śledczej.
26.12.2010 | aktual.: 26.12.2010 18:15
Powiedzieli o tym szef komisji Marek Biernacki (PO) i wiceszef Andrzej Dera (PiS). Według ich zamierzeń raport, scalony z części opracowanych przez wszystkich członków komisji, ma być przedłożony marszałkowi sejmu na przełomie stycznia i lutego.
- Raport jest w częściach. Niektórzy posłowie muszą jeszcze swoje cząstki uzupełnić. Po świętach go poskładamy. W styczniu planujemy dyskusję nad projektem raportu i ostateczne korekty - powiedział Biernacki.
Cel - wskazanie błędów i patologii
Jak podkreślił, jego zamysłem nie jest opisywanie znanych zdarzeń z historii porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, lecz wskazanie błędów w pracy policji, prokuratury, ich wzajemnego współdziałania czy patologii w relacjach ze światem agencji detektywistycznych. - Chcemy te ujawnione błędy usystematyzować - dodał.
Zapowiedział też, że komisja wskaże w raporcie osoby odpowiedzialne w policji i prokuraturze za zaniedbania w wieloletnim śledztwie - z określeniem, czy mogą oni jeszcze być pociągnięci do odpowiedzialności karnej, czy też karalność ich czynów już się przedawniła. Nad tą częścią raportu pracuje wiceszef komisji Andrzej Dera.
- To będzie wskazanych kilkadziesiąt osób - od policjantów i prokuratorów po ministrów spraw wewnętrznych i sprawiedliwości, którzy nie wykorzystali nawet swego biura kontroli do sprawdzenia, czy rodzina Olewników mówi prawdę - zdradził Dera. Jego zdaniem, wymienienie winnych zaniedbań w sprawozdaniu komisji "też będzie formą ich napiętnowania". - Co do ministrów, chodzi o odpowiedzialność moralną, niekoniecznie rozumianą w kategoriach odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu - dodał. Ujawnił zarazem, że raport komisji będzie przekazany prokuraturze - by wyciągnęła własne wnioski.
Dramat rodziny Olewników
Krzysztof Olewnik, porwany w październiku 2001 r. syn mazowieckiego biznesmena, był przez policję i prokuraturę nieskutecznie poszukiwany przez kilka lat. W trakcie śledztwa prowadzonego w prokuraturze w Sierpcu do 2005 r. nie udawało się wpaść na trop porywaczy. Już wówczas rodzina zabiegała o przekazanie sprawy do Warszawy. Mijały kolejne miesiące, a postępów wciąż nie było. Tymczasem rodzina Olewników przekazała porywaczom 300 tysięcy euro okupu - nie przyniosło to oczekiwanego efektu. Kilka miesięcy późnej Krzysztof Olewnik został zamordowany.
Śledztwo przyspieszyło dopiero potem - gdy sprawa trafiła w ręce prokuratora Radosława Wasilewskiego z wydziału ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Dzięki wnikliwszej niż poprzednio analizie dowodów i zmianie ekipy policyjnej udało się zatrzymać osoby uznane za porywaczy i zabójców. W tym czasie śledztwo przekazano do prokuratury w Olsztynie (co komisja ocenia jako niepotrzebne przenosiny). Obecnie nieprawidłowości i zaniechania w całej sprawie bada Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku.
Wcześniej, w latach 2001-05 dziwne rzeczy działy się z aktami sprawy: z parkingu w stolicy skradziono policyjne auto z materiałami śledztwa (prokuratura umorzyła dochodzenie, choć policjanci konwojujący akta początkowo mieli w nim zarzuty).
Kolejne niezwykłe zdarzenia w sprawie to samobójstwa trzech sprawców zbrodni: herszta bandy Wojciecha Franiewskiego (powiesił się po zatrzymaniu) oraz Sławomira Kościuka (odebrał sobie życie w celi po ogłoszeniu wyroku dożywocia) i Roberta Pazika (także powiesił się w areszcie) oraz strażnika więziennego pilnującego kilku ze skazanych w sprawie. Wszystkie te przypadki do dziś bada prokuratura.
Długa lista rażących uchybień
- Podstawowy problem to błędy w działaniach policji i prokuratury. W polskim procesie karnym kładzie się duży nacisk na zeznania osób, a za małe są umiejętności posługiwania się i analizy dowodów rzeczowych. Niby się korzysta z billingów telefonicznych i analizy stacji BTS (pokazuje, w jakim rejonie dany telefon komórkowy loguje się do sieci), ale też nie do końca - ocenił Biernacki.
Komisja chce też opisać błędy policji popełnione przy zabezpieczaniu dowodów. - A konkretnie tego, czego nie zabezpieczyli, nie sprawdzili - mówił Biernacki, wskazując na to, że dopiero obecnie w domu Olewników odnajduje się niezabezpieczone przed dziewięcioma laty ślady krwi, że nie sprawdzono wtedy, którędy porywacze dostali się do domu, wreszcie że błędy popełniono też w czasie oględzin miejsca ukrycia zwłok Krzysztofa Olewnika na polanie pod mazowiecką miejscowością Różan. - A to, co zebrano - źle zbadano - powiedział Biernacki.
W raporcie zostanie opisane, jak policja przez kilka lat nie przesłuchała sprzedawczyni z salonu telefonicznego, która potrafiłaby rozpoznać osobę, która kupiła u niej telefon użyty potem przez porywaczy (był to Franiewski). Szeroko ma być też opisana nieudana policyjna operacja zabezpieczenia przekazania okupu. Biernacki przypomniał, że oględziny miejsca przekazania okupu policja przeprowadziła dopiero trzy dni po fakcie.
Komisja chce też przedłożyć w raporcie wnioski co do zmian w prawie - np. dotyczące zasad szkolenia policjantów i prokuratorów, czy zasad pracy operacyjnej policji. - Część naszych wniosków już funkcjonuje. W policji szkoli się wyspecjalizowanych funkcjonariuszy do wyjaśniania porwań, ruszyła już procedura legislacyjna do niektórych przepisów ustawowych - dodał.