Telewizja bez granic - bardziej elastyczne zasady dotyczące reklamy
Telewidzowie nie powinni być zmuszani do
oglądania więcej niż 12 minut reklam na godzinę programu, a
programy dla dzieci, filmy i wiadomości mogą być przerywane na
reklamy tylko raz na pół godziny - uznali
ministrowie ds. kultury państw UE.
13.11.2006 | aktual.: 13.11.2006 18:54
Ministrowie "25" porozumieli się w sprawie nowelizacji tzw. dyrektywy o Telewizji bez granic, rozszerzając jej zakres m.in. na medialne usługi audiowizualne w internecie czy telefonach komórkowych, a także tzw. telewizję na żądanie, czyli usługę umożliwiającą widzom podejmowanie decyzji, kiedy i co z dostępnego katalogu chcą oglądać.
Osiągnęliśmy nasz główny cel. Nowa dyrektywa będzie promować nowe usługi medialne, niezależnie od tego, czy będą emitowane przez internet czy telewizję cyfrową, z zachowaniem zasady kraju pochodzenia, czyli według legislacji kraju, z którego emitowany jest program - cieszyła się komisarz ds. mediów Viviane Reding.
Nowa dyrektywa uelastycznia zasady dotyczące reklamy, zachowując jednak dotychczasowy maksymalny, 12-minutowy limit czasu przewidzianego na reklamę w ciągu godziny. Przestaje natomiast obowiązywać limit 20 minut między jednym a drugim blokiem reklam. Programy informacyjne i dla dzieci, a także filmy będzie można przerywać najwyżej raz na 30 minut; niedozwolone będzie przerywanie transmisji religijnych.
Nie chcemy telewizji w stylu amerykańskim, gdzie reklama dominuje nad przekazem - zapewniła Reding.
Niezmienione pozostają przepisy dotyczące reklamy używek. Papierosów w ogóle nie można reklamować. Alkohol - owszem, o ile reklama nie jest kierowana do dzieci, nie zachęca do nadmiernej konsumpcji, nie łączy alkoholu z jazdą samochodem ani nie sugeruje, że picie "ma efekt terapeutyczny" albo wzmaga atrakcyjność seksualną. Nie oznacza to, że kraje członkowskie muszą zgadzać się u siebie na reklamę alkoholu w telewizji. Dyrektywa przewiduje, że każdy kraj może przyjąć rozwiązania bardziej restrykcyjne.
Dozwolone będzie - ale tylko podczas transmisji sportowych - emitowanie pojedynczej reklamy, a nie jak dotychczas całego bloku.
Wbrew stanowisku Komisji Europejskiej, a na wniosek Niemiec, ministrowie zdecydowali, że unijna dyrektywa nie zezwoli na tzw. umieszczanie produktów (z ang. product placement)
konkretnych marek w programach czy filmach telewizyjnych. Jednocześnie dyrektywa przewiduje, że każdy kraj będzie mógł zalegalizować product placement u siebie.
Zdaniem KE zjawisko product placement, nieregulowane obecnie ani w przepisach europejskich, ani w większości ustawodawstw narodowych, i tak już istnieje w europejskich telewizjach, choćby za sprawą emitowanych w nich filmów amerykańskich. Wystarczy wspomnieć filmy z Jamesem Bondem, gdzie brytyjski agent jeździ BMW, a czas mierzy zegarkiem Omega.
Product placement będzie mógł być dopuszczony pod warunkiem poinformowania widza o reklamowanym produkcie na początku i na końcu programu. Jego całkowity zakaz ma obowiązywać w programach informacyjnych i dla dzieci, tak by nie domagały się one od rodziców kupna płatków, jakie je na śniadanie bohater ich ulubionego serialu.
To jeszcze nie koniec prac nad dyrektywą. W grudniu swoje stanowisko przyjmie Parlament Europejski. Zapewne będzie się ono różniło od tego zajętego przez rządy i potrzebne będzie kolejne, drugie czytanie dyrektywy w przyszłym roku.
Komisja chce, by w dalszych pracach został włączony do dyrektywy zapis, na jaki w poniedziałek nie zgodziły się rządy, a mianowicie o obowiązku zapewnienia niezależności politycznej narodowym instytucjom regulującym rynek telewizyjny (w Polsce jest to Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji). Na razie zgodziły się na to jedynie Holandia i Łotwa.
Dla mnie niezależność regulatorów jest kluczowym warunkiem pluralizmu mediów - tłumaczyła Reding.
Przyjęte stanowisko w sprawie dyrektywy o Telewizji bez granic poparły wszystkie kraje UE z wyjątkiem Szwecji, Irlandii, Belgii, Litwy, Łotwy, Luksemburga i Austrii. Ich sprzeciw nie wystarczył, by zablokować kompromis, gdyż w sprawach dotyczących usług medialnych obowiązuje podejmowanie decyzji kwalifikowaną większością głosów. Polska poparła kompromis.
Z zadowoleniem przyjęliśmy rozwiązania dotyczące delokalizacji (czyli emisji programów w danym kraju UE przez nadawców z innego kraju UE), co było przedmiotem największej troski Polski. Dyrektywa przewiduje bowiem, że powstanie specjalny mechanizm współpracy narodowych organów regulujących sektor audiowizualny, który umożliwi kontrolę przestrzegania przepisów z zakresu porządku publicznego, np. ochronę nieletnich.
Inga Czerny