Telefoniczne podsłuchowiska
Politycy nagrywają na automatycznych
sekretarkach telefonów powitanie - ostrzeżenie, że rozmowa może
być podsłuchiwana. Przedsiębiorcy nie chcą prowadzić rozmów
biznesowych przez telefon, a na spotkaniach wyłączają komórki i
wyjmują z aparatów baterie. Wokół podsłuchów narasta prawdziwa
psychoza. Podsycają ją wycieki z sejmowej komisji śledczej
stenogramów nagranych rozmów - pisze "Trybuna" i podaje przykłady.
27.12.2004 07:00
Automatyczna sekretarka Mieczysława Wachowskiego, byłego ministra stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy, ostrzega, by mówić krótko i uważać, bo linia jest na podsłuchu. Wachowski wyjaśnia, że nie jest to żart. - Celowo nagrałem to ostrzeżenie, bo wiem, że jestem podsłuchiwany - twierdzi.
Henryka Bochniarz, szefowa Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych (PKPP), wyznała niedawno w "Polityce", że ludzie z jej środowiska nie chcą rozmawiać przez telefon, bo boją się, że ktoś to nagra, a potem ujawni.
Do podsłuchiwania uprawnione są m.in. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Wojskowe Służby Informacyjne, policja, straż graniczna i służba celna. Oficjalnie i legalnie, bo nieoficjalnie i nielegalnie może to robić każdy, kto ma odpowiedni sprzęt. Telefony można podsłuchiwać aparatem, który kupimy już za kilkanaście złotych - w Internecie lub na bazarze. Elektroniczny sprzęt za 60 zł umożliwia odbiór rozmów telefonicznych w odbiorniku radiowym. Jest prosty w zainstalowaniu i osłuchiwaniu. Według jednego z rozmówców gazety, byłego oficera służb specjalnych, najłatwiej jest podsłuchiwać telefony komórkowe. Znacznie trudniej jest ze stacjonarnymi, bo trzeba mieć zezwolenie na wejście na linię.
-_ Kiedyś modne były słuchowiska. Obecnie preferowane są raczej podsłuchowiska. Ten teatr raczej mi nie odpowiada. Wyłączyłbym odbiornik, wyłączyłbym aparat_ - podsumowuje felietonista Ryszard Marek Groński. (PAP)
Więcej: Trybuna - Podsłuchowiska