Teczka szefa MON w Internecie
Na stronie internetowej www.radeksikorski.pl
można już oglądać założoną przez Wojskowe Służby Informacyjne
teczkę obecnego szefa MON Radosława Sikorskiego - inwigilowanego
przez te służby także w latach 90. Sikorski pozostawia ocenę
sprawy sejmowej speckomisji i historykom.
Od popołudnia są kłopoty z wejściem na serwer z powodu dużej liczby zainteresowanych. MON twierdzi, że choć na razie trzeba znać kod dostępu, żeby zobaczyć teczkę (login: WSI, hasło: szpak), to wkrótce będzie ona dostępna bez żadnych ograniczeń.
Informacje o tym, że służby specjalne wojska inwigilowały Sikorskiego nie tylko podczas studiów na uniwersytecie oksfordzkim na początku lat 80., ale także w latach 90., a nawet w okresie, gdy był wiceministrem obrony narodowej (1992 rok), ujawnił w maju tygodnik "The Economist".
W oświadczeniu dołączonym do opublikowanej teczki Sikorski podkreślił, że jej ujawnienie odbywa się z jego inicjatywy. "Jako polityk uważam, że w odniesieniu do mojego życia prywatnego stosują się wyższe wymogi jawności niż w przypadku osób niezaangażowanych w życie publiczne. Doświadczenie naszej niedoskonałej demokracji pokazuje ponadto, że każda teczka prędzej czy później jest elementem gry politycznej. Nie życzę sobie, aby mną grano" - napisał Sikorski.
Precedensem jest odtajnienie i ujawnienie materiałów wytworzonych już w wolnej Polsce, - przed czym generalnie bym przestrzegał. Usprawiedliwia to fakt, że - jak wynika z samej zawartości teczki +Szpak+ - WSI wczesnych lat 90-tych była instytucją głęboko zanurzoną w mentalności i metodach PRL - wskazał szef MON.
Wyraził satysfakcję, że trzy lata prześwietlania przez WSI nie dało podstaw do podważania jego wiarygodności. Napawa otuchą fakt, że większość żołnierzy, którzy pracowali ze mną w trudnym okresie przełomu początku lat 90. odmówiła donoszenia na mnie. Podnosi na duchu i umacnia wiarę w sens ludzkich przyjaźni to, że ówczesnemu WSI nie udało się zwerbować żadnego z moich przyjaciół czy znajomych - podkreślił Sikorski.
Ludzie mi nieżyczliwi zechcą wyrwać z kontekstu pojedyncze zdania, wziąć je za prawdę i użyć ich przeciwko mnie. Zapewne niepochlebne opinie informatora WSI na mój temat będą z lubością cytowane- ocenił.
Zaznaczył, że był i jest zwolennikiem lustracji, ale nie może nie zauważyć, że relacje zamieszczone w teczce "Szpak" nie są prawdą i tylko prawdą.
Są, co najwyżej półprawdą z domieszką fałszu. Jak każde ułomne dzieło człowieka, relacje informatorów WSI odwzorowują rzeczywistość w sposób szczególnie zdeformowany - optyką służb, ignorancją i zawodowym niechlujstwem. I nie chodzi wcale o autentyczność dokumentów. Dokument może być autentyczny, ale przekazywać fałsz. Oficerom, którzy szukali na mnie haków po prostu zdarzały się pomyłki, naciąganie faktów i zwykłe konfabulacje - uważa minister.
Jako przykład podał, że wbrew informacjom zawartym w teczce, jego rodzice nie byli i nie są rozwiedzeni; a młoda kobieta, którą gościł w rezydencji MON w Helenowie, która - w ocenie służb - powoduje "uwagi co do moralności" to jego ówczesna narzeczona, a dzisiejsza żona.
Teczka "Szpak" potwierdza słuszność słów Prymasa Polski o tym, że nie ma teczki, która nie zawierałaby kłamstw, nienawiści, podłości i zdrad - uważa Sikorski.
"Ocenę legalności działań i kontekst polityczny tamtych czasów pozostawiam Komisji do Spraw Służb Specjalnych i historykom wczesnego okresu transformacji. Jak mówią mi specjaliści, sprawa prowadzona była nieformalnie, bez wymaganych w takich wypadkach dokumentów i zatwierdzeń. Był to czas zemsty na ludziach pierwszego rządu, który może ułomnie, ale w dobrej wierze próbował przerwać patologie odziedziczone po okresie dyktatury" - napisał Sikorski.
Wyraził nadzieję, że ujawnienie teczki "Szpak" będzie stanowiło ostrzeżenie dla oficerów dzisiejszych służb specjalnych i polityków, którzy ich nadzorują, "by powierzonej sobie władzy nad ludzkimi losami używali wyłącznie w interesie publicznym".á
Zanim ktokolwiek wyda lub wykona nielegalny rozkaz, powinien mieć na przestrodze to, że jego działanie może być kiedyś ujawnione i ocenione - podkreślił Sikorski.